Rozdział 10

375 34 7
                                    

Zaraz po przebudzeniu się, Draco uchylił ciężkie powieki i poczuł, że ból głowy z pewnością nie skłaniał go do opuszczenia ciepłego łóżka. Jednak w następnej sekundzie zrozumiał, że coś było nie tak, skoro ostatnim co pamiętał był upadek z miotły, kiedy razem z Potterem próbowali utrzymać się w powietrzu na jednej z nich. Choć możliwe, że był to jedynie zły sen, co by właściwie tłumaczyło ból głowy, zaraz po obudzeniu.

Westchnął ciężko, wspierając się na łokciach i podnosząc lekko. Kiedy tylko kołdra zsunęła się z jego ramion, zauważył, że wciąż miał na sobie wierzchnie ubranie, które zakładał podczas treningów quidditcha.

— Merlinie — szepnął pod nosem, szybko łącząc fakty i wiedząc już, że wspomnienie Pottera, który rzucił się na niego, kiedy obaj siedzieli na miotłach, wcale nie było zwykłym koszmarem. Przeczesał dłonią włosy, z odrazą czując pod palcami wilgoć. Dlaczego tak okropnie się spocił podczas snu? I jak do cholery jasnej, znajdował się we własnej komnacie, a nie w Skrzydle Szpitalnym, skoro spadł z tak dużej wysokości? Jakim cudem wyszedł z tego bez szwanku?

Nagle drzwi łazienki uchyliły się, a Blaise wyszedł zza nich, odziany jedynie w ręcznik, przewiązany wokół pasa. Wilgotne kosmyki włosów, opadły mu na czoło, a kiedy zauważył, że Draco już nie spał, spojrzał na niego badawczo, marszcząc brwi.

— Jak się czujesz? — spytał, jednak nie podchodząc do łóżka. Zamknął za sobą drzwi łazienki i oparł się o nie plecami. Nie wyglądał na kogoś w dobrym humorze, o czym świadczyły skrzyżowane na piersi, ramiona. Spojrzenie Draco na moment zjechało z jego twarzy nieco niżej, a jego palce instynktownie zacisnęły się na prześcieradle.

— Dziwnie — odpowiedział zgodnie z prawdą. Był cholernie skołowany, a ciepło jakie znów ogarnęło jego ciało, niepokojące. Zaczynał powoli rozumieć, dlaczego miał wilgotne od potu włosy.

— To chyba łagodne określenie — mruknął Blaise, jedną ręką poprawiając, zawinięty wokół bioder ręcznik. Draco zagryzł policzek od środka, starając się skupić na czymkolwiek innym. Dlaczego, na jasnego Merlina, czuł się tak okropnie podniecony, skoro głowa pękała mu z bólu? — Chyba musimy porozmawiać, Draco. — Na dźwięk swojego imienia, wymawianego przez chłopaka, zadrżał na całym ciele.

— Blaise. — Naprawdę chciał to zatrzymać, ale nie potrafił się opanować. Nie miał pojęcia co w niego wstąpiło, ale wiedział, że jeśli w przeciągu kilku sekund jego przyjaciel nie znajdzie się na łóżku tuż pod nim, magiczna siła rozerwie go od środka. Dlatego kiedy w następnej chwili, przygniatał chłopaka własnym ciałem do miękkiego materaca, czuł, że wszystko było na swoim miejscu.

***

— Powinieneś porozmawiać z Granger. — Jego głos był zachrypnięty i aż sam wzdrygnął się na jego dźwięk. Ich oddechy mieszały się ze sobą, powoli przechodząc w miarowe i ciche westchnięcia. Blaise był na siebie wściekły, że nie miał w sobie na tyle siły by oprzeć się Draco, nawet w takiej sytuacji. Żar jaki widział w oczach przyjaciela, nie pozwolił mu jednak trzeźwo myśleć i dał się ponieść własnemu instynktowi, choć w zamierzeniu miał najpierw porozmawiać o wszystkim co się wydarzyło.

Teraz kiedy obaj leżeli na łóżku, nawet nie stykając się ramionami, poczuł, że byli na tyle świadomi, że w końcu mógł powiedzieć Draco o tym, co stało się na boisku kilka godzin wcześniej.

— Dlaczego mówisz to ty? — Chłopak zareagował natychmiastowo, odwracając się na bok i wspierając na łokciu. Blaise'owi pozostało jedynie zachować spokój i pozwolić sobie na logiczne wytłumaczenie.

— Pamiętasz cokolwiek po tym, jak razem z Potterem spadliście z miotły? — spytał, przekręcając głowę na bok. Draco przez moment wpatrywał się w niego badawczo, jednak po chwili przecząco pokręcił głową. Blaise zagryzł policzek od środka w namyśle. Tak jak przypuszczał, Draco nie miał zielonego pojęcia o tym, co zaszło między nim, a Potterem. — Ponieważ sądzę, że Granger posiada większą wiedzę na temat tego, co się wydarzyło. A przynajmniej tak wnioskuję po tym jak razem z Longbottomem zabrali Pottera do ich dormitorium i pod groźbą niewyobrażalnych cierpień, zabronili mówić mi komukolwiek o tym co się wydarzyło — mruknął, a Draco uniósł brwi w rozbawieniu i prychnął.

Diabeł tkwi w szczegółach • Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz