Rozdział 12

337 34 15
                                    

— Ja... — urwał w pół zdania, nie mogąc skupić się na wypowiadanych słowach. Nie był w stanie oderwać wzroku od przeszywających go oczu Pottera, które zdawały się wwiercać w jego umysł, mimo że chłopak siedział kilka rzędów dalej. Kiedy Snape poprosił go, by przyniósł z magazynku kilka potrzebnych składników, by ten mógł zaprezentować wszystkim instrukcje ważenia eliksiru regeneracyjnego, Draco nawet nie zastanawiając się nad konsekwencjami ruszył, by szybko to załatwić. Teraz jednak zamarł w pół kroku, starając się w ułamku sekundy znaleźć wyjście z sytuacji.

Jednak palące spojrzenie Pottera utrudniało mu podjęcie decyzji. Sprawiało jedynie, że wszystkie logiczne myśli ulatniały się z jego głowy zdecydowanie zbyt szybko, pozostawiając po sobie jedynie nieodpartą chęć zbliżenia się do niego jak najszybciej.

Moment, w którym zdecydował się ruszyć dalej może i był pochopny, ale kiedy rozum całkowicie odmawiał posłuszeństwa, nic nie wydawało się być już ważne. Fakt, że nikt oprócz garstki osób w sali nie był świadomy tego, co właśnie działo się między nim, a Potterem sprawił, że niekontrolowany dreszcz podniecenia przeszedł przez jego ciało.

Potter wyglądał na kogoś, kto był na skraju wytrzymałości. Tyle, że Draco nie miał pojęcia czy to dlatego, że naprawdę cierpiał z powodu jego bliskiej obecności, czy z powodu braku dostępu do jego krwi. Mimo to obie te wizje napawały go jeszcze większym podnieceniem.

Bliżej, musiał znaleźć się jeszcze bliżej. Nie miał pojęcia czemu droga na tył sali zajmowała mu tak długo, miał wrażenie, że trwała wieczność, bo czas nagle postanowił zwolnić. Był jak w transie, nawet nie pamiętał już, o jakie składniki chodziło Snape'owi.

Jeszcze tylko jeden rząd dzielił go od Pottera. Napięta atmosfera zdawała się być wyczuwalna już z daleka, jednak w niczym mu to nie przeszkadzało. Jeszcze kilka centymetrów, a znajdzie się tuż przy nim i nic już nie będzie w stanie go zatrzymać. Pokaże Potterowi, że to on ma nad nim pełną władzę.

Nagły silny i całkiem niespodziewany ból, jaki poczuł w okolicach nadgarstka, na moment otrzeźwił jego umysł. Nawet nie zauważył momentu, w którym znalazł się tuż obok ławki gryfonów, a kiedy jego spojrzenie powędrowało w dół, by zlokalizować źródło promieniującego bólu, zauważył, że palce Pottera zacisnęły się kurczowo wokół jego nadgarstka, wbijając paznokcie w delikatną, jasną skórę. Wszystko w jego umyśle trwało znacznie dłużej niż w rzeczywistości, bo ułamek sekundy, w którym Potter puścił go, odciągnięty brutalnie przez Hermionę, był zapewne dla całej reszty zgromadzonej w sali, niezauważalny. Jednak zaczerwienione ślady na skórze Draco stały się dowodem na to, że jeszcze do końca nie postradał zmysłów.

Nikt nawet nie zauważył tego incydentu. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, prócz przerażonej Granger i równie zaaferowanego Longbottoma, siedzącego dwie ławki dalej, obserwującego uważnie całą sytuację. Draco jeszcze przez moment wpatrywał się w odbite, na własnej skórze, paznokcie Pottera, po czym jak gdyby nigdy nic, ruszył dalej. Gdy tylko otworzył drzwiczki magazynu i zniknął w jego czeluści, umykając przed wzrokiem innych, wypuścił długo wstrzymywane powietrze z płuc. Potter na moment stracił kontrolę, ale miał w sobie jeszcze na tyle siły, by powstrzymać się przed zrobieniem czegoś głupiego na oczach innych.

To on sam zachował się lekkomyślnie. Przecież wcale nie musiał przechodzić obok jego ławki, nie musiał go prowokować. Drugą ręką pogładził bolący nadgarstek. Jakim prawem Potter go dotknął, i to w tak brutalny sposób? Uczucie wbijanych przez niego paznokci było elektryzujące, a zarazem przerażajace, że tak bardzo oddziaływało na jego ciało. Nie potrafił znaleźć w sobie pokładów złości, które w innej sytuacji na pewno skierowałby przeciwko Potterowi. Jak na złość w jego głowie majaczyła jedynie myśl, by ten zrobil to ponownie, by wziął to czego pragnął i bez czego nie mógł dłużej wytrzymać.

Diabeł tkwi w szczegółach • Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz