19. Charlotte

9.4K 305 19
                                    

- Dobra, McMillan, nie spierdol tego. Dzisiaj o dziewiętnastej mamy spotkanie, które nie może pójść źle. - Zatrzymujemy się autem przed Hôtel de Crillon i wychodzimy z niego, a nasi ochroniarze zaraz po nas. - I nie zabij nikogo, gdy ktoś cię wkurzy, bo ochrona będzie z nami tylko w restauracji.

- Nie spierdolę tego! Jeżeli masz wątpliwości, to co ja tutaj robię?! - zatrzaskuję drzwi Range Rovera.

- Jesteś moją asystentką i mogę cię bzykać. - wzrusza ramionami, kręcąc na palcu kluczykami auta.

- Jaja sobie robisz?! - parskam. - Nie będę odwiedzać twojego pokoju, a ty nie będziesz mojego! Zapomnij!

- Chcesz, żeby zastrzyk się zmarnował? Okej, twoja sprawa. - obejmuje mnie ramieniem, a ja natychmiast go odpycham. - A co do tego pokoju, to się zdziwisz, węgielku.

Mówię pod nosem, aby się pierdolił, a następnie wchodzę za nim do pięknego, złotego lobby. Zapiera mi dech w piersiach, bo to wszystko wygląda jak z bajki! Przy tych cenach obstawiam, że nawet toaleta będzie złota.

- Witamy w Hôtel de Crillon Paris - Młoda recepcjonistka wstaje ze swojego miejsca. - Czym mogę służyć? - szatynka ślini się na widok Oliviera, jak ja na przeceny w Diorze.

Gdy oddalam się od nich, aby nie słyszeć flirtowania szatynki z brunetem, do naszych walizek podchodzi mężczyzna ubrany w ciuchy od projektanta, i zabiera je do windy.

Wyciągam telefon i robię zdjęcie wnętrza, aby wysłać je do mamy i Tracy, gdy w tym samym momencie staje przede mną szef.

- Idziemy? - wskazuje ruchem głowy na windę.

- Tak, oczywiście. Może pójdziemy do mnie lub ciebie, i omówimy plan naszego wyjazdu? - poprawiam torebkę na ramieniu.

- Mówiłaś, że mam nie przekraczać progu twojego pokoju, a ty mojego.

- No tak, ale musimy wszystko ustalić...

- Hmm, to nie będzie konieczne, skarbie. - śmieje się, jakby lekko nerwowo. - Tylko błagam, nie strzelaj mi w twarz, bo nie pójdę z siniakiem na spotkanie. - klepie mnie po plecach, wchodząc do windy. - Wchodź.

Unoszę lekko ze zdziwienia brew, ale bez komentowania tego, po prostu wchodzę do środka. Gdy drzwi windy zasuwają się, i wjeżdżamy na odpowiednie piętro, wychodzę jako pierwsza.

- Prowadź - cofam się o krok, robiąc mu dzięki temu miejsce.

Mężczyzna wymija mnie bez słowa, otulając mnie jedynie zapachem swoich perfum, które pobudzają każdy ze zmysłów.

Tak - to jedyna rzecz, która jest w nim naprawdę miła.

- Bagaże są już w środku - otwiera kartą drzwi. - Właź, McMillan.

Rozglądam się ukradkiem szukając możliwego pokoju Craiga, i dochodzę do wniosku, że jest to ten naprzeciwko mojego. Kiwam lekko głową, a chwilę później wchodzę do pokoju z zamiarem zamknięcia drzwi, ale...

- Co ty robisz?! - próbuję z całej siły zamknąć drzwi, gdy brunet je przytrzymuje jedną ręką.

- Próbuję wejść do swojego pokoju, węgielku.

***

- Nie zbliżaj się, podstępna pluskwo. - zamykam drzwi szafy.

- No wyluzuj, szarlotka.

- Pierdol się z tą szarlotką, Olivier. Mam ciebie dość!

- Chętnie bym tak zrobił, ale nie chcesz ze mną uprawiać seksu. - obejmuje mnie od tyłu. - Ale mogę spróbować cię przekonać...

- Ugh, daj spokój. - odwracam się w jego objęciach. - Musimy się przygotować - klepię go po ramieniu, a następnie wydostaję się z pomiędzy jego rąk.

- No właśnie o to chodzi, wczuj się w rolę, węgielku. - śmieje się, odchylając głowę w tył.

- O co ci chodzi? - podchodzę do łóżka po czystą bieliznę, którą tam wcześniej zostawiłam.

- Musimy udawać na spotkaniu parę. Tristan Harman lubi słodkie pary i takie tam, dlatego musimy trochę poudawać. - wzrusza ramionami.

Wybucham śmiechem myśląc, że żartuje, ale jego mina mówi coś całkiem innego... On nie żartuje!!!

Nie ma mowy!

- Powiedz, że żartujesz - siadam na materacu. - Pewnie nie, ale jednak powiedz, że robisz sobie tylko ze mnie jaja! - przykładam dłoń do czoła.

- Niestety nie, McMillan. Uwierz mi, też mi się to nie podoba, ale to tylko dwie godziny, ewentualnie trzy. - kuca naprzeciw. - Ale w nagrodę, zabiorę cię na wieżę Eiffla.

Otwieram usta z zaskoczenia, a następnie mrugam parę razy, aby sprawdzić, czy to nie sen.

- Zrobisz to... dl-dla mnie? - mierzę jego twarz uważnym wzrokiem. - Matka upuściła cię po porodzie? Podmienili cię? Bo to nie ty, Craig.

- Dla siebie, ale chciałem cię pocieszyć - wzrusza ramionami, wstaje i podchodzi do okna. - I z tego co wiem, nikt mnie nie upuścił za dziecka.

No tak. W końcu ten człowiek robi wszystko pod siebie, więc na co ja niby liczyłam? Prycham cicho, wstaję z łóżka i z bielizną w ręku kieruję się do łazienki.

- Jutro wychodzę na cały dzień! - oznajmiam mu, zanim zamykam za sobą drzwi.

- Mam coś ciekawszego od Luwru, McMillan. - słyszę go jeszcze, zanim puszczam głośno muzykę z telefonu.

***

Gdzie do cholery moja bielizna?

Od kilku minut wpatruję się w umywalkę, na której zamiast mojej bielizny leżą body, które kupiłam na zakupach z Tracy.

Kiedy on tu wszedł? Nie słyszałam go pewnie przez muzykę, ale to nie zmienia faktu, że prawie cały czas miałam otwarte oczy! Craig zawsze lubił filmy akcji, ale nie wiedziałam, że będzie się bawić w spider-mana.

Zakładam seksowne body, i z dziwnym uściskiem w żołądku wychodzę z łazienki do pokoju. Staram się nie patrzeć w stronę łóżka, ale co do...

- Co ty, kurwa, robisz? - pytam, z opadniętymi rękoma.

Craig wychyla się zza książki, i z pytającą miną odchrząkuje.

- O co chodzi?

- O to gówno co nie chodzi.

Olivier UDAJE, że patrzy się na moją twarz - co dwie sekundy zjeżdża wzrokiem na moje piersi - i znów chowa się za książką.

- Ciekawa jest? - pytam, nachylając się do walizki i specjalnie w jego stronę wypinając tyłek.

- Tak, zdecydowanie. Nigdy nie czytałem lepszej...

- To ciekawe, bo trzymasz ją do góry nogami, prezesie.

PERFECT ENEMIES Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz