34. Charlotte

7.4K 246 15
                                    

Półtora tygodnia później:

Zakładam szczęśliwą maskę na twarz, gdy otwieram drzwi od strony pasażera w aucie Oliviera. Siadam na miejscu i nie odzywając się sięgam po pas. Gdy jestem zapięta ruszamy w drogę, nie odzywając się do siebie choćby słowem.

Muszę mu powiedzieć. Muszę...

Staram się ze wszystkich sił, aby po moich policzkach nie spłynęły łza. Uśmiecham się sama do siebie mówiąc w duchu, że napewno nie będzie tak źle. Że wszystko wróci do normy, gdy wyjadę.

Muszę wyjechać, nie dam rady zostać blisko niego, ani tej firmy. Powiadomiłam już mamę oraz Tracy, ale mają siedzieć cicho w tej sprawie. Umówiłyśmy się już nawet, że dwa tygodnie po mojej przeprowadzce przylecą mnie odwiedzić.

- Musimy...

- Zabieram cię do księgarni, węgielku. Możesz sobie kupić cokolwiek chcesz, ja płacę - z drobnym uśmiechem kładzie dłoń na moim kolanie, a ja mam ochotę otworzyć drzwi i wyskoczyć. Nie ważne, że auto jest w ruchu. Po prostu jestem wściekła i rozdarta, bo cały czas kłamie.

CAŁY CZAS. Bez pieprzonego końca. Czy on tak chce to ciągnąć?

Boże, co za idiota. A ja jestem jeszcze większą idiotką, bo po mimu tylu lat znania go - przepadłam.

Przepadłam dla niego.

Chcę mu powiedzieć, aby się pierdolił, ale w tym samym czasie kontynuuje:

- Wiem, jak bardzo kochasz czytać, Charlotte. Później pojedziemy do restauracji na obiad i do mnie. Obejrzymy coś, hm? - odwraca na moment głowę w moją stronę. - A rano pojedziemy razem do pracy. Pasuje?

Prycham oburzona, kręcąc do tego głową.

- Co z tobą nie tak? Dlaczego jesteś taki miły, Craig?

- Mam dobry humor - wzrusza lekko ramionami.

Dobry humor... też mi coś.

Zamykam oczy i wyłączam na chwilę myślenie. Opieram głowę o zagłówek, ponieważ stała się dziwnie ciężka.

Tracy wymyśliła, abym wybiła szyby w jego Mercedesie. I to w sumie nie taki głupi pomysł, choć najchętniej zdemolowałabym jego twarzyczkę.

- Nie mogę, mam dużo pracy - mówię znudzonym tonem. - Odwieź mnie do domu, Craig.

- Nie.

Słucham? Nie?

- Chcę wrócić do siebie, Olivier.

Kręci głową.

- To chociaż pojedźmy do mnie.

Dlaczego to musi tak boleć? Traktuje mnie jak jakąś dziwkę, przynajmniej ja to tak widzę. Pozwalam na to już za długo. Osiem miesięcy. Osiem pieprzonych miesięcy. Jestem dla niego niczym, jestem po prostu zwykłą asystentką do pieprzenia.

- Nie rozumiesz. Ja naprawdę mam dużo do ogarnięcie i... Jestem umówiona. Za dwie godziny muszę być w domu - Wymyślam na szybko.

- Umówiona? - wydaje się bardziej zdziwiony, niż można byłoby się spodziewać. - Gdzie i z kim wychodzisz?

Czy on sobie jakieś jaja, kurwa mać, robi? Oczekuje, że będę się mu tłumaczyć? Serio?! Po tym, jak wiedział od samego początku? Jak wiedział, bo to była jego wina?

- Z kimś. Nie twoja cholerna sprawa.

- McMillan - jak na złość zatrzymujemy się na światłach, więc może się swobodnie obrócić przodem do mnie. - Z kim...

PERFECT ENEMIES Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz