- Wychodzę - rzucam na jego biurko stertę papierów. - Podpisz to i zostaw na moim biurku, zajmę się tym, gdy wrócimy z Paryża.
Brunet zsuwa z nosa okulary, i zamyka jedną z wielu teczek.
- Powiedziałem, że możesz wyjść szybciej, jeżeli wszystko skończysz. - Odsuwa się wraz z krzesłem od ogromnego biurka, a następnie wstaje, i odwraca się do mnie plecami - twarzą do okien.
- Skończyłam. Teraz wracam do domu i się pakuję, bo jestem w dupie, nie spakowałam ani jednej rzeczy, a wylatujemy za dwanaście godzin.
- Piętnaście minut temu wysłałem ci pewne dokumenty na maila, otworzyłaś go chociaż? - nie wiedzę jego twarzy, ale jestem pewna, że uśmiecha się złośliwie. - Jeżeli powiesz prawdę, to pozwolę ci wyjść.
- Nienawidzę cię - szepczę.
- To jest ta prawda?
- Jak najbardziej. - opieram dłonie o biurko.
- Ja ciebie też. - odwraca się powoli, chowając dłonie do przednich kieszeni spodni.
- Bardzo dobrze, szefie. Czy mogę już wrócić do domu? - uśmiecham się, wbijając górne jedynki w dolną wargę.
Zaprzecza ruchem głowy.
- Dlaczego? Nie zdążę się spakować, kretynie!
- Podejdź - ignoruje moje pytanie.
Skurwysyn.
- Nie będę do ciebie podchodzić, nie mam na to czasu. - odpycham się od jego biurka. - Okrążenie tego cholernie drogiego drewna, zajmie mi kilka sekund. - kręcę głową. - A mój czas jest cenny, panie Craig.
- Mój też, dlatego podejdź. Za pięć minut zmienię zdanie.
Unoszę pytająco brew, po czym prawie krztuszę się śliną, gdy zaczynam rozumieć o co mu chodzi.
- Chcesz... - zmuszam się do przełknięcia śliny. - Uprawiać seks? - kurwa, przez suchość w ustach zabrzmiało to żenująco w chuj.
- Chcę, żebyś jutro nie mogła wstać. Chcę cię tak wypieprzyć, żebyś straciła czucie w nogach i błagała o litość, skarbie. A gdy już odzyskasz czucie w nogach, chcę, abyś za każdym razem, gdy będziesz siadać na tyłku, miała przed oczami mnie. - przywołuje mnie gestem dłoni. - Chodź.
Też tego chcę...
Jezu, McMillan, nie!
Stoję w bezruchu, taksując go wzrokiem. Ma na sobie trzy częściowy garnitur - spodnie chyba właśnie stały się za małe - i idealnie ułożone czarne włosy...
Ulegam. Podchodzę do mężczyzny, pociągając go w swoją stronę za krawat w czerwone paski. Przejeżdzam paznokciami po jego karku, łącząc razem nasze usta. Czuję wino i coś ostrego, pewnie byli z Owenem w restauracji obok na lunchu.
- Co jadłeś? - odrywam się od niego, i powoli ściągam z jego ramion marynarkę.
- Stek - odchrząkuje, popychając mnie w stronę szyby. - Ściągnij koszulę, ale zostaw narazie spodnie.
Rozpinam powoli guziki swojej białej, satynowej koszuli. Mężczyzna robi krok w tył, aby mieć lepszy widok na moją osobę, ale nadal jest na wyciągnięcie ręki. Ściągam z ramion koszulę, rzucam ją na fotel należący do Prezesa, i grzecznie czekam.
- Charlotte?
Odpinam klamrę z włosów, po czym odkładam ją na biurko.
- Tak, Olivierze?
CZYTASZ
PERFECT ENEMIES
Roman d'amourCzy wrogowie mogą stać się kochankami? Charlotte McMillan 7 lat temu wyjechała z Chicago do Phoenix, aby zacząć nowe życie. Niestety, ale zostaje zwolniona ze swojego stanowiska w firmie i nie zostanie przeniesiona do nowego oddziału, więc od razu j...