18. Charlotte

10.3K 293 8
                                    

- Wychodzę - rzucam na jego biurko stertę papierów. - Podpisz to i zostaw na moim biurku, zajmę się tym, gdy wrócimy z Paryża.

Brunet zsuwa z nosa okulary, i zamyka jedną z wielu teczek.

- Powiedziałem, że możesz wyjść szybciej, jeżeli wszystko skończysz. - Odsuwa się wraz z krzesłem od ogromnego biurka, a następnie wstaje, i odwraca się do mnie plecami - twarzą do okien.

- Skończyłam. Teraz wracam do domu i się pakuję, bo jestem w dupie, nie spakowałam ani jednej rzeczy, a wylatujemy za dwanaście godzin.

- Piętnaście minut temu wysłałem ci pewne dokumenty na maila, otworzyłaś go chociaż? - nie wiedzę jego twarzy, ale jestem pewna, że uśmiecha się złośliwie. - Jeżeli powiesz prawdę, to pozwolę ci wyjść.

- Nienawidzę cię - szepczę.

- To jest ta prawda?

- Jak najbardziej. - opieram dłonie o biurko.

- Ja ciebie też. - odwraca się powoli, chowając dłonie do przednich kieszeni spodni.

- Bardzo dobrze, szefie. Czy mogę już wrócić do domu? - uśmiecham się, wbijając górne jedynki w dolną wargę.

Zaprzecza ruchem głowy.

- Dlaczego? Nie zdążę się spakować, kretynie!

- Podejdź - ignoruje moje pytanie.

Skurwysyn.

- Nie będę do ciebie podchodzić, nie mam na to czasu. - odpycham się od jego biurka. - Okrążenie tego cholernie drogiego drewna, zajmie mi kilka sekund. - kręcę głową. - A mój czas jest cenny, panie Craig.

- Mój też, dlatego podejdź. Za pięć minut zmienię zdanie.

Unoszę pytająco brew, po czym prawie krztuszę się śliną, gdy zaczynam rozumieć o co mu chodzi.

- Chcesz... - zmuszam się do przełknięcia śliny. - Uprawiać seks? - kurwa, przez suchość w ustach zabrzmiało to żenująco w chuj.

- Chcę, żebyś jutro nie mogła wstać. Chcę cię tak wypieprzyć, żebyś straciła czucie w nogach i błagała o litość, skarbie. A gdy już odzyskasz czucie w nogach, chcę, abyś za każdym razem, gdy będziesz siadać na tyłku, miała przed oczami mnie. - przywołuje mnie gestem dłoni. - Chodź.

Też tego chcę...

Jezu, McMillan, nie!

Stoję w bezruchu, taksując go wzrokiem. Ma na sobie trzy częściowy garnitur - spodnie chyba właśnie stały się za małe - i idealnie ułożone czarne włosy...

Ulegam. Podchodzę do mężczyzny, pociągając go w swoją stronę za krawat w czerwone paski. Przejeżdzam paznokciami po jego karku, łącząc razem nasze usta. Czuję wino i coś ostrego, pewnie byli z Owenem w restauracji obok na lunchu.

- Co jadłeś? - odrywam się od niego, i powoli ściągam z jego ramion marynarkę.

- Stek - odchrząkuje, popychając mnie w stronę szyby. - Ściągnij koszulę, ale zostaw narazie spodnie.

Rozpinam powoli guziki swojej białej, satynowej koszuli. Mężczyzna robi krok w tył, aby mieć lepszy widok na moją osobę, ale nadal jest na wyciągnięcie ręki. Ściągam z ramion koszulę, rzucam ją na fotel należący do Prezesa, i grzecznie czekam.

- Charlotte?

Odpinam klamrę z włosów, po czym odkładam ją na biurko.

- Tak, Olivierze?

PERFECT ENEMIES Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz