22. Olivier

9.8K 276 19
                                    

Jak kurwa zmyć kobiecie makijaż? O to jest pytanie! Od dwudziestu minut przeglądam filmiki w internecie, żeby zmyć jej to, bo podobno może dostać pryszczy, czy coś.

Charlotte od godziny śpi głęboko, przytulona do mojej poduszki. Leżałaby na mnie, ale postanowiłem być wielkoduszny. McMillan będzie napewno jutro obolała, ale przynajmniej wiem, że mi ufa. Problem zacznie się wtedy, gdy dowie się o Phoenix... Ale nie mogę do tego dopuścić.

Po kolejnych kilku minutach osiągam swój cel, bo już wiem, jak pozbyć się tego pudru i tak dalej. Idę do łazienki, biorę wacik i płyn micelarny, a następnie delikatnie jeżdżę wacikiem z płynem po jej twarzy, aby jej nie obudzić. Gdy cera jest już czysta, idę do łazienki ze szklanką, do której nalewam wody i biorę kolejny wacik, oraz coś, co nazywa się tonik.

Tonik, to ja mogę pić.

Charlotte mruczy coś szukając mnie ręką przez sen, lecz nie otwiera powiek co ułatwia mi zadanie, bo cholera wie, czy by mnie nie zabiła za dotykanie jej.

Myję jej wodą twarz, a chwilę później tonikiem. Gdy Charlotte jest w końcu gotowa do spania, wyrzucam zużyte waciki do kubła, a resztę odnoszę.

Gdy wracam do łóżka, przesuwam delikatnie kobietę na bok, a następnie, gdy wygodnie leżę, przysuwam ją do siebie, a ona nieświadomie wtula się w mój tors.

Uśmiecham się... tak, kurwa, uśmiecham się, bo Charlotte McMillan się do mnie przytula. Dlaczego to robię? Nie mam pojęcia! Mam nadzieję, że szybko zasnę i nastanie nowy dzień, bo znów chcę ją nienawidzić.

Po chwili namysłu dochodzę do wniosku... No dobra, poczekam trochę z tą nienawiścią, żeby nie spieprzyć jej niespodzianki.

Pierdolonej niespodzianki ode mnie...

                                          ***

Po porannym prysznicu odpisałem na kilka maili i zadzwoniłem do firmy upewnić się, czy aby napewno wszystko w porządku. Gdy ubrałem się już w czarne dżinsy i tego samego koloru bluzę z kapturem, postanowiłem obudzić węgielka. Ten czarnuch śpi jak niedźwiedź, a już dawno powinna wstać.

Podchodzę do łóżka i ściągam z niej kołdrę, a następnie łapię za kostki u nóg i ściągam z łóżka. Brunetka przez moment się nie budzi, ale gdy w końcu otwiera oczy...

- Aaa! Craig, Craig! Puszczaj mnie, idioto! - próbuje złapać się prześcieradła, które ciągnie się za nią.

Gdy jej nogi już prawie całe są na ziemi, łapię ją za biodra i rzucam na środek łóżka.

- Nie mamy czasu, McMillan. Jak dobrze, że w końcu wstałaś - uśmiecham się zadowolony z siebie, po czym wchodzę na łóżko.

- Daj mi spać! Jest weekend! Sobota! - bierze poduszkę i przyciska sobie do twarzy. - Jezuuu... - marudzi. - Zimno mi.

Wywracam oczami.

- Tak lepiej? - pytam i kładę się na nią, aby moje ciepło ją rozgrzało.

- Lepiej - odpiera ściągając poduszkę z twarzy, i wpatrując się w moje usta.

Całuję ją tak delikatnie jak za pierwszym razem lata temu, skradając z jej ust cichy jęk. Odrywam swoje usta od jej, drażniąc jej skórę na szyi jednodniowym zarostem.

- Masz piętnaście minut na ogarnięcie się, inaczej idę bez ciebie - wstaję.

- Nawet nie wiem gdzie! Co ty wymyśliłeś? - siada zakrywając nagie piersi, patrząc na mnie wyczekująco.

- Coś.

- Coś - powtarza. - Chcesz mnie zamordować? W końcu nie jestem już potrzebna. - wzrusza ramionami.

Wybucham śmiechem, kręcąc przy tym głową.

- Ja nie. Ale skąd mam wiedzieć, co planuje Myszka Miki?

- Myszka? Jaka, kurwa... - mruży oczy. - Olivier! - wybiega z łóżka zaplątana w kołdrę, prawie się zabijając. - Zabierasz mnie do Disneylandu?! - kładzie dłonie na moich ramionach i zaczyna podskakiwać jak dziecko.

- To miała być niespodzianka, ale jeszcze byś zadzwoniła po policję... - mówię przez zaciśnięte zęby, udając obrażonego.

- Fakt, tak mogłoby być - wzrusza ramionami, nie puszczając mnie. - Ale teraz tego nie zrobię! - przytula mnie niespodziewanie, po czym biegnie do łazienki.

Gorzej będzie, jak mnie przez to polubi.

Wariatka.

- Tylko nie polub mnie przez to, czarnuchu!

- Pierdol się, Craig. Po moim trupie! - zamykają się za nią drzwi, ale po krótkiej chwili znów otwierają. - Co z moim makijażem? - pyta. - Zmywałam go? Kiedy?

- Nie wiem. - podchodzę do okna. - Spałem. Może wstałaś w nocy i...

- Zmyłeś mi go? - pyta cicho, jakby niedowierzając.

No a kto? Krasnoludki?

- Zmyłem. Nie mogę pozwolić, abyś za szybko dostała zmarszczek. Muszę dbać o reputację firmy, a dwudziestokilkulatka na stanowisku asystentki, która wygląda jak ropucha mi tego nie ułatwi. - kłamię.

Słyszę ciche prychnięcie, i trzaśnięcie drzwiami.

Patrzę przez okno na miasto z chęcią skoczenia do jakiegoś sklepu i kupienia czegoś pysznego jak najszybciej, ale muszę poczekać na czarnowłosego zgreda. Pewnie na chwilę po moich słowach strzeli focha, ale nie powiem jej przecież, że zrobiłem to, bo zrobiło mi się jej szkoda.

Zrobiło mi się szkoda Charlotte McMillan, gorzej być nie może.

PERFECT ENEMIES Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz