10. Olivier

10.6K 322 7
                                    

Kennedy Evans

Ciało mojej nowej asystentki cały czas odtwarza mi się w głowie. Ma krągły tyłek i całkiem płaski brzuch, długie do pasa czarne włosy i brązowe oczy. Jednak, gdy posyła mi swój zalotny uśmiech, od razu moje myśli schodzą na inny tor. Jest w niej coś pociągającego, ale nie wystarczającego, żeby wciąć ją pod ścianą jeden jedyny raz. Wygląda na taką, która by jęczała jak gwiazda porno i błagała o więcej, a później by chciała jeszcze więcej i więcej, każdego dnia. - Niestety, jedyne co mógłbym jej zapewnić to to, że miałaby skrępowane nogi, żeby nie móc wstać od pierdolonego biurka jak Mackenzie.

Przeglądam właśnie raporty i analizy, gdy natrafiam na papiery spięte spinaczem z podpisem Charlotte. Są przedstawione wykresy i porównane kwartały z ostatnich dwóch lat, oraz...

Co do chuja?

Na trzeciej kartce narysowała małego tygryska z piłeczkami, którymi żongluje nad głową. Siedzi on na środku diagramu kołowego, który przedstawia procenty mężczyzn na całym świecie z długościami penisów.

Wybucham śmiechem mówiącym ,,zemsta" i wyrywam to gówno, a następnie podnoszę się z fotela i wychodzę ze swojego biura.

- Panie Craig? - Kennedy wstaje zza swojego miejsca. - W czymś panu pomóc?

Posyłam jej wkurwione spojrzenie i wymijam, żeby wejść do prywatnej windy. Wciskam okrągły przycisk i drzwi rozsuwają się, a ja wchodzę do środka i klikam numer trzydzieści, bo niestety, ale moja prywatna winda zatrzymuje się tylko na pełnych numerach.

Wysiadam i wchodzę na klatkę po której niedawno uciekała McMillan, po czym na odpowiednim piętrze popycham drzwi. Wszyscy w tym Hailey wystawiają głowy zza swoich boksów i, gdy dociera do nich kto to taki, podnoszą się z przerażonymi minami.

- Dzień dobry, panie prezesie. - Wszyscy mówią w tym samym czasie, jakby ćwiczyli to od dawna.

- Nie będzie on dobry dla wszystkich - Kwituję wściekle.

Dosłownie dwa metry ode mnie ktoś prycha lekceważąco, myśląc, że mu się upiecze.

Nie dzisiaj, kotku.

Odwracam się w stronę tej osoby, zaciskając wściekle szczękę.

Jednak ktoś nie wstał - myślę. McMillan nadal siedzi na czterech literach, wpakowując w swoje usta sałatkę i uśmiechając się do mnie z ustami pełnymi sałaty.

- Jaja sobie, kurwa, robisz, McMillan?! - Rzucam w nią wyrwanym dokumentem.

Czarnowłosa nie przestaje rzuć, ale kątem oka spogląda na papier.

O tak, zrobię Ci siarę, skarbie. - Mam ochotę wykrzyczeć jej to w twarz, ale jest zdecydowanie za dużo osób.

- Oh, ja robię sobie jaja? To przecież ty je masz, Craig. - Robi słodkie oczka.

Kilka osób za nami parska śmiechem.

Zobaczymy kto będzie się śmiać jak polecą wypowiedzenia.

- Masz za dużo wolnego czasu? Może dojebać Ci jeszcze roboty?! - Krzyczę, a wokół nas zbiera się coraz więcej ludzi. - Aż tak ci na łeb padło, żeby robić wykresy długości fiutów w Korei? - Podchodzę i uderzam pięścią w jej biurko. - Może za mało w życiu widziałaś, co?

Ktoś z tyłu znów parska.

- Wystarczy... - Zaczyna stukać końcówką widelczyka w zęby. - że widziałam twojego, szefuńcio.

Tłum wybucha głośnym śmiechem, ale, gdy odwracam się w ich stronę z wypisanym na czole ,,zaraz was zwolnię", milkną od razu.

Kobieta wstaje z miejsca, aby dorównać mi trochę wzrostem.

PERFECT ENEMIES Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz