31. Charlotte

8.2K 237 12
                                    

Mam na niego poczekać piętnaście minut, tak?

Cholera, minęło trzydzieści.

Trzydzieści minut czekam na niego w restauracji, a on nawet nie raczy odebrać telefonu. Wstaję od stołu dając znać Samuelowi, że idę do toalety i zostawiam torebkę.

Gdy wchodzę do łazienki nie ma nikogo, więc mogę wybrać jakąkolwiek kabinę.

Po skorzystaniu z toalety chcę popchnąć już drzwi kabiny, lecz słyszę głosy i śmiechy jakichś trzech dziewczyn rozmawiających po angielsku.

- Słyszałyście? Olivier Craig podobno jest we Włoszech! Podobno widziano go z tą czarnowłosą kobietą, która była z nim na gali! - piszczy jedna z nich.

- Ten przystojny biznesmen z Chicago? O cholera, ona to ma szczęście - odzywa się druga.

- Czy ja wiem... Jest pierwszą, która się z nim pokazała. Co jeżeli naprawdę jest gejem i zdobili to tylko dlatego, aby ludzie przestali gadać? - trzecia z nich również podejmuje ten temat.

- Oh, no daj spokój! - odzywa się ta, która sprzedała im informacje. - Może po prostu nie lubi dzielić się życiem prywatnym.

- Jezu, dziewczynooo - wzdycha. - Kto normalny nie lubi blasku fleszy? Pomyśl tylko... Napewno nie biznesmen!

Wywracam zirytowana oczami i popycham drzwi, a oczy Świętej Trójcy padają na mnie. Mierząc je wzrokiem podchodzę umyć ręce, po czym wymijam trzy farbowane blondynki z otwartymi ustami - jakby zobaczyły pieprzonego ducha.

- Nie jest gejem, zapewniam. Mam to sprawdzone, dziewczyny - puszczam do nich cwaniacko oczko, gdy drzwi toalety powoli się za mną zamykają.

Zadowolona z siebie wygładzam materiał brązowej sukienki przed kolano, idąc z uniesioną głową do naszego stolika, który nadal jest pusty.

- Pan Craig będzie dosłownie za minutę - oznajmia Samuel. - Gdy tutaj przyjdzie, ja państwa zostawię - Uśmiecha się uprzejmie, po czym oddala się na kilka metrów, wracając na swoje stałe miejsce posterunku.

Wkurzona już do granic możliwości zachowaniem Craiga, sięgam po telefon do torebki i wybieram numer Tracy, aby zabić czas, lecz drzwi do restauracji w tym samym momencie otwierają się i wchodzi on - Pan i władca tego świata - Olivier pieprzony Craig.

Odwracam głowę w przeciwną stronę niż którą kroczy on, nie mając zamiaru spojrzeć na niego, dopóki nie otrzymamy karty dań.

- Przepraszam, Charlotte.

Słyszę po drugiej stronie lokalu śmiechy dziewczyn, które spotkałam w toalecie. Zmierzają w naszą stronę, lecz w odbiciu widzę jak się zatrzymują na widok Craiga siedzącego przy stoliku.

- Co było takiego ważnego? - wciąż na niego nie patrzę. Nie zasłużył.

Blondynki wycofują się powoli z pola widzenia.

- Spójrz na mnie - każe.

- Nie.

- Węgielku.

- Nie, nie spojrzę.

- Charlotte - zmienia ton głosu na bardziej ostry.

- Tak, to ja. Ładne imię, no nie? - unoszę lewy kącik ust, którego nie zauważy.

- McMillan.

- Oh, to też ja.

- Wiem. To nazwisko znajduje się na mojej czarnej liście.

Uchylam lekko usta i otwieram szerzej oczy uderzając ręka w stół, po czym szybko odwracam się w jego stronę, i...

- Nawet nasze ubrania są stworzone dla siebie - porusza znacząco brwiami.

PERFECT ENEMIES Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz