5. Przebaczenie

156 9 0
                                    

Perspektywa Rainbow Dash

Ciężko mi mieszkać razem z Applejack po tak długiej przerwie. Jest to dla mnie coś zupełnie nowego, odzwyczaiłam się od troski i miłości. Przez te dwa lata byłam skazana sama na siebie. Podejmowałam się prac w ciemno, bez umowy i odwalałam tak zwaną brudną robotę.

AJ pracowała dziś na swoim stoisku, bo Bon Bon się rozchorowała, więc zajęła dziś jej miejsce. Postanowiłam zrobić coś dla blondynki, ugotuje obiad. Kucharz ze mnie żaden, ale liczą się chęci, więc chwyciłam kluczyki od motocyklu blondynki, ponieważ swojego nie odebrałam jeszcze od przyjaciółki. Podobno Rarity praktycznie w ogóle go nie używała, więc nie wiadomo jak wygląda, trzeba będzie popatrzeć czy nadal jest sprawny.

Ubrałam się i pojechałam do sklepu, jest końcówka jesieni, więc robi się coraz chłodniej. Nie minęło 10 minut i byłam na miejscu.

Rozglądając się po półkach sklepowych przy końcu alei zauważyłam mężczyznę o włosach granatowych jak noc.

- Cholera. - powiedziałam cicho do siebie. Był to Soarin. Wiem, że te kilka lat temu zraniłam go strasznie, więc wątpię że chce mnie widzieć, chociaż stęskniłam się za nim, dam mu lepiej spokój.

Przechodząc w pośpiechu obok chłopaka z rąk wysunął mi się makaron, niestety zauważył to i sięgnął po paczkę. Kiedy uniosłam wzrok na niego przyglądał mi się pytająco.

- Dziękuję. - podziękowałam i weszłam w pośpiechu do kolejnej alejki. Mam nadzieję, że mnie nie poznał. Te brązowe włosy mylą każdego, więc o tyle dobrze.

Wybierając wino ponownie spostrzegłam chłopaka. Przechodząc obok mnie rzucił szybko:

- Jeszcze raz się spotkamy i kawa. - zaśmiał się, a ja tylko niepewnie się uśmiechnęłam i wróciłam do poprzedniej czynności.

Kiedy miałam już wszystkie składniki udałam się do kasy, aby zapłacić za zakupy. Kolejka na szczęście nie była długa, więc poszło w miarę sprawnie.

Wróciłam do domu i przygotowałam wszystko co potrzebne do zrobienia spaghetti, jednak jeszcze miałam sporo czasu, więc postanowiłam pójść pobiegać, puki nie ma śniegu i nie chodzimy w zimowych ubraniach. Przechadzając się ulicami Canterlot w parku napotkałam osobę, tą samą co w sklepie. Śledzi mnie on dzisiaj czy co? Nie zważając na obecność chłopaka na ławce w parku przegbiegłam obok, jednakże na moje nieszczęście poznał, że jestem tą samą osobą ze sklepu.

- Hej!? Znów się widzimy. - krzyknął do moich pleców. Niechętnie powoli się odwróciłam i podeszłam do niego wyjmując słuchawki z uszu.

- Już 3 raz. - powiedziałam spokojnie. Mój głos nie zmienił się zbyt bardzo, jednak był trochę bardziej ochrypnięty niż 2 lata temu. Chłopak, więc chyba dlatego nie poznał mnie.

- Jestem Soarin, może dałabyś wyciągnąć się na kawę? - zapytał.

W głębi duszy chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się.

- Jestem w związku, więc się nie umawiam. - odparłam.

- Nie musi być to od razu randka, tylko zwykle spotkanie i plotki przy kawie. - uśmiechnął się.

- Ah, no nie wiem. - powiedziałam.

- Nie daj się prosić, jestem Soarin jak mówiłem, a ty to? - zapytał.

Wzięłam głęboki oddech i wydusiłam z siebie:

- Wiem, że masz na imię Soarin. - spojrzał na mnie pytająco. - Kopę lat Kosiarz. - uśmiechnęłam się nie pewnie.

- Rainbow Dash? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Tak, to ja. Jednak spieszę się. Narazie. - powiedziałam szybko i pobiegłam w stronę mieszkania.

Nawet nie wiem czy mi odpowiedział, chciałam odejść stamtąd jak najszybciej, aby uniknąć rozmowy o tych strasznych czasach.

Zgodnie z planem zrobiłam obiad i już siedziałam razem z ukochaną i zajadałam się posiłkiem.

- Dziękuję słoneczko, było przepyszne. - powiedziała blondynka odchodząc od stołu.

Niedługo po niej także skończyłam jeść, załadowałam zmywarkę do naczyń i dołączyłam do oglądania jakiegoś filmu razem z ukochaną. Było to jakieś romansidło, lubię w sumie taką tematykę filmów, więc oglądałam z zaciekawieniem.

- Wszystko w porządku Rainbow? - zapytała zielono oka.

- Nie do końca, widziałam dziś Soarin'a. - wyznałam. - obawiam się, że nadal ma do mnie żal o to wszystko co stało się kiedyś.

- Myślę, że nie. Gdy cię szukałam, pomógł mi niejednokrotnie, również zależało mu na tym, żeby cię znaleźć. Za dużo rozmyślasz. - powiedziała i wplotła palce w moje włosy, bawiąc się kosmykiem włosów i zakręcając go o palec.

- A ty, masz do mnie żal o to wszystko? Szczerze powiedziawszy czuje się nieswojo, weszłam tak nagle do twojego życia jak gdyby nigdy nic i jest w porządku? - zapytałam.

- Słonko, nie zamartwiaj się tak. Szukałam cię cały ten czas i w końcu jesteś tutaj obok. Jestem teraz najszczęśliwszą osobą na świecie, nie pozwolę aby cokolwiek nas teraz rozdzieliło. Liczysz się tylko ty i ja, nikt inny. - uspokoiła mnie.

- Dziękuję mała, dziękuję za wszystko. - wtuliłam się w nią.

- Dla ciebie wszystko. Kocham cie Dashie. - powiedziała.

- Też Cię kocham słodka. - przytuliłam dziewczynę jeszcze mocniej. - Ale tak właściwie. - oderwałam się od niej i stanęłam nad nią. - Czy zostaniesz ponownie moją kobietą? - zapytałam i wyciągnęłam z kieszeni jej stary pierścionek zaręczynowy. - to nie zaręczyny, lecz pytanie o związek, bo oficjalnie razem nie jesteśmy. - uśmiechnęłam się.

- Oczywiście, że zostanę twoją kobietą. - uśmiechnęła się, po czym przysunęła dłoń i nałożyłam pierścionek na jej palec, wtedy zauważyła, że ja nadal noszę swój. Na widok pierścionka uśmiechnęła się i wstała, aby mnie pocałować.

Położyła dłonie na moich policzkach i delikatnie zaczęła całować. Kiedy nasz pocałunek trwał już dłuższą chwilę, usiadłam i pokazałam gestem, aby przysiadła na mnie.

Kiedy to zrobiła ponownie zaczęła mnie całować, oplotła ręce wokół mojej szyi, a moje spoczęły na jej talii. Blondynka podwinęła moją koszulkę i po chwili ją ściągnęła. Nie przerywając pocałunku jeździła delikatnie dłońmi po moich ramionach i brzuchu, kiedy ja chciałam uczynić to samo z górną częścią garderoby dziewczyny ktoś zadzwonił do drzwi.

Applejack wstała i wpuściła do środka gościa, którym okazał się być Soarin. W między czasie ponownie założyłam koszulkę i podeszłam do ukochanej.

- O świetnie, szukam ciebie Dash. Możemy porozmawiać? - zapytał.

- No jasne. - odparłam niepewnie.

Po chwili siedzieliśmy w salonie i czekałam, aż zacznie mówić.

- Dlaczego wręcz uciekłaś dziś z tego parku? - zapytał smutno.

- Ah myślałam, że nie chcesz mnie widzieć. - odpowiedziałam.

- Dlaczego miałbym nie chcieć?

- Patrząc na nasze relacje sprzed dwóch lat, to przez sytuację ze Spitfire, nienawidziłeś mnie.

- Kraksa, to było dawno, poza tym chroniłaś tylko Applejack, nie nienawidzę cię, wręcz przeciwnie. Tęskniłem za tobą, w Wondercolts było nudno bez ciebie. - zaśmiał się.

- Tak, mega. Foot była super kapitanem, ale było zbyt spokojnie. - zaśmiała się Applejack.

Wyjaśniłam z Soarin'em wszystko i chyba wybaczył mi moje postępowanie, co mnie cieszyło, bo był dla mnie ważny. Mam nadzieję, że wszystko będzie się po kolei układać.

AppleDash... nowy początek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz