Perspektywa Applejack
Zegarek wskazywał coś około godziny 2, kiedy ostatni raz na niego spojrzałam. Wtulona w ukochaną po prostu zasnęłam, nawet nie wiem kiedy. Jednak, gdy się obudziłam byłam w sypialni, a Dash obok mnie nie było, nie powiem, że nie, ale zdziwiło mnie to. Tęczowa lubi sobie pospać, więc zaniepokojona wstałam i poszłam rozejrzeć się po mieszkaniu. Zajrzałam w każdy kąt mieszkania, jednak ani śladu po kobiecie.
Zdenerwowana chwyciłam za telefon i próbowałam się dodzwonić do niej, jednak bezskutecznie, bo jej telefon znajdował się na szafce nocnej obok łóżka. Martwiłam się strasznie, gdzie ona może być. Może wpadam w paranoje, ale pierwsze co mi przyszło do głowy, to to, że znów uciekła. Zmartwiona siedziałam w sypialni i czekałam, aż w końcu wróci.
Minęło 30 minut, godzina, półtora, aż nagle drzwi od mieszkania się otworzyły.
- Dash, gdzieś ty była... Wiesz jak się martwiłam? - mówiłam zrozpaczona.
- Przepraszam cię mała, byłam pobiegać, nie mogłam zasnąć. - wyjaśniła spokojnie.
- Zostawiaj chociaż kartkę następnym razem albo zabieraj telefon. - wtuliłam się w nią.
- Dobrze, obiecuję, że następnym razem tak zrobię. - dała mi buziaka w czubek glowy.
- Chodź spać, puki jeszcze się opłaca. - odparłam i pociągnęłam ją za sobą.
Obudziłam się po 10, ukochana jeszcze spała, więc postanowiłam zrobić dla niej śniadanie. Zaczęłam przygotowywać składniki na naleśniki, które podam z musem jabłkowym, malinami i nutellą.
Kiedy wszystko było gotowe poszłam ją obudzić, żeby zjadła.
- Dashie wstawaj, śniadanko gotowe. - kucnęłam obok łóżka i wsunęłam kosmyk jej włosów za ucho.
Zanim cokolwiek powiedziała, to się oczywiście przeciągnęła.
- Śniadanko? - zapytała z uśmiechem.
- Tak, naleśniki zrobiłam, chodź jedź, puki ciepłe. - wyszłam z sypialni, a ona zaraz za mną.
Po śniadaniu postanowiłam zrobić pranie, potem odwiedzimy moją rodzinkę na farmie.
Przeglądać rzeczy do prania na bluzie Rainbow zauważyłam czerwoną plamę, która wyglądała jak krew...
- Rainbow, od czego ta plama? - zapytałam wchodząc do jadalni.
- Em, od ketchupu pewnie, jak wczoraj jadłyśmy to się ubrudziłam zapewne. - odparła swobodnie.
- A możliwe bardzo. - przytaknęłam i wróciłam do wstawiania prania.
Potem trochę obie ogarnęłyśmy mieszkanie i ubrałyśmy, aby pojechać na farmę.
Oczywiście na miejscu przywitała nas ciepło Winona oraz moja siostra, która bawiła się z dziewczynkami ze znaczkówej ligii przy sadzie. Ledwo zdażyłyśmy wejść do domu, a rodzina czekała już na nas z wieściami.
- O siostra! Fantastyczne, że jesteś. - powidział uśmiechnięty Big Mac.
- Coś się stało? - zapytałam niepewnie.
- Ależ skąd, usiądźcie najpierw, wtedy pogadamy. Kawę, herbatę? - zapytała bratowa.
- Ja kawę poproszę. - odpowiedziałam.
- Rainbow, a ty? - zadała kolejne pytanie.
- Kawe. - uśmiechnęła się.
Siedząc wspólnie rozmawialiśmy o świętach, sylwestrze i ogólnie co się działo w ostatnim czasie, jak się okazało nowiną, którą chciał przekazać nam brat, było to, że Sugar Bell jest w ciąży. Cieszyłam się szczęściem brata, Dash chyba też, bo była uradowana, gdy usłyszała o dziecku. Cieszę się, że nasze rodziny się lubią.
W pewnym momencie zamyśliłam się trochę, wracając myślami do wczorajszego wieczoru z wizuwalizwałam sobie mnie i Rainbow w salonie i wtedy miała szarą koszulkę, jak i bluzę potem, a owa czerwona plama znajdowała się na bluzie brązowej... Coś mi tu nie gra, ale dlaczego miałaby mnie okłamywać. Tą samą brązową bluzę miała na swoim nocnym wyjsciu, więc czy aby na pewno wyszła pobiegać? Zaniepokoiło mnie to, ale narazie nic jej nie będę mówić, puki nie będę miała pewności. Moje zamyślenie zostało zauważone przez ukochaną.
- Mała, w porządku? - zapytała zmartwiona.
- Tak, zamyśliłam się po prostu. - usmiechnęłam się i zaczęłam temat Apple bloom, ciekawa byłam jak radzi sobie w szkole.
Wspólnie zjedliśmy obiad, a potem postanowiłam, że pojedziemy na lodowisko, zadzwoniłam do przyjaciółek, czy były by chętne na takie wyjście i zgodziły się bez wahania.
- Ha, ciekawe czy potrafię jeszcze jeździć. - powiedziała Dash.
- Jak wywijasz na łyżwach, tak jak na rolkach to na pewno! - odparłam.
- Och skarby, ale mistrzynią na lodzie jest zdecydowanie Pinkie. - powiedziała pewnie Rarity.
Jak mówiła, tak było Pie była świetna. Jednak każda z nas przynajmniej raz się przewróciła, ale Twi chyba najwięcej, śmiechom nie było końca, wszystkie bawiłyśmy się super, Dashie chyba także, bo uśmiech z twarzy jej nie chodził. Dobrze było ją widzieć szczęśliwą.
Po godzinie jazdy pojechałyśmy do kawiarni na kawę, aby się trochę ogrzać.
- Rany, nie pamiętam kiedy ostatnio się tak bawiłam. - powiedziała Sunset.
-Było ekstra. - odparła z entuzjazmem Dash.
Poplotkowałyśmy trochę i się każda rozeszła się w swoją stronę. Ja postanowiłam w drodze powrotnej popytać trochę ukochaną.
- Dashie, skarbie mam do ciebie pytanie. - zaczęłam.
- Słucham cię.
- Skąd tak właściwie masz pieniądze, bo nie pracujesz, a na moim utrzymaniu absolutnie nie jesteś? - zapytałam.
- Wiesz, chwytałam się różnych robót na czarno, żeby mnie policja ani nikt nie znalazł, bo jednak jak wiemy się ukrywałam i po prostu odkładałam pieniądze, bo nie miałam na co wydawać. - wyjaśniła.
- Rozumiem, może pogramy dziś na gitarach i w końcu dokończymy nasz utwór? - zapytałam.
- O jacie, jak ja dawno nie grałam na gitarze, ciekawe czy nadal potrafię.
Nie zostawię tak tej sprawy z plamą, muszę się dowiedzieć, co tak naprawdę robiła czy może jednak wyszła pobiegać, narazie tam temu spokój, ale jak mówiłam nie pójdzie to w niepamięć...
CZYTASZ
AppleDash... nowy początek
Fanfic🌈🍎 3/3 Witam w kolejnym fanfiction o tych dwóch niezwykłych osobach jakimi są Applejack i Rainbow Dash, jest to 3 cześć, także polecam najpierw przeczytać dwie wcześniejsze. Czy Spitfire odpuściła i zostawiła je w spokoju? Gdzie wyjechała Rainbo...