Rozdział 3

1.6K 124 10
                                    


-Julia-

Nie mogę pozbyć się z głowy natrętnych myśli, które w obecnej sytuacji nie powinny mnie tak frasować. Należałoby bowiem pomyśleć nad ucieczką lub jakimś planem który pozwoliłby mi na wypłynięcie z głębokich wód oceanu pochłaniającego mnie z każdym dniem coraz bardziej.

Pozostawało jedynie proste pytanie. 

Jak długo utrzymam się jeszcze na powierzchni?

 Pod wierzchnią warstwą czekała na mnie ciemna otchłań, która wbrew pozorom nie była wcale takim złym rozwiązaniem. 

Kiedy pracowałam w szpitalu wielokrotnie było mi dane obserwować jak ludzie pełni nadziei i woli walki powoli, nieubłaganie zanurzali się pod powierzchnią. Gdy ból i strach przejmował kontrolę chęć zatopienia się była widoczna w ich oczach tak doskonale, że któregoś pięknego dnia doszło do mnie, że czasem poddanie się jest po prostu łatwiejszą drogą. 

Ja jednak nie mogę się poddać, a przede wszystkim nie potrafię tego zrobić. Odkąd pamiętam mam wrażenie, że istnieje dla ludzi i swoją siłą zgarniam ich wątłe ciała spod powierzchni zimnej głębi. 

Poza tym obiecałam to mojemu dziadkowi i zamierzam dotrzymać słowa. 

Nie zmienia to jednak faktu, że nie potrafię zatrzymać strachu pełzającego jak dziki wąż wzdłuż mojego kręgosłupa. 

Diabeł wie o mnie to, co tak bardzo chciałam ukryć. Zapytał mnie o mojego narzeczonego, a to oznacza, że znają moje prawdziwe nazwisko. 

To zaś prowadzi do prostej konkluzji. 

Marco mnie znalazł. A teraz chce mnie wystraszyć bym zrozumiała, że od niego nie da się uciec i tak po prostu zacząć życia na nowo. 

Aby uspokoić myśli zaczynam przechadzać się po celi której powierzchnia jest kilkukrotnie większa od mojego pokoju, który wynajmowałam na studiach. 

Moje ciało jest słabe, blade i z pewnością naznaczone wieloma bliznami, które są ukryte pod długą koszulką. 

Plus w tej całej sytuacji jest taki, że mogę normalnie się poruszać, a Diabeł był tak miły, że zostawił mi tę swobodę wychodząc po prostu z pomieszczenia. 

No i dał mi przy okazji patrzałki bez których ani rusz. 

Wyczuł moje kłamstwo na kilometr. Nie jest to jednak nic dziwnego, bo przecież ten człowiek zajmuje się wydobywaniem informacji na co dzień. Zapewne odczytuje wszystko z mowy mojego ciała. 

Przez głowę przelatuje mi obraz jego twarzy. Po włożeniu na nos okularów spojrzałam na mężczyznę mając dzięki szkłom dość wyraźny widok. I przyznam w duchu, że jego uroda gdyby nie pasy przytrzymujące mnie wtedy w miejscu zwaliłaby mnie z nóg. Czarne jak noc oczy patrzyły na mnie intensywnie i nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Diabeł toczy jakąś wewnętrzną walkę. W jego spojrzeniu dostrzegłam wahanie i dziwne przyciąganie, którego nie mogłam niczym wytłumaczyć. 

Może chodziło o to, że chciałam dać mu trochę swojego pozytywnego myślenia, którego miałam w nadmiarze? Jemu z pewnością przydałaby się dawka optymizmu. 

Mój wzrok zatrzymuje się na stoliku znajdującym się nieopodal fotela. Długi blat, a na nim rozłożone błyszczące narzędzia, które jak sądzę mają sprawić by osoby siedzące na fotelu odczuwały ból i cierpienie. 

Przyglądając się każdemu przedmiotowi myślę nad motywem dla którego Marco kazał mnie tu sprowadzić. 

Czyżby Diabeł pracował dla niego? Jeśli tak to czemu to wszystko miałoby służyć? Przecież mógłby osobiście ukarać mnie za ucieczkę. No chyba, że mężczyzna któremu nadałam przydomek Diabeł jest gorszy niż mój narzeczony. 

Bo leczysz duszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz