Rozdział 13

1.2K 109 17
                                    

Kochani bardzo was proszę o ponowne przeczytanie tych rozdziałów, które były przez ostatni rok dostępne. Chciałabym żebyście odświeżyli sobie historię Ethana i Julii zanim zaczniecie czytać ich dalsze losy.

Miłego czytania <3


-Ethan-

Widok jaki mam teraz przed oczami wywołuje we mnie jakiś dziwny rodzaj uwolnienia. Poranna mgła, wysoka ściana drzew, które dają wrażenie odgrodzenia od świata oraz rześkie powietrze. Od lat to właśnie stanie na tym tarasie i wpatrywanie się w przestrzeń pozwala mi wrócić do rzeczywistości po koszmarach, które jak jeszcze wczoraj sądziłem, miały odejść bezpowrotnie. 

Od ponad roku nie miewałem snów, w których wracała do mnie moja przeszłość jednak jestem głupcem jeśli myślałem, że taki stan rzeczy będzie trwać już zawsze. Nie da się wymazać przeszłości, a już na pewno nie da się o niej tak po prostu zapomnieć. 

Jeśli do tej pory nie miałem pewności co do tego, że pobyt Julii w moim domu jakimś cudem otworzył zamknięte przed laty szuflady, tak teraz mogę śmiało stwierdzić, że jej obecność przypomina mi o istnieniu ciemnych zakamarków umysłu, które tak skrzętnie jak dotąd udawało mi się ignorować. 

Oddycham głęboko, napawając się świeżym powietrzem i próbuje uporządkować chaos w mojej głowie, który pozostawił po sobie kilkugodzinny sen. Powinienem czuć się zmęczony, powinienem też czuć się źle lecz zamiast naturalnych emocji w moim wnętrzu rośnie wciąż ciążąca mi złość. 

Sam nie wiem w kogo chciałbym skierować ten gniew. Wiem jedynie, że muszę się skupić, bo zaczyna to wszystko wpływać na moją niezawodność, która w pracy zawsze była moim nieodzownym kompanem. 

- Śniadanie gotowe - słyszę za plecami cichy głos Wandy jednak zanim zdążę się odwrócić jej sylwetka znika w głębi posiadłości. Moja gosposia ma do mnie żal, który jak sądzę będzie rósł z każdym dniem coraz bardziej. W końcu i ona będzie chciała uciec ode mnie jak najdalej. 

Przemierzam niewielki korytarz łączący jadalnie z częścią tarasową gdy w mojej głowie pojawia się kuszący swoim spełnieniem pomysł. 

Pomysł, by zajść do pokoju gościnnego i zobaczyć czy Julia się już obudziła.

Zaciskam zęby, po czym ciężkimi krokami idę w stronę jadalni mając przy tym wrażenie, że z każdym kolejnym ruchem moje stopy zatapiają się w podłodze. Jakby ktoś chciał dać mi do zrozumienia, że obieram zły kierunek. 

Sam przed sobą nie potrafię się przyznać jak bardzo chcę zobaczyć Królewnę Śnieżkę i jak bardzo jednocześnie nie chcę przekonać się jaka będzie jej reakcja na mój widok. 

Czuję teraz tą samą bezradność, która obezwładniała mnie podczas przebywania u trenerów. Różnica jednak polega na tym, że wtedy byłem nastolatkiem, który bez przygotowania został rzucony do paszczy lwa pragnącego rozszarpać mnie na kawałki i napawać się przy tym moim cierpieniem. Teraz powinienem sam dyktować warunki, a wszelkie emocje, które mają zły wpływ zduszać w zarodku. 

Jak to możliwe, że do tej pory nie miałem z tym problemu?

Z moich rozmyślań wyrywa mnie dźwięk zwiastujący połączenie. Zerkam na wyświetlacz i marszczę brwi w zdziwieniu na widok imienia mojego szefa. 

- Lucas, za godzinę będę w posiadłości - oznajmiam nie czekając na zbędne przywitania, po czym upijam łyk gorącej, czarnej kawy. 

- Zostań dziś w domu. 

Zamieram w bezruchu kiedy dociera do mnie sens jego słów. 

- Przejmujemy dziś transport. Na pewno nie będę wam potrzebny? - dopytuje obojętnym tonem choć w środku mnie szaleje prawdziwa burza. 

Bo leczysz duszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz