-Julia-
- Poznałam Marco na jednej z imprez organizowanych na kampusie. Byłam na pierwszym roku i to był dla mnie ciężki czas. Niespełna kilka miesięcy wcześniej zmarł mój dziadek. Był mi bardzo bliski, właściwie traktowałam go jak ojca. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowych kiedy miałam siedem lat i od tego czasu byłam pod opieką dziadków. Kiedy zaczęłam studia mój dziadek był już w złym stanie, a kiedy zmarł niesamowicie ciężko było mi się pozbierać i dotrwać końca roku akademickiego. Na tej imprezie tak naprawdę znalazłam się przypadkiem. Szukałam tam mojej koleżanki, z którą miałam przygotować projekt. Marco podszedł do mnie i zaczął ze mną rozmawiać, a moja natura nie pozwoliła mi go spławić. Lubię być uprzejma dla ludzi - stwierdzam przenosząc wzrok na Lucasa. Jego spojrzenie po moich słowach staje się nieco łagodniejsze choć na twarzy nie można dostrzec żadnej oznaki uczuć. Poprawiam więc swoje okulary i kontynuuje opowieść ponownie zatracając się w widok za oknem, który pomaga mi się wyciszyć. - Słuchałam go i uprzejmie mu odpowiadałam, ale patrząc na to po dłuższym czasie mogę stwierdzić, że przykuł moją uwagę spostrzegawczością. Odczytał ze mnie wszystko jak z otwartej księgi. Zauważył moje cierpienie i to, że słucham go cierpliwie tylko dlatego, że nie chce sprawić mu przykrości. Stwierdził bez ogródek, że chciałabym jak najszybciej stamtąd uciec. I miał rację. Zanim zdążyłam zareagować już odprowadzał mnie do jednego z domów studenckich, w którym miałam swoje lokum. Nasza relacja rozwijała się dość wolno, ponieważ moja żałoba zamykała mnie w kokonie zbudowanym z samotności i wspomnień mojej rodziny. Powoli jednak wypełnił swoją obecnością tę całą pustkę. Zakochałam się w nim i wierzyłam w to, że to dziadek postawił go na mojej drodze bym szybko wróciła do normalnego życia.
Robię pauzę, przełykam ślinę, a następnie biorę kilka głębokich oddechów. Po chwili czuję, że mogę w końcu zacząć drugą, gorszą część, o której ciężko mi mówić spokojnie. Staram się jednak by mój strach nie zapanował teraz nade mną do tego stopnia bym nie mogła powiedzieć temu człowiekowi tego, co być może pomoże mi przetrwać. Mam bowiem nadzieję, że Lucas okaże mi zrozumienie, choć to głupie zważając na to, że działa w tej samej branży co mój były narzeczony.
- Nie potrafię określić kiedy to wszystko zaczęło się zmieniać. Z perspektywy czasu myślę, że pierwsze sygnały zaczęły pojawiać się w mojej głowie tuż po przyjęciu od niego pierścionka zaręczynowego. To było naprawdę dziwne. Mówił, że jest zapracowany i dlatego wraca późno z uczelni, ale coraz częściej wracał pod wpływem alkoholu. Zmieniło się także jego zachowanie. Początkowo były to nieznaczne zmiany, takie jak ignorowanie mnie czy głupie komentarze na temat mojego wyglądu. Jednym z przełomów, który kazał mi zastanowić się głębiej nad naszą relacją był moment, w którym nazwał mnie żałosną suką próbującą zbawić świat. Zrobił to kiedy wróciłam do domu zapłakana, po tym jak przeżyłam pierwszą w mojej karierze zawodowej porażkę. Co z tego, że byłam wtedy jeszcze studentem skoro stałam na korytarzu szpitala i obserwowałam jak lekarze informują rodzinę młodego chłopca o jego śmierci i miałam świadomość, że ja również nic nie mogę z tym zrobić. I mimo, że nie byłam wtedy jeszcze chirurgiem, to odczułam to z taką samą mocą jak przy każdym kolejnym zgonie, który miał miejsce już podczas mojej rezydentury. Z resztą, tu nie liczy się stanowisko, a fakt, że nie zdołało się komuś pomóc. W końcu przyszedł ten dzień, który zmienił między nami wszystko. Marco wrócił późną nocą i bez wątpienia w jego krwi płynął jakiś narkotyk. Poznałam to po rozszerzonych źrenicach i dziwnej wesołości. Przyznam szczerze, że tamtego dnia pierwszy raz zobaczyłam w jego spojrzeniu szaleństwo. Najpierw uderzył mnie w twarz uśmiechając się przy tym szeroko. Kiedy siła ciosu powaliła mnie na podłogę poczułam ból w okolicach brzucha. Następnego ranka klęczał przy mnie i płacząc przepraszał za to co zrobił. Zrozumiałam, że ma jakieś problemy, że coś musi się dziać. Bez powodu przecież ludzie się tak nie zmieniają, prawda? Gdybym wtedy wiedziała jak bardzo się mylę od razu spakowałabym walizkę i uciekała jak najdalej. Zamiast tego odezwała się moja pozytywna strona, która wciąż wierzy w dobro i kazała podać mu pomocną dłoń. Rozmawialiśmy długo i przyznał się w końcu do tego, że zajęcia na uczelni, ogrom wiedzy do przyswojenia oraz nacisk ze strony rodziców przerosły go i przez to zaczął ćpać. Zaproponowałam mu terapię i zgodził się na nią od razu. Już wtedy mogłam zauważyć, że coś w ty wszystkim nie gra. Uzależniona osoba nie zgodziłaby się tak szybko na moje rozwiązanie. Zrozumiałam to kiedy po dwóch tygodniach ciągłego wymigiwania się uderzył mnie po raz kolejny. Dopiero wtedy zaczęłam łączyć fakty. To, że zaczął przychodzić późną nocą. To, że zaczął inaczej się ubierać. To, że nagle stać go było na drogie, markowe garnitury, a przecież nie pochodził z bogatej rodziny. Jego rodzice ledwo dawali radę opłacać mu studia. I wreszcie to, że zaczął patrzeć na mnie zupełnie inaczej niż przez pierwsze lata naszej znajomości. Nie było już uprzejmego, błyskotliwego i zatroskanego chłopaka. Za to codziennie wchodził do naszego domu mężczyzna z cwaną, pewną siebie postawą, z coraz to bardziej obrzydliwym uśmiechem za którym kryło się prawdziwe zło. Miałam tylko jego i wciąż wierzyłam, że to przez nałóg. Niestety to co przeżywałam w domu powoli zaczęło być zauważalne również kiedy przebywałam wśród ludzi. Pan Thompson wielokrotnie rozpoczynał rozmowę na ten temat jednak nie chciałam go martwić. Przejął nade mną piecze i przypominał mi mojego dziadka. Kiedy uczyłam się pod jego czujnym okiem i z czasem sama zaczęłam leczyć ludzi czułam się szczęśliwa i Marco tego nie zmienił nawet kiedy nie dotrzymał obietnicy i nie poszedł na odwyk. Prawda była jednak taka, że to właśnie praca dawała mi ukojenie i była dla mnie swego rodzaju przystanią.
CZYTASZ
Bo leczysz duszę
RomanceNa wstępie autorka prosi o przeczytanie poprzednich części, ponieważ książki są powiązane ze sobą :) Słoneczko - tak nazywają Julię wszyscy ci, którzy mają okazję poznać tę wyjątkową kobietę. Wciąż uśmiechnięta i odnajdująca plusy w każdej, nawet n...