Rozdział 17

2.3K 132 27
                                    

-Ethan-

Podejrzewałem, że Lucas oszczędzi Julię, ale w najśmielszych snach nie przypuszczałbym, że wpadnie na tak absurdalny pomysł, jakim jest pozostawienie jej w moich rękach. 

Czuję jak nagły gniew wzbiera w moich żyłach. Zanim jednak znajdzie swoje ujście dosłownie wypycham Julię na korytarz, sam zaś zatrzaskuje drzwi do gabinetu Michaela. Spoglądam na twarz Lucasa, która w tym momencie wykazuje niemałe zadowolenie. 

Mimo, że w moim wnętrzu szaleje prawdziwe tornado, na zewnątrz pozostaje spokojny i obojętny. Jeśli Lucas sądzi, że zdejmę maskę opanowania to niestety spotka się z rozczarowaniem. 

Ta mała dziewczynka nie zdoła mnie złamać. 

Wkładam dłonie do kieszeni, po czym wolnym krokiem kieruje się w stronę okna, z którego widać miasto. 

- Próbuje zrozumieć co kierowało tobą kiedy podejmowałeś taką, a nie inną decyzję i szczerze mówiąc nie potrafię rozwiązać tej zagadki. Możesz mnie łaskawie olśnić? - pytam lustrując otoczenie widoczne przez panoramiczne okno. Nie potrzebuje widzieć jego twarzy by wiedzieć, że jego decyzja jest ostateczna. Lucas rzadko zmienia swoje postanowienia, a kiedy już mu się to zdarza to musi być ku temu naprawdę solidny powód. 

- To proste. U ciebie będzie najbezpieczniejsza poza tym poznaliście się już, a dla pozostałych jest jeszcze kimś obcym - odpowiada spokojnie choć coś z tyłu głowy mówi mi, że się uśmiecha. 

Prycham pod nosem na te niedorzeczne słowa, po czym odwracam się tak by patrzeć mu w oczy. Ktoś powiedział mi kiedyś, że wówczas rozmowa staje się bardziej poważa więc to dokładnie tak jak sytuacja, w której teraz jestem. 

- Ma być u mnie bezpieczna po tym jak przetrzymywałem ją w piwnicy i omal nie zabiłem? Pojebało cię Lucas? Poza tym jeszcze niedawno każdy z was chciał się pozbyć jej i oddać z powrotem Luciano by sam się nią zajął więc skąd teraz nagle ta chęć ochrony?

Czuje, że to wszystko ma drugie dno i im dłużej o tym myślę tym więcej pytań chciałbym zadać mojemu szefowi, który jak widać wie coś o czym ja nie mam pojęcia.

- Nie okłamujmy się przyjacielu. Nie potrafiłeś zrobić jej większej krzywdy i wiedział to każdy z nas. Jednak ty uparcie chciałeś sobie udowodnić, że ta kobieta nie przestawiła czegoś w twojej upartej głowie. Jestem pewny, że nie zrobisz jej krzywdy, chyba że nieumyślnie albo w wyniku udowodnienia sobie jakiś chorych fanaberii - rzuca z przekąsem, po czym krzyżuje dłonie na piersi i czeka na moją odpowiedź. Wygląda tak jakby czekał aż zacznę protestować.

Tylko, że ja nie mam tak naprawdę żadnych argumentów, które mogłyby podważyć jego słowa. Widział przecież jak motałem się ze swoimi demonami kiedy miałem wyciągnąć ze Śnieżki kluczowe informacje. 

No właśnie, przecież ona może równie dobrze kryć tego całego Marco, czy jak mu tam. Od razu wypowiadam na głos swoje myśli. 

- A co z informacjami, które miałem z niej wydobyć? Nie sądzisz, że to trochę ryzykowne? Jeśli jest w zmowie z tym idiotą to niepotrzebnie wdamy się w konflikt między nim, a Luciano. Sami się podkładamy w te ich przepychanki. 

- O to akurat nie musisz się martwić. Julia nie spiskuje z Marco co więcej raczej nie ma o nim za dobrego zdania - komentuje z rozbawieniem moje słowa. Mam wrażenie, że on w ogóle mnie nie słuchał dopóki nie dociera do mnie całkowity sens tego co powiedział. 

- Nie rozumiem, przecież ona jest jego narzeczoną, do cholery! Poza tym gdyby życzyła mu źle nie sądzisz, że wyśpiewałaby mi wszystko już na pierwszym przesłuchaniu?

Bo leczysz duszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz