27.

2 0 0
                                    

Większość dni mijała mi w dość miłej i spokojnej atmosferze, niektóre spędzałam sama inne z przyjaciółmi kolejne z Aronem a poszczególne z Kate i Tatą. Wszystkie dni były zaś dość nerwowe, jednakże nikt nie mówił o tym co go trapi, każdy wolał trzymać to w sobie, w pewnym momencie po prostu czułam się dość źle psychicznie gdyż po prostu nie miałam nawet sił wstać z łóżka. Czułam się dobrze, a nawet bardzo dobrze fizycznie, ale psychicznie już nie. Coś mnie przygniatało, coś co tłumiłam w sobie przez dłuższy czas i nikomu nawet nie wspominając o tym.

Drogi Pamiętniczku.
Ostatnie dni są dla mnie dość ciężkie, choć poniekąd wielu powiedziałoby iż wyolbrzymiam. Czuję się ostatnio obserwowana. Głupie co? Czasem spoglądając w nocy przez okno mam uczucie jakby za krzakami ktoś się czaił  i patrzył czy zaś jestem w domu, a innym razem mam uczucie jakby ktoś po prostu za mną szedł. Nie szedł w wolnym tępie, ale w przyspieszonym jak ja gdy tylko czuje się źle.
Czy to sen? Czy może jakaś schiza? Nikomu nie chce nawet o tym wspominać gdyż każdy ma swoje problemy a ja w ostatnim czasie dość dużo ich narobiłam.

Zamknęłam dziennik i odłożyłam go pod materac mojego łóżka. Od paru tygodni notuje to co mnie przytłacza i co czuje, czasami mi to pomaga lecz tez nie zawsze i pomimo wielu przeciwności losu Ja nie chce nikomu mówić wielu rzeczy: Wole trzymać je w sobie w swojej głowie w jednej z najgłębszych szufladek mózgu. Tej skrytej i zamkniętej na klucz i dostępnej tylko dla mnie.

Są momenty gdy mam ochotę pobiec do Stelli czy do Arona i się wygadać, ale coś mówi mi w głowie, że powinnam sobie dać spokój. Powinnam poradzić sobie z problemami sama a nie wciągać w to każdego a od siebie to odsuwać, to ja jestem osoba prowadząca się przez życie, z delikatna pomocą znajomych, nikt wiecznie nie będzie mi pomagał. Nie ma na to nawet szans.

Kiedyś babcia powiedziała mi twoje życie jest pisane odgórnie, jeśli będą stawać przed toba złośliwości to nikt inny poza toba nie stawi im czoła. Tymi słowami chciałbym kierować się w swoim życiu, ale naprawdę nie zawsze mam taka możliwość, czasami czuje się jak największy śmieć i zły promyk w tej rodzinie.

Od lat powtarzano mi, iż jestem wartościowa tak samo jak każdy na tym świecie, że każda osoba ma znaczenie lecz czy to jest prawda? Czy każdy z nas ma w sobie taka moc aby dać wszystkiemu rade? Niektórzy potrafią poddać się po dostaniu jedynki z matematyki, inni potrafią się z tego śmiać. Kolejni zaś są katowani we własnym domu przez własnych rodziców za złe stopnie, ale nie widza iż to właśnie przez nich jest źle. To oni są tym złym ogniwem w życiu danych osób.

Miałam to szczęście, że trafiłam na naprawdę porządnych rodziców, choć mama w pewnym etapie swojego życia po prostu się poddała, ale ja nie chciałabym tak skończyć. Nie chciałabym tak zakończyć swojej historii.

- Vanessa słońce, wyszłabyś zaraz z Ptysiem na spacer? - usłyszałam głos Kate. - Ojciec zdarzył ci przekazać ze Morganowie będą na kolacji? - zapytała nim zdążyła wyjść.

- Nie, nie wspomniał. - mruknęłam marszcząc brwi. - Z jakiej okazji?

- Bez okazji, tak o. - zaśmiał się kobieta razem ze mną wychodząc z pokoju, do tylnej kieszeni szarych jeansów wsunęłam swój telefon i podążyłam z kobieta w dół.

- Ptysiek! - Zawołałam a po chwili pod moimi nogami był już biszkoptowy mopsik. - Spacerek z najlepsza ciocia? - zaśmiałam się gdy ten zakręcił się wokół własnej osi i zamerdał radośnie ogonkiem. Zapięłam mu smyczek i podeszliśmy do drzwi. - Za pół godziny wracamy. - rzuciłam przekraczając próg. - Dawno nigdzie z toba nie szlam słodziaku. - uśmiechnęłam się do niego.

- Kogo ja widzę! - przymknęłam oczy słysząc głos naszej sąsiadki Pani Anderson. Odwróciłam się w jej kierunku aby móc na nią spojrzeć. - Vanessa, kierunek studiów już wybrany? Coś ty taka niemrawa? Wyprostuj się kobieto! - Rzuciła poważnie. Zaśmiałam się.

Stay with me, baby. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz