8

1.2K 46 0
                                    


Jude przez kilkanaście minut podróży próbowała namówić swojego "porywacza", by wypuścił ją na najbliższej stacji. Vania jednak zbywał ją na każdym kroku. 

Dziewczyna straciła po raz kolejny nadzieję. Po raz kolejny, ktoś przejmuję nad nią władzę. 

- Pracujesz dla niego, zgadza się? - spytała, przyciszonym głosem. Jude umiała łączyć kropki. Już na samy początku był przekonana, że kierowca musi być z nim powiązany. Vania kiwnął niepewnie głową. Widział jak zaciska szczękę i dłonie w pięści. Denerowała się, a on wcale się jej nie dziwił. - Zabije mnie, tak? Bawicie się, by dało to wam więcej satysfkacji?

- Nie zabijamy niewinnych osób - wytłumaczył, nie próbując ukryć zdystansowanego tonu.

- Ukradłam wam koperte z pieniędzmi.

- Znalazłaś - poprawił. - Jeśli dalej ją masz, możesz czuć się bezpieczna.

- A jeśli nie? - zapytała, drażniąc Vanie. Jude nie umknęło głośne westchnienie mężczyzny.  

- Wtedy też byśmy cię nie zabili.

- Więc co teraz ze mną będzie? 

Vania nie miał pojęcia, co odpowiedzieć dziewczynie. Nie znał szczegółów tego, co planuję jego szef. Sam obawiał się, co uroiło się w głowie przyjaciela.

- Najwyraźniej wpadłaś w oko szefowi - zaczął, dosyć dwuznacznie. Jude zerwała się ze swojego miejsca, będąc już w stanie wybić okno i z niego wyskoczyć. - Znaczy, chodziło mi bardziej o to, że żyjesz w dosyć nieciekawych warunkach jako młoda dziewczyna. 

- Wiele młodych kobiet musi w takich żyć, co to zmienia? - burknęła oburzona. 

- Nie każda musi dodatkowo pracować w tanim barze, mieszkać w kamienicy połączonej z burdelerem, gdzie kręcą się dilerzy. Miałem podobną sytuację. Szef lubi pomagać ludziom w opresji.

Parsknęła. Jude po prostu zaśmiała się, wybijając z rytmu Vanię. Ani razu nie widział jej śmiejącą się, więc ten widok był dla niego bezcenny. Wyglądała wtedy nie do poznania. Zmarszczone kąciki oczu, rozciągnięte, pełne usta, powodowały, że dojrzał w niej prawdziwą, czerpiąca z życia dwudziestolatkę. 

- Tylko nie próbuj mówić, że nie potrzebujesz jej - warknął, - Mieszkasz w norze, nie masz dobrej wypłaty, a ostatnio zostałaś pobita.

- Skąd o tym wiesz? - wysyczała w jego stronę.

- Bo później to ja sprułem tego dilera.

Diewczynie opadła szczęka na słowa kierowcy. Ze zmarszczonymi brwiami, obserwowała Vanię, który zjechał na leśną dróżkę. Czuł wzrok Jude na sobie, ale nie odwrócił się w jej stronę. Ta dalej przetwarzała jego słowa.

Czuła się w jak jakimś tanim filmie akcji. Oparła się o siedzenie, mając już dosyć tej całej szopki. Nie miała nic. Było już jest wszystko jedno, co się z nią stanie.

Vania zaparkowałam naprzeciwko drewnianego mieszkania, który jego szef wykupił kilka lat temu. To tutaj chował się, gdy miał wszytskeigo dosyć i potrzebował chwili odpoczynku. Rzadko, kiedy się to zdarzało, ale facet miał sentyment do tego miejsca. 

Gdy tylko dziewczyna zeskoczyła na grunt, Vania pojawił się przy jej boku. Nie miał zamiaru lecieć za nią, gdy postanowi wbiec do lasu. Otaczało ich same runo leśne.

Zaprowadził ją do środka, gdzie oboje uderzyło ciepłe powietrze i przyjemny zapach sosny. Vania od razu skierował dziewczyne w stronę wolnego pokoju. Pchnął drewnanienę drzwi, ukazując przytulny wystrój. Ciemnobrązowe łózko z białą pościelą, na który dziewczyna chciała rzucić swoje ciało, rozkoszując się nowym, czystym materiałem. Na podłodze wyłożone jaśniejsze, drewnanie płytki, a ściany pomalowano beżową farbą. Zerknęła na dużą meblościankę, w której mołaby pomieścić cały sklep. 

- Rozgość się - rzucił. - Mam kilka spraw do załatwienia, więc możesz w tym czasie zajrzeć do reszty pokoi. Wszystko jest zamknięte, nawet okna, więc nic nie kombinuj. Na zewnątrz są kamery, przypominam. 

Opuścił dom, zostawiąc samą dziewczynę. Usiadła na miękkim łóżku, przejeżdżając reką po gładkim materiale. Wahajac się przez resztę czasu, skierowała się do salonu, gdzie mogła juz zerknąc na jego asortyment. Duży telewizor, kominek i rozkładana sofa. Dalej znajdowała się kuchnia połączona z jadalnią, kolejna sypialnia, łazienka. Nigdy nie przebywała w takim dobrze wystrojonym i bogatym mieszkaniu. Części z tych sprzętów widziała pierwszy raz na oczy.

To było dla niej nierealne. 

- To musi być jakaś pułapka - wyszeptała sama do siebie, łapiąc za głowę, która od dorbych kilku tygodni nie miała, ani jednego dnia spokoju. - Co ja tu robię?

Owinęła swoje nogi ramionami, kuląc się na wygodnej kanapie. Próbowała poskładać swoje myśli, wytłumaczyć zaistniałe sprawy, ale nie mogła znaleźć żadnego punktu wyjścia.

W pewnej chwili nawet zastanowiła się, czy nie powiadomić policji. Szybko zrezygnowała, nie miała zamairu dolewac oliwy do ognia. 

Przyjdzie któryś z mężcyzzb, odda mu kopertę i wróci do swojego nędznego życia.

Nawet nie pcozuła, jak jej powieki zaczęły opadać, uspiając na wygodnej kanapie. Jej organizm potrzebował dobrej dawki snu. Nabawiła się bezsenności, która dobrze wyniszczyła jej zegar biologiczny.

Vania w tym czasie pojawił się w biurze swojego szefa. Rzeźnik siedział rozłożony na wielkim, skórzanym krześle, śledząc na kompuetrze dokumenty, które przed chwila przesłali mu pracownicy.

Zerknął przez chwilę na nowo przybyłego, wracając do pracy.

- Dziewczyna jest w mieszkaniu - mruknął, siadając na kanapie, naprzeciwko przyjaciela. - Próbowała uciec z miasta, złapałem ją w idealnym momencie.

- Dobra robota, Vania - chłopak przewrócił oczami na wymijające słowa szefa. Zawsze tak mówił, by go zbyć. 

- Jest dosyć zmieszana i zdenerowana.

- Nie dziwie się - uciął. 

- Bądź proszę, delikatny rozmawiajac z nią. 

- Mówisz mi jak mam rozmawiać z kobietami? - wychylił się z ekranu, zerkając poddenerowany na przyjaciela.

Vania prychnął, krzyżując kostki. 

- Czasami źle dobierasz słowa - wyjaśnił m delikatnie. 

Rzeźnik wrócił do swojej pracy, chcąc skończyć jak najwcześniej i uporać się z dziewczyną. Nawet teraz nie miał pojęcia, co ma jej zaproponować i jak to wszystko ustalić. Ale chciał mieć ją blisko. Tłumaczył sobie, że dziewcztna zdążyła już poznać dużo rzeczy, jego twarz, kopertę i wpływy, więc była groźnym świadkiem. Potrzebowała pomocy, więc manipulacją nią nie powinna mu sprawić problemu.

Vania towarzyszył mu przez chwilę, ale szybko uciekł. 

Rzeźnik przesłał już ostatni email i wiaodmosć do wyższych działów, zamykając laptopa. Odpiął kilka guzików czarnej koszuli, czując, że materiał dusi go. Marzy, by pojawić się w domu, zrzucić ubrania i położyć się na łóżku. Miał jeszcze jedną sprawę do rozwiązania. I wcale nie taką prostą, jak się wydaję. 

Jego głowa od kilku dni kręci się wokół Vaugh. 

Skierował się do wyjścia, gdzie zasiadł do auta. Ma jeszcze półgodzinną podróż do mieszkania, gdzie przebywa dziewczyna. 

KOPERTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz