23

960 60 4
                                    

Zazwyczaj nie piszę takich notek, ale tym razem chciałam podziękować za komentarze i gwiazdki. Mam świadomość, że książka nie jest idealna, posiada błędy, które po zakończeniu będę chciała poprawić. Czasami ponowne przeczytanie i sprawdzenie, nie pozwala mi wyłapać wszystkiego. Rozdziały będę chciała dodawać regularnie (co 1-3 dni), w zależności od czasu :) Niestety (lub stety) studiuję i jestem w trakcie praktyk, które utrudniają mi pisanie. 

Była dopiero godzina jedenasta, a Jude kończyła już swoją trzecią kawę. W tej chwili żałowała, że zgodziła się wziąć zmianę w sobotę, po tym, jak z przyjaciółmi odprawiła parapetówkę w domu. Nie pamięta za dobrze, co działo się późną nocą, ale brud, puste butelki i czerwona plama na dywanie, tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że to może nawet i lepiej.

Omijała lustro szerokim łukiem, by nie widzieć swoich podkrążonych oczu, cieni pod nimi i odrostu na czarnych włosach. Małymi krokami zaczęła przyzwyczajać się do nowego wyglądu. To Kiara głównie pomogła jej wyjść ze stanu "szarej myszki", kupując całą szafę ubrań, w których poprzednia Jude Vaugh nie śmiałaby ubrać. Zaczęła się nawet malować, mimo że do tej pory w kosmetyczce miała tylko stary podkład i korektor.

Kobieta nie tylko przeszła glow up z wyglądu, ale jej psychika się polepszyła. Uczęszcza to terapeutki, która przepisała jej leki przeciwlękowe. Pomagały jej pozbyć się natrętnych myśli o Morozovie. Bywały momenty, gdy zastanawiała się, co teraz się z nim dzieje.

Oficer, z którym miała przyjemność po raz kolejny przebyć przesłuchanie, nie przekazał jej nic istotnego. Rzucił jakąś "tajemnicą państwową". Jude postanowiła nie brnąć dalej. Być może los znów się do niej odwrócił i pomoże pozbyć się nieprzyjemnych wydarzeń i osób.

- Straszna ulewa na dworze - Jude odwróciła się w stronę męskiego głosu. Filiżanka, która czyściła, prawie wylądowała na kafelkach.

- Wystraszył mnie pan - bąknęła, odkładając naczynie na suszarkę.

- Nie pan, wystarczy Yuri.

- Wybacz, Yuri - ucięła, zerkając, jak mężczyzna poprawia swoją marynarkę. Garnitur należał do tych z wyższych połki i trzeba przyznać, że Yuri prezentował się w nich, bardzo dostojnie. - Znamy się?

Mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo.

- Sądzę, że nie będziesz mnie pamiętać - mruknął. - Podwójne espresso, na wynos.

Jude niepewnie odwróciła się w stronę maszyny, wsypując nowe ziarna kawy. Kończyły się opakowania, więc musi przesłać szefowi nową listę zakupów.

- Wiesz, może co u Morozova? - zamarła.

Gorący wrzątek polał się po jej palcach, na co zacisnęła boleśnie szczękę. Ból pomógł jej orzeźwić umysł po usłyszeniu dobrze znanego nazwiska.

- Nie znam nikogo, o takim nazwisku - rzuciła przez ramię, nawet nie odwracając się w stronę mężczyzny.

- Nie bądź głupia. Wiem, że dobrze znasz go.

Odwróciła się z wrzącym kubkiem, stawiając go zbyt gwałtownie na ladzie. Kilka kropel rozbrysło się po białym marmurze. Być może, jeśli przed sobą, miałaby normalnego klienta, przeprosiłaby i zaczęła ścierać ciecz. Nie teraz.

- Przepraszam, ale coś się panu pomyliło - rzuciła, nawet nie próbując zachować miłego tonu. Dobrze, że akurat w knajpce nie było nikogo, kto byłby świadkiem tego przedstawienia.

- Wyobraź sobie, że też znam się dobrze z nim.

- Jak tak dobrze go znasz, sam powinieneś wiedzieć, co u niego.

- Nie sądziłem, że jesteś taka zadziorna - oparł się o ladę, zbliżając się do kobiety. Nie przesunęła się nawet o milimetr, obserwując starszego mężczyznę. - Morozov musiał nieźle się z tobą bawić. Za ile rozszerzyłaś przed nim nogi?

Kawa, którą dopiero postawiła na marmurze, niefortunnie wylądowała na jego białej koszuli. Odskoczył gwałtownie do tyłu, odklejając od siebie przemoczony materiał. Zszokowany wrócił wzrokiem na zadowoloną z siebie dziewczynę.

- Pożałujesz tego - warknął, gromadząc ją wzrokiem.

- Do widzenia - rzuciła na odchodnę.

Teraz musiała tylko posprzątać ten bałagan.

Jude wróciła do mieszkania później, niż to planowała. Skoczyła do pobliskiego marketu, kupując najpotrzebniejsze rzeczy. Spędziła w kolejce długie trzydzieści dwie minuty, z powodu zepsutych dwóch kas. Szkoda było jej kasjerki, która ledwo wyrabiała z tłumem klientów, narzekających w kolejce.

Jakież było jej zdziwienie, gdy od progu, usłyszała nawijającą Kiarę. Spodziewała się, że znów rozmawia przez telefon ze swoją matką. Myliła się i to bardzo.

Torba z zakupami spadła na ziemię. Jude zaniemówiła, nie wierząc, że właśnie przed nią na fotelu siedzi Vania. W najlepsze rozmawiający z jej przyjaciółką.

- O! Jude - przyjaciółka wreszcie zwróciła na nią uwagę. - Co nie mówiłaś, że zaprosiłaś dzisiaj swojego kolegę?

Kiara dobrze grała, od razu rozumiejąc, co właśnie dzieję się w ich mieszkaniu.

- Nie zapraszałam nikogo.

- Przykro mi to słyszeć - Vania przekręcił głowę, dokładnie skanując nową wersję Jude Vaugh. - Zmieniłaś się.

- Wyjdź z mieszkania.

- Wybacz, ale nie mogę - wstał ze swojego miejsca, spacerując po pomieszczeniu. Jude irytowała jego obecność i fakt, że jakby gdyby nic, ogląda ich książki i dekorację. - Rozmawiałaś z Yuri'm?

- Nie sądzę, żeby był to twój interes. Zadzwonię zaraz na policję, jeśli stąd nie wyjdziesz.

- Chcesz, żeby nadal cię przesłuchiwali? - odbił piłeczkę. - O czym rozmawiałaś z Yuri'm?

- Zamawiał kawę - burknęła. - Masz zamiar wypytywać się o wszystkich klientów?

- Radziłbym ci uważać.

- Masz zamiar mnie straszyć? Odwal się od mojego życia. Skończyłam z tym. Morozov siedzi w więzieniu. To wszystko skończone.

- Killian wróci, wiesz o tym.

- Niech sobie wraca, ale niech trzyma się ode mnie z daleka.

- Obawiam się, że to będzie trudne.

Kobieta nie wytrzymała. Zbliżyła się w stronę mężczyzny, który nie w ogóle nie zareagował, gdy złapała go za ramię. Grzecznie pozwolił jej wyprowadzić się z mieszkania. Na odchodne trzasnęła drzwiami, zamykając się na trzy spusty.

- Nie uciekniesz - usłyszała, gdy odchodziła od nich. - Kiedyś będziesz musiała z nami porozmawiać.

Złapała za reklamówkę, zbierając rozrzucone owoce i produkty. Gniew powoli opuszczał jej ciało, ale potrzebowała tabletek, by ponownie nie zwariować. Wszystko się układało, spała regularnie, nie miała ataków paniki, a tu pewnego dnia pojawia się blondyn.

- Gdyby nie okoliczności, poprosiłabym cię o jego numer - Jude rzuciła w stronę przyjaciółki opakowaniem szynki, który trafił ją idealnie w czoło. - Hej!

- Nie chciałabyś wpaść w jego otoczenie.

- Niebezpieczny, mroczny blondyn - rozmarzyła się. - Z trudem powstrzymałam się, by nie zaprosić go do łóżka. Tylko to nie na mnie czekał. To chyba nie on, wkopał cię w takie gówno?

- Nie, nie on.

- Ładny chociaż był?

- Kiara, postradałaś umysł - Jude spojrzała z politowaniem na przyjaciółkę.

- Łobuzi kochają najmocniej - wyrecytowała, po raz kolejny dostając paczką chipsów w głowę. - A tak serio, musisz uważać na siebie.

- Wszystko mam pod kontrolą - uspokoiła przyjaciółkę.

- Zawsze tak mówisz - mruknęła niezadowolona, pomagając jej układać produkty w szafkach. - Możemy zmienić mieszkanie, jeśli będziesz tylko chciała.

- Kiara - Jude spojrzała na przyjaciółkę. W życiu nie sądziła, że w tak krótkim czasie zżyję się z kimś tak mocno. Zaufała jej w momencie, gdy wyciągnęła ją z tego gówna, w który się wpakowała. Gdyby nie ona, właśnie spałaby pod jakimś mostem. - To nasze mieszkanie. Nie będziemy się z niego wynosić.

- Następnym razem, jak tutaj się przypałęta jakiś mężczyzna, zamknę go w kiblu.

- Tak zrobisz - parsknęła. - Tylko poczekaj, aż wrócę, to się razem nim zajmiemy.

- Będziemy siać postrach w naszej dzielnicy - Kiara rozłożyła ramiona. - Muszę zmienić zdjęcie w dowodzie, bo jeszcze mi takie pierdolną w wiadomościach, gdy będą nas poszukiwać.

- Kiara, weź ty się pierdolnij w ten pusty łeb.

KOPERTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz