14

1.1K 48 1
                                    


Obudziła się, wyczuwając pod palcami, śliską powierzchnię. Po chwili zdała sobie sprawę, że znajduję się na skórzanej kanapie. Dalej przebywała w gabinecie Killiana.

- Kiedy ja usnęłam? - wyszeptała, poprawiając swoje włosy, odstające na każdą, możliwą stronę. Wyprostowała dłońmi również pomarszczoną koszulę i podwiniętą spódniczkę.

Killiana nie było w pomieszczeniu. Była sama.

Zerkając za szybę wenecką, zdała sobie sprawę, że już dawno po zamknięciu. Nie było żadnej żywej duszy na dole.

Powróciła ponownie na kanapę, oczekując, aż wreszcie ktoś zawita do pokoju.

Nie czekała długo. Killian wpadł jak burza, zdziwiony, że dziewczyna już wstała. Nie zdążył nawet wypowiedzieć powitania.

- Chcę to zrobić - zerwała się ze swojego miejsca, spoglądając mu prosto w oczy.

Killian zamknął drzwi, zbliżając się powolnym krokiem do dziewczyny. Dobrze wiedział, o czym mówi.

- Jesteś pewna? To może być bardzo drastyczne - zaczął.

- Chcę to zrobić - powtórzyła.

- Cieszy mnie to - odparł zgodnie z prawdą. - Ale musisz jeszcze dużo się nauczyć, bym pozwolił ci stanąć naprzeciwko Drazgova.

- Nie rozumiem.

Mężczyzna wyjął zza paska podręczny nożyk. Jude przez chwilę dostrzegła kaburę, gdzie spoczywał pistolet. Miał przy sobie broń.

Zamarła, gdy wystawił ją w jej stronę.

- Pokaż, jak trzymasz nóż.

Zawahała się, ale niechętnie złapała za rękojeść. Spojrzała z oczekiwaniem na Killiana, który obserwował jej dłonie.

- Owiń go całą rękę i oprzyj końcówkę o grzbiet dłoni - wyjaśnił, obchodząc dziewczynę i stojąc za jej plecami. Lubił to robić. Złapał za jej ramię, poprawiając ich ułożenie. - Musisz trzymać go pewnie, inaczej szybko spadnie z twoich rąk.

Przybliżył swoją twarz, nurkując w jej miękkich włosach. Jude nie mogła się skupić, mając jego ciało tak blisko. Oddech jej przyśpieszył, a nogi nie współpracowały z resztą.

Pomógł jej, oddać pierwszy cios.

- To bardzo ostre narzędzie, ale nie najostrzejsze - wytłumaczył, łaskocząc jej wrażliwą skórę na policzku. - Nie celuj w miejsca, gdzie przebiegają duże naczynia krwionośne.

- Czemu? - spytała.

- Śmierć, takich jak on, powinna trwać długo i boleśnie - zadrżała, prawie tracąc równowagę, ale on zareagował szybciej. Objął jej talię, chowając jej ciało w żelaznym uścisku. Odbiła się od jego klatki piersiowej, wzdychając głośno. - Drżysz z mojego powodu czy Drazgova?

Czuła, że uśmiecha się za jej plecami, zadowolony z zaistniałej sytuacji.

- Nie wiem, o czym mówisz - wyszeptała, drżącym głosem.

- Racja, zapomniałem, że nie miałaś nawet pojęcia, czym jest oral.

- To nie jest śmieszne! - warknęła.

- Oczywiście - zgodził się, przesuwając nosem wzdłuż jej szyi. Zaczerpnęła gwałtownie powietrza, zagryzając dolną wargę. - Sądzę, że potrzebujesz kogoś, kto pomoże ci się wdrożyć w te kwestie.

- Niepotrzebuje - zdecydowała na swoim.

- Moja droga Jude, chętnie bym zmienił twoje zdanie, ale mam kilka spraw do załatwienia - oderwał się od niej. - Vania zawiezie cię do mieszkania.

W samochodzie próbowała dojść do porządku, ale wciąż czuła na swoim ciele, jego wędrujące dłonie. Killian zawładnął wszystkimi jej zmysłami. I vice versa.

- Co powiesz na maraton hororrów? - zapytał Vania, którego od kilku dni, nie schodził dobry humor. Szczerze polubił dziewczynę, z którą spędzał coraz więcej czasu.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Jestem za - mruknęła, posyłając chłopakowi krótki uśmiech.

Dlatego od razu, gdy powrócili do mieszkania, zabrali się do przygotowania popcornu w mikrofali i innych przekąsek, które znaleźli w szafkach. Vania ubóstwiał wszystkie słodycze, ale głównie przepadał za mleczną czekoladą.

Killian w tym czasie zajmował się sprawą Drazgova. Miał na biurku dwa stosy dokumentów i informacji, których jego ludzie przygotowali. On musiał wszystko to przyswoić, a nawet nie był w połowie.

Drazgov skończył psychologię na uniwersytecie Oxfordzkim i kilka lat później rozpoczął literaturę na Harvardzie. Udzielał się na forum szkoły, prowadził bloga, gdzie zamieszczał recenzję książek. Na internecie było pełno zdjęć z jego wolontariatów, gdzie pozował z dziećmi.

Dla ludzi wydawał się wspaniałym wychowawcom i obywatelem.

Typowe. Każdy z nich miał czystą kartę i dobrą opinią publiczną.

Wybiła już dwudziesta. Potrzebował pomocy w ogarnięciu tego wszystkiego, więc wybrał numer swojego przyjaciela. Vania nie odbierał. To do niego niepodobne. Dobrze wiedział, że telefony od Killiana odbiera się od razu.

Zdenerwowany, otworzył aplikację namierzającą. Vania przebywał u Jude.

Nie wiele myśląc, wpadł do samochodu, by zrobić niespodziankę dwójce. Wyciągnie Vanie za uszy, gdy tylko dotrze.

Nie spodziewał się, że dwójka w najlepsze będzie oglądać jakiś film na kanapie.

- O, cześć! - zdziwił się Vania, spoglądając zdezorientowany na mężczyznę.

- Dzwoniłem - mruknął niezadowolony.

- Wybacz, telefon ładuję się w kuchni - wyjaśnił, drapiąc się niezręcznie po głowie. - Dołącz do nas, oglądamy "Zakonnice".

Killian zerknął na dziewczynę, która siedziała po turecku obok Vani. Miała na sobie, jedynie piżamę, składająca się z krótkich spodenek i bluzki na ramiączkach. Wzdychnął, zbliżając się w stronę tej dwójki.

- Posuwaj się - warknął w stronę Vani, zasiadając w środku towarzystwa. Jude poprawiła się na swoim miejscu, podkulając nogi.

Vania po chwili włączył ponownie odtwarzanie filmu.

- Mógłbyś tak nie chrupać? - warknął po chwili Kilian, gdy jego przyjaciel dorwał miskę z popcornem.

- Jak? Tak? - mężczyzna zaczął głośniej mlaskać, jeszcze bardziej wnerwiając swojego przyjaciela.

Ten złapał za poduszkę, nie wahając się i uderzając w jego głowę. Po chwili oboje zaczęli rzucać w siebie przedmiotami, które trafiły do ich rąk. Popcorn walał się po całym dywanie i kanapie. Poduszki latały po całym pokoju. W pewnym momencie, gdy skończyła im się broń, rzucili się na siebie rękoma. Vania nie miał szans w tym starciu, od razu padając długi na dywan. Killian miał już wymierzyć pierwszy cios, gdy oboje to usłyszeli.

Jude śmiała się, ciągle siedząc na swoim miejscu.

Killian zerknął na jej przymrużone oczy, zmarszczony nos i rozciągnięte usta, ukazujące proste zęby.

Jude Vaugh zaśmiała się, po raz pierwszy przy nim.

Był zbyt zaaferowany, by zareagować, gdy Vania zwalił go z jego ciała. To on teraz leżał na ziemi. Kolega od razu z tego korzystał.

- Pomóż mi! - rzucił do roześmianej Jude, która od razu zeskoczyła z kanapy. Przyszpiliła, swoimi drobnymi rękoma, jego barki do ziemi. Killian wciąż obserwował jej twarz.

- Ty przeciwko mi? - uniósł brew, mając jej twarz kilka centymetrów przed sobą. Posłała mu dumne spojrzenie, zadowolona z siebie.

- O chyba telefon mi dzwoni! - wykrzyknął Vania, puszczając przyjaciela i znikając w kuchni.

Uśmiech zszedł z jej twarzy. Killian objął jej ciało, przekręcając ich oboje na druga stronę. Teraz on zawisł nad nią.

- Moja, droga Jude, popełniłaś błąd - wyszeptał, przyciskając swoje mokre usta do jej szyi, w miejscu, gdzie mógł wyczuć jej szybkie tętno. Dziewczyna zaniemówiła, rozkoszując się dotykiem jego ust na skórze.

Zapomniała o Bożym świecie.

KOPERTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz