22

897 51 8
                                    


- Jude, ekspres znów się rozwalił - Kiara pojawiła się u jej boku, niosąc zapełnioną tacę brudnych naczyń i szklanek. Dziewczyna zazdrościła jej równowagi, która pozwalała jej manewrować między stolikami z takim tragarzem.

Kobieta dokończyła czyścić zabrudzony kawą stolik. Pracowały już tu kilka dobrych miesięcy w małej knajpce w środku galerii handlowej. Ich głównymi klientami byli studenci pobliskiego uniwersytetu i pracownicy z korpo, kupujący gotowe, zdrowe kanapki i kawę na wynos. Przyjemna, niewymagająca praca z niezłymi zarobkami.

Dziewczyny dodatkowo dorabiały, pilnując trójkę dzieci sąsiadki, więc bez problemu starczało im na niezłe mieszkanie w bloku.

Ekspres ciśnieniowy często był użytkowany, więc naturalnie, psuł się w najważniejszych momentach w dniu. Dochodziła godzina czternasta i za kilka minut wpadnie tu gromada ludzi, wracających po szkole czy pracy.

- No dalej - warknęła niezadowolona, próbując wydobyć jakikolwiek dźwięk z maszyny. Dopiero gdy wyciągnęła wszystkie części i ponownie ułożyła, ekspres załączył się. 

- Dzień Dobry - usłyszała za sobą.

Jude dostrzegła wysokiego, smukłego mężczyznę. Kolejne, co wpadło w jej oczy to dobrze dobrany garnitur w odcieniu ciemnej zieleni. Do tego elegancki zegarek, wąskie okulary przeciwsłoneczne. Ciemne włosy, lekko siwawe zaczesał do tyłu, podkreślając dobrze skrojoną twarz o wysokich kościach jarzmowych.

- Dzień Dobry. Co mogę podać? - spytała swoim firmowych głosem, uśmiechając się delikatnie w stronę mężczyzny.

- Podwójne espresso, na wynos - odwzajemnił uśmiech.

Kobieta od razu zabrała się za zamówienie. Do papierowego kubeczka nalała wrzącej cieczy, a po pomieszczeniu rozpłynął się zapach parzonej, świeżej kawy. Gdy tylko zaczęła tu pracować, uzależniła się od zapachu i smaku tego napoju.

Złapała za marker, zwracając się w stronę mężczyzny.

- Można prosić imię? - wskazała kubek.

Ich szef podłapał zasady Starbucksa i rozkazał, by każda zamówiona na wynos kawa była podpisywana. Uważał, że ludzie w ten sposób, częściej będą kupować ich napoje. 

- Yuri - rzucił.

- Yuri - powtórzyła, zapisując imię na papierowym kubeczku. - Nietypowe w naszych stronach.

- Moja rodzicielka pochodzi z Rosji - wytłumaczył, odbierając kawę z jej rąk. - Ale wychowałem się w Serbii.

- Niestety nie miała okazji być w żadnym z nich - mruknęła, wbijając w kasę należność. 

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Jestem pewny, że niedługo pojawisz się w którymś z nich.

- Miejmy nadzieję - pokiwała głową, pragnąc zakończyć niezręczną rozmowę. - Wychodzi cztery dolary. Gotówką czy kartą?

- Gotówką, Jude - zostawił na ladzie cały, studolarowy banknot. - Bez reszty.

Jude nie oderwała od niego wzroku, aż do momentu, gdy zniknął w drzwiach. Zerknęła na swoją koszulkę, na której nie miała na sobie identyfikatora. Nie ubrała go dzisiejszego dnia.

Mężczyzna znał jej imię.

- Co powiesz na wieczór przy dobrym alkoholu? - Jude podskoczyła, gdy usłyszała nagle obok siebie przyjaciółkę. - Coś ty taka wystraszona?

- Wybacz - mruknęła, oddychając głośno. - Mam jakiś stresujący dzień.

- Czyli dobrze, że planuję nam wieczór - Kiara błysnęła zębami, układając swoją głowę na ramieniu dziewczyny. - Zaprosiłam Jadona i Landona.



Tak więc wieczór spędzali w czwórkę.

- Mówie wam, to najlepszy serial tego roku! - Landon rzucił swoje reklamówki na blat kuchenny. Jude od razu złapała za paczkę Laysów, otwierając ją i pakując garść chipsów do buzi. Potrzebowała dużo jedzenia i jakiejś rozrywki, by odejść myślami od stresującego dnia. - Może byś poczekała, aż impreza się zacznie, hm?

Jude machnęła ręką, wystawiając w stronę znajomego paczkę, z którą chęcią przyjął. Jadon pojawił się z kilkoma butelkami wysokoprocentowego alkoholu, na który widok, oczy Kiary zabłysły.

- Powiedz, że masz moje ulubione - pisnęła, gdy tylko dostrzegła wiśniowe piwo.

- Padniecie, gdy zobaczycie Daemona! - krzyknął Landon, kierując się w stronę salonu. Zabrał się za włączanie telewizora, a dziewczyny rozsypały przekąski do plastikowych misek.

Nie minęło pięć minut, gdy w czwórkę zasiedli na dużej kanapie. Jude, mimo że ciekawił serial puszczony przez Landona, nie mogła skupić się na fabule. Myślami wciąż krążyła wokół nieznajomego, a alkohol, wcale nie poprawiał jej sytuacji.

- Wyłącz to gówno! - mruknął niezadowolony Jadon, obrywając poduszką od swojego przyjaciela.

- Oglądaj, nie pierdol.

- Masz zamiar oglądać cały wieczór?

- A masz jakiś inny pomysł? - zainteresowała się Kiara, biorąc kolejny, duży łyk swojego piwa. Drugiego.

Jadon wstał z kanapy, zajmując miejsce naprzeciwko trójki, na stole.

- Zagrajmy w wyzwania. Trzeba urozmaicić dzisiejszy wieczór - złapał za pustą butelkę, jakiegoś taniego cydru. Nikt z tutejszych, nie ma pojęcia, jakim cudem tak szybko kończył im się alkohol.

- Mówię od razu, nie chcę latać dookoła budynku w samych gaciach - oburzył się Landon, spoglądając z zarzutem na Kiarę.

Wszystkim przypomniała się sytuacja, która miała miejsce kilka tygodni temu. Landon przegrał zakład i Kiara wymyśliła, by na zimnie, obleciał cały blok w bokserkach. Wrócił, dygocząc z zimna, cały blady i przerażony.

Jadon zakręcił butelkę. Każdy skupił swój wzrok, na kręcącym się szklę. Stanął.

- Kiara, ależ zaskoczenie! - klasnął w ręcę. - Postanawiam, że Landon wreszcie się odegra za ostatni wybryk. Masz pięć minut w łaziencę.

Kiara wybuchła śmiechem, ale grzecznie udała się do małego pomieszczenia. Landon zarumieniony, poczłapał za nią.

- Masz robić wszystko, co on ci rozkażę! - zagroził Jadon.

- Pierdol się - rzuciła Kiara, zanim drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Jude nie miała pojęcia, co ta dwójka może robić w łazience, oboje pijani.

- Zostaliśmy więc sami - wróciła wzrokiem w stronę Jadona, który ponownie zakręcił butelką.

- Ale jesteśmy przecież sami - Jude zdziwiła się, gdy butelka stanęła na niej.

- Co to zmienia? Cykorzysz? - droczył się z nią. - Mam dla ciebie wyzwanie.

Jude wyprostowała się, dalej brnąć w grę. Ze zdziwieniem dostrzegła, że przyjaciel wstał, zmieniając swoje położenie. Ponownie usiadł na kanapie, rozchylając delikatnie nogi i opierając ramiona na oparciu.

- Zatańcz - rzucił, wskazując nosem swoje uda.

Jude od razu zrozumiała, o co mu chodzi.

- Jadon - westchnęła.

- Czas leci - rzucił, pilotem włączając jedną ze składanek Kiary. W głośniach zaczęły pobrzękiwać pierwsze słowa piosenki. - Czyżby Jude Vaugh się bała?

Wiedział, jak namówić dziewczynę. Jude wypiła za dużo, być może nawet potrzebowała chwilowej zabawy, odskoczni. W głowie jej szumiało przez alkohol i głośną muzykę, gdy wskoczyła na jego kolana. Jadon od razu umieścił swoje dłonie na dole jej pleców.

Jude potrzebowała w tej atencji i dotyku. Poruszała gwałtownie biodrami, ocierając się o jego spodnie. Jej ręce błądziły po jego włosach, karku, a później klatce piersiowej. Nie oderwała spojrzenia od jego oczu, widząc narastające pożądanie Jadona.

Wysunął się z kanapy, dając jej więcej możliwości. Złapała za sznurki jego dresów, wyczuwając wypukłość w spodniach. Krótki, zadowolony uśmiech zawitał na jej ustach. Zmieniała swoje ruchy, oglądając jak przyjaciel, głośno oddycha, powstrzymując jęki. 

- Jude - wychrypiał, gdy dziewczyna przyśpieszyła.

Oderwała się od niego, gdy tylko usłyszała otwierające się drzwi łazienki.

- Wygrałam tę rundę.

KOPERTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz