Jude nie mogła powstrzymać narastającego zmęczenia, więc po krótkiej rozmowie z Kiarą, która wciąż dobrze nie wytrzeźwiała, położyła się obok niej. Przez dłuższą chwilę miętosiła w palcach, materiał pościeli, przyglądając się spokojnie oddychającej przyjaciółce. Zazdrościła jej, że mogła w tej chwili ot, tak, po prostu, usnąć w obcym mieszkaniu.
Po raz ostatni powróciła wzrokiem w stronę drzwi, nasłuchując jakikolwiek odgłosów. Cisza.
Zamknęła powieki, oddając się zmęczeniu.
Kiara, po przebudzeniu, najciszej jak mogła, wyczołgała się z poplątanej pościeli. Zacisnęła szczękę, masując skronie. Czuła się, jakby ktoś właśnie przybijał jej gwoździa młotkiem.
Jej kolacja okazała się katastrofą, gdy rodzice jej przyjaciela, stawali się z czasem coraz bardziej natarczywi. Z pytań "Gdzie się spotkaliście?" kończyli na "Kiedy dzieci?". Nie mogła wytrzymać trajkotania jego babki i niezadowolonych min matki, więc wyparowała z mieszkania, pożyczając ze stołu drogie, wytrawne wino.
Jakież było jej zdziwienie, gdy podwózkę zaproponował jej Vania, którego nie widziała na oczy, podczas ostatniej wizyty w mieszkaniu. Być może gdyby nie fakt, że w krótkim czasie wyzerowała alkohol, nie zgodziła się wparować w skórzane siedzenia drogiego Mercedesa.
Jude miała przejebane. Obie, tak naprawdę.
W oknie błysnęły światła, a na podjazd wjechał kolejny samochód. W domu zrobiło się głośniej, a Jude poruszyła się niespokojnie po łóżku. Przyjaciółka poprawiła jej zsuwającą się kołdrę, okrywając zziębnięte ramiona.
Wtedy drzwi się otworzyły, a w progu stanął Vania. Kiara przeskanowała jego strój, czarny, zaczynając od traperów, kolejno luźnych spodniach dresowych i obcisłej koszulce. Mimo złego oświetlenia dostrzegła ślady na jego ubiorze i mogła się domyślić, skąd wraca.
- Śpi? - wyszeptał, zerkając na łóżko.
- Nie widać? - mruknęła, zbliżając się do niego, by czasem nie obudzić drzemiącej przyjaciółki.
- Jak się obudzi, niech zejdzie na dół - polecił. - Killian chce ją widzieć.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Skupiła wzrok na kompletnie innej rzeczy.
- Jesteś ranny - zauważyła, unosząc dłoń. Jej opuszki palców musnęły jego skórę głowy, skąd sączyła się ciepła krew. Odskoczył do tyłu, zamykając jej rękę w ciasnym uścisku. Zmrużyła oczy, zbliżając się do niego jeszcze bliżej. - Radzę ci zabrać rękę.
- Tak? - parsknął pod nosem. - To ty zaczęłaś.
- Bo z twojego pustego łba, leci krew, więc jako przykładna osoba, chciałam pomóc.
Vania miał już odpowiadać, ale dostrzegł ruch za plecami Kiary. Jude przetarła opuchnięte oczy, wstając do pozycji siedzącej. Gdy jej wzrok dotarł na dwójkę, od razu się pobudziła.
- Wróciliście? - wyskoczyła z materaca, zbliżając się do nich.
Vania puścił dziewczynę, która od razu odskoczyła na bok, gromadząc go wzrokiem.
- Killian chcę cię widzieć - zawiązał ręce z tyłu.
Jude przełknęła ślinę, zdając sobie sprawę, co to może oznaczać.
- Złapał go?
Przytaknął.
- Trochę to potrwało, ale udało się go przyprowadzić jeszcze żywego. Nie wiem, ile jeszcze mu zostało, ale Killian wolałby, jakbyś się pośpieszyła.
- Kieruj - ominęła Kiarę, ponaglając wzrokiem mężczyznę.
W piwinicy zrobiło się już mniej tłoczno. Został tylko Killian i Yuri. Tylko jeden z nich przywiązany sznurami do metalowego krzesła, czerpiący swoje ostatnie wdechy.
- Opłacało ci się kablować? - prychnął Killian, zmywając resztki zaschniętej krwi ze swoich dłoni.
- To ty pierwszy - kaszlnął, zagryzając zęby, gdy fala bólu rozlała się po jego klatce. - Rozwaliłeś mój magazyn.
- Bo twoi ludzie robili za kretów w moim klubie, nie pamiętasz?
Yuri opuścił głowę na lewe ramię, obserwując zamrużonymi oczami, zbliżającą się postać Killiana. Zniżył się do jego poziomu.
- Warto było? - powtórzył pytanie.
- Owszem - charknął.
Mężczyzna prychnął, prostując się, gdy metalowe drzwi, otworzyły się. Jude nieśmiało rozejrzała się po pomieszczeniu, a do jej nosa dotarł ostry zapach amoniaku, benzyny i krwi.
Nie zdziwiła się ani trochę, dostrzegając zmasakrowane ciało Yuri'ego. Mimo bólu rosnącego na jego twarzy uśmiechnął się do niej.
- Jude, jak miło cię widzieć - dziewczyna otarła spocone dłonie o materiał spodni.
Jude zwróciła się w stronę Killiana, który oprócz kilka śladów krwi na twarzy i grymasu, wyglądał na nieruszonego. Odetchnęła z ulgą.
- Przeliczyłem się - plunął, a na kafelkach pojawiła się gęsta, krawa wydzielina. - Dobry z ciebie zawodnik, Morozov.
- Czyżbyś właśnie błagał mnie o szybką śmierć? - spytał, nadal zerkając na młodą dziewczynę.
- To nie ja będę osądzać o twoim końcu.
Jude spojrzała na wyciągniętą rękę Killiana, gdzie spoczywał rewolwer.
- Dalej, moja droga, Jude - pogonił ją. - Pobawimy się w rosyjską ruletkę.
Mimo, że próbowała opanować szalejący oddech i drżący oddech, ledwo uniosła broń. Czuła jak ciąży na jej palcach, a metali pali jej opuszki.
Najgorsze w tym był wzrok Yuri'ego, jego postawa. Czekał na śmierć. A ów strzał miała wykonać ona.
- Zakręć - polecił jej, gdy dalej nie zrobiła żadnego kroku.
Spojrzała na broń.
Później na Yuri'ego, posyłający jej zadziorne spojrzenie, mimo że przed chwilą strużkiem, zaczęła cieknąć krew z jego nosa.
- Dalej - zakręciła bębnem, gdzie spoczywała tylko jedna kula.
Ponownie wróciła wzrokiem na mężczyznę. Czy to tak zawsze ma wyglądać? Ciągłe odbieranie komuś życia? Wojna, niemająca swojego końca?
- Zrobię to, ale po mojemu - rzuciła, wbijając swoje ciemne tęczówki na zdziwionego Killiana. Wyprostował się, dumnie wypinając szeroką klatkę piersiową. - Jeśli rewolwer nie odpali, on przeżyję.
Brwi Morozova uniosły się do góry.
- Chcesz puścić wolno człowieka, który chciał cię zabić?
- Zdałam sobie sprawę, że jego śmierć nie zmieni nic. Co innego, trzymanie go żywego, by wykonywał swoje obowiązki. Jeśli dobrze wiem, we Wschodniej Europie miał wielu wspólników i zna tamtejsze rejony. Dobrze mieć kogoś takiego w swoich szeregach, nie sądzisz?
- Potrzebuję ludzi, którzy nie będą chcieli wbić mi noża w plecy przy pierwszej, lepszej okazji - warknął.
- Jego duma jest zbyt wysoka, by puścił mnie wolno - prychnął. - Dzięki mnie, byłbyś bogiem, nie tylko na terenie Ameryki.
- Zgnijesz w tym pomieszczeniu, Yuri - rzucił ostro. - Nie ma innego wyjścia. Jude, strzelaj.
- Może się przydać - brnęła dalej. - Ma pełno informacji, które możesz z niego wyciągnąć.
- Wyciągnąłem tyle, ile potrzebowałem już - ryknął. Jude podskoczyła na swoim miejscu, jeszcze mocniej zaciskając palce na rewolwerze. - Wrogów trzeba eliminować.
- Wrogów trzeba trzymać blisko - poprawiła go. - To okazja, która może się już nie nadarzyć. Jeśli rewolwer nie wystrzeli, zostanie przy życiu.
Zanim Killian mógł zaprotestować, uniosła broń. Jego końcówka spoczęła kilka metrów od twarzy Yuri'ego. Dumnie uniósł podbródek, czekając na wystrzał.
Nacisnęła spust.
CZYTASZ
KOPERTA
Mystery / ThrillerJude, wracając późnym wieczorem z pracy, natknęła się na leżącą na ziemi kopertę. Nie sądziła, że w środku znajdzie wielką sumę pieniędzy, większą niż jej roczna pensja. Pod wpływem silnych emocji zabiera ją ze sobą. Nie miała pojęcia, że ich właści...