Rozdział 6

4 0 0
                                    

- Czy mogę zjeść tego kota?

   "Nie."

   Istota zmarszczyła się, będąc bardzo niezadowolona z odmowy. Czując nudę, wyciągnęła dłonie do góry, machając nimi oraz zginając i prostując palce.

   Azale leżał na plecach niedaleko niej, z zamkniętymi oczami. Jego myśli wirowały, a umysł jak zawsze był zamglony niczym poranna mgła unosząca się nad jeziorem. Lubił wyobrażać sobie to w ten właśnie sposób, ponieważ skupienie na jakimś celu, sprawiało że, był choć przez moment przytomny.

   W tej chwili czuł się jednak trochę inaczej. Nie wiedział na czym polegała zmiana, ale wyczuwał coś dziwnego.

- Chcę go zjeść. Jest inny od wszystkich, których widzisz. Podobny do jedzenia, które zjadam.

   "W jaki sposób jest podobny?"

   Istota uśmiechnęła się szeroko. - Zadajesz takie... świadome pytanie. On by się na mnie zezłościł gdybym go o coś spytał. Na ciebie nigdy nie będzie się złościł.

   Odgłos skrzypienia rozbrzmiał w przestrzeni, a do środka weszła kolejna osoba.

- Azale... - Szepnęła, biorąc młodzieńca w ramiona. - Nie martw się. Zlikwiduję wszystkich, którzy będą cię niepokoić!

   W odróżnieniu od zwykłego spokoju, głosu towarzyszył tym razem gniew oraz zmartwienie. Osoba objęła Azale z całych sił, a młodzieniec poczuł radość i szczęście. Nagle cały jego smutek, niepokój oraz zmartwienie, odeszło niczym ostatni śnieg w maju.

   "Ale... o co się martwiłem?"

   Istota zniknęła już dawno, chociaż jej radość była wyczuwalna dla młodzieńca.

- Azale, niedawno opadły wszystkie liście. Ciekawe czy tym razem szybko zacznie padać śnieg. Może kiedyś wspólnie...

   To był pierwszy raz, kiedy Azale był w stanie zapamiętać na dłuższy moment słowa tajemniczej i znajomej postaci. Wiedział tylko, że mówi on do niego od... ZaWsZe...

   Azale zmusił całą swoją wolę i samozaparcie by otworzyć oczy.

   Przez lekko uchylone powieki, młodzieniec mgliście zobaczył mężczyznę. Z ledwością zauważył wpatrzone w niego, zszokowane, szkarłatne oczy, oraz czarne kosmyki włosów.

   Z bijącym sercem, Azale starał się utrzymać swoje skupienie jeszcze przez moment. - C...y je...st... ...s?

   Ból nagle zaatakował Azale. Zaczął zwijać się i krzyczeć, jakby ktoś próbował go rozszarpać ostrymi szpikulcami.

   Młodzieńca złapały widmowe dłonie, powstrzymując kończyny od wykonywania niebezpiecznych ruchów.

   "Nie jesteś gotowy. On się przez ciebie martwi. Nie możemy pozwolić by był nieszczęśliwy. Musimy go zadowolić."

***

   Gdy poranne promienie słoneczne dostały się do pokoju, Azale leżał na łóżku, bez ruchu.

   Obudził się w nocy, z silnym bólem przeszywającym jego całe ciało, i od tamtej pory nie udało mu się ponownie zasnąć.

- Wszystko w porządku?

   Na łóżko wskoczył kot o jaskrawe sierści. Usiadł przy głowie Azale, stukając swoją miękką łapką w jego policzek.

   Rudzielec zmrużył oczy a potem z jękiem podniósł się z łóżka. - Miałem nadzieję, że to wszystko było snem.

Senna InkantacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz