Rozdział 7

2 0 0
                                    


- Nieeee! - Po pomieszczeniu rozniósł się jęk rozpaczy, wypełniony porażką. Azale odchylił się do tyłu, a potem upadł plecami na podłogę, trzymając w prawej dłoni czarny kontroler. Ekran od telewizora był podzielony na dwie części. Na jednej widniał napis "gracz niebieski: zwycięstwo" a na drugim " gracz czerwony: porażka". - Tak dobrze mi szło. Jak ty to zrobiłeś.

- Hmm…- Mitis przez chwilę zastanawiał się, a potem wzruszył ramionami. - Wciskam losowe guziki.

- Ja w to nie wierzę! - Zajęczał jeszcze raz rudzielec a potem podniósł się do pozycji siedzącej. Obok niego Mitis, próbował wygodnie ułożyć się na swojej ulubionej, zielonej poduszce w kratkę. Jego wzrok utkwiony był w telewizorze. 

   Rudzielec bardziej przybliżył swoje ciało w stronę przyjaciela. - Przeszedłeś dalej, więc musisz wygrać ten turniej! 

- Nie martw się. Pomszczę cię. 

- Dajesz! - Krzyknął zachęcająco Azale, szybko wyciszając swój głos. O tej porze babcia zazwyczaj siedziała na fotelu, odbywając swoją drzemkę. 

   Kiedy Mitis zaczął zawzięcie naciskać guziki na swoim kontrolerze, Zale rozejrzał się po pomieszczeniu. 

   Pokój był schludny. Wszystkie ciuchy były ułożone w szufladach a książki leżały poukładane na półce. Łóżko elegancko pościelone, kusiło jak zawsze Azale by na nie wskoczyć. Chłopak oparł się jednak tej pokusie. Nie potrafił jednak powstrzymać się od podjadania okrągłych ciasteczek z orzechami, które leżały w misce przed parą przyjaciół.

- Hej Azale?

- Co tam? - Zapytał rudzielec, zjadając ciastko z wielkim orzechem.

- Czy stało się wczoraj coś dziwnego? 

     Azale zatrzymał się na moment. Nie chciał okłamywać przyjaciela, ale nie chciał go też w to wszystko wciągnąć. Przynajmniej nie na razie, kiedy nie przeczytał jeszcze całej książki. Postanowił, że kiedy ułoży już jakiś plan z Tokono, lub kiedy zbierze dużo informacji, to dopiero wtedy opowie mu o wszystkim. 

- Nic nadzwyczajnego. - Zapewnił Azale z uśmiechem, odwracając wzrok. Mitis nie porzucił jednak tematu.

- Wczoraj była burza. To dziwne bo nic jej nie zapowiadało.

- Ah tak? Musiałem to przeoczyć. - Odpowiedział szczerze Azale.

- Hmm… Możliwe. 

    Rudzielec poczuł jak powietrze stało się trochę ciężkie. Mitis nie zadał kolejnego pytania, a Zale jadł ciastko jedno po drugim, by tylko na czymś skupić. 

   Nagle Azale zauważył za oknem jakiś cień, który poruszał się po wysokim murku, na którym były poustawiane doniczki z kwiatami. 

- Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. 

   Uwaga rudzielca na powrót została przyciągnięta przez bruneta. Azale pokiwał gorliwie głową. Przecież to było oczywiste. Oczywiste. OcZyWiStE…

    Nigdy by go nie wypuścił nawet gdyby wrzeszczał i błagał. Nawet kiedy jego ciało byłoby rozrywane na tysiąc kawałków a dusza… a dusza stałaby się mroczna, czarna, ciągnąca się…

   Azale mechanicznie wkładał do ust ciastko za ciastkiem, aż miska nie stała się prawie pusta. Przez cały czas rudzielec bezwiednie powtarzał jedno słowo.

- Oczywiste, oczywiste, oczywiste oczywiste… 

    Dłoń młodzieńca, która miała zaraz włożyć do ust kolejne ciastko, została zatrzymana przez silny uchwyt. 

Senna InkantacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz