Rozdział 12

2 0 0
                                    

   Przed oczami Azale stał Leal. Długie, czarne, kręcone włosy, były tym razem rozpuszczone. Czerwone oczy skupiały swoją uwagę jedynie na rudzielcu.

   Azale w tym momencie poczuł się dziwnie. Był szczęśliwy, że nareszcie widział Leal, ale z drugiej strony, pochłaniała go rozpacz. Nie wiedział nawet, której emocji powinien się oddać. 

- Nie ma tu ciebie. Istniejesz tylko w mojej głowie. Tak samo jak istota, tak samo jak ty. - Wyszeptał młodzieniec, przymykając oczy. Otworzył je jednak ponownie, kiedy poczuł ciepło na policzku.

- To co teraz czujesz, nie jest fałszywe… Jestem tutaj przy tobie. Czujesz moje ciepło, prawda? 

     Łzy popłynęły z oczu młodzieńca, łącząc się z kroplami krwawego deszczu. - To też przecież mogłem wymyślić…

   Leal przybliżył się do młodzieńca, a następnie go objął.  Azale starał się powstrzymać, ale to wszystko wydawało się takie prawdziwe. Potrzebował kogoś na kim mógłby polegać, i wiedział, że Leal od zawsze był tu dla niego. Ostatecznie oddał uścisk, ulegając. Swoją zapłakaną twarz, schował w ramieniu większego mężczyzny. 

   Gdy Azale uspokoił się trochę, Leal odsunął się delikatnie, by móc dłonią podnieść podbródek Zale. - Ten dotyk nie jest twoim wymysłem. To co czuję też jest prawdziwe. Nawet jeśli cały świat miałby zaraz pęknąć niczym szklana kula… ja będę przy tobie. Miłości, i tobie i sercu jestem wierny. 

    Mężczyzna powoli opuszczał swoją głowę. Azale zamknął oczy unosząc twarz do góry. Poczuł jedynie muśnięcie warg na swoim czole. 

- Nadal jednak muszę się powstrzymać. Jesteś dla mnie zbyt czysty. Zbyt cenny. - Rzekł Leal, i zanim Azale mógł zaprotestować lub zaprzeczyć, mężczyzna złapał go za dłoń, i okręcił wokół własnej osi. 

- Azale to wszystko jest prawdziwe! To wszystko dla ciebie! - Kiedy to powiedział, Leal pstryknął palcami, a padający deszcz zatrzymał się. 

   Rudzielec nie mógł powstrzymać się od zachwytu, kiedy zobaczył miliony zamrożonych w czasie kropel. Wyglądały niczym małe rubiny, błyszczące w ciemności. 

   Azale wyciągnął swoją wolną rękę, urzeczony scenerią. Jego palce musnęły pobliską kroplę, a ta rozproszyła się na tysiące mniejszych. Było to surrealistyczne wydarzenie, ale jednocześnie takie prawdziwe! 

   Leal pociągnął młodzieńca i niedługo potem, obydwoje zaczęli wirować w szalonym, przyjemnym tańcu. Rozbijali razem krople, a ich kolor powoli zaczął się zmieniać. Stawały się czyste, przezroczyste. 

    Na moment Azale zapomniał o wszystkich swoich zmartwieniach. Liczył się tylko on oraz… Xixxs… Leal. Poczuł, że mógłby zostać w tym miejscu na zawsze. 

- Leal to cudowne! - Krzyknął radośnie Azale z wielkim uśmiechem na twarzy. Nie zauważył nawet kiedy wysechł. Mężczyzna tylko się zaśmiał łagodnie. 

   Na końcu zmęczony rudzielec, zmienił trasę i rzucił się w ramiona Leal. 

   Czarnowłosa osoba złapała go, i jeszcze mocniej ścisnęła. Nie chciała w ogóle puszczać młodzieńca, ale wiedziała, że to nie jest odpowiednie rozwiązanie. Dlatego tylko podniosła rudzielca.

- Lubię kiedy się uśmiechasz. - Stwierdził Leal.

- Lubię kiedy jesteś szczęśliwy. - Odpowiedział radośnie Azale.

- Nic nie sprawia mi takiego szczęścia jak twoje szczęście, co ty na to? 

- Zbyt romantyczne. - Zaśmiał się Zale, całując skroń mężczyzny, rumieniąc się lekko. 

Senna InkantacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz