Epilog

1 0 0
                                    

  ////////

Epilog absolutnie nie sprawdzony ;)

/////// 

    Wzdłuż drogi która, ciągła się pomiędzy rzadko rozstawionymi drzewami oraz polami, szły dwie postacie. Chociaż ulica wyglądała jakby nigdy się nie kończyła, młodzieńcy nie zatrzymywali się ani nie zwalniali. Samochody od czasu do czasu przejeżdżały szybko, wytwarzając wiatr, który darmosił ich ubrania.
Na ich szczęście było to miłe i ciepłe popołudnie.

- Azale przesyła pozdrowienia. - Powiedział niższy młodzieniec, trzymając w dłoniach list. Jego warkocz spoczywału mu na plecach, kiedy jeszcze raz szybko przeleciał wzrokiem po tekście. - Cieszę się, że zdołałem nauczyć go co nie co. 

- Czy wszystko u nich w porządku? - Zapytał drugi. Ręką odciągnął białe kosmyki włosów, które wpadały mu w czarne oczy. Na plecach niósł szarą torbę, pasującą do barwy spodni. W przeciwieństwie do swojego towarzysza, który założył białą koszulę bez rękawów, nosił ciemną bluzę, który wyglądał bardziej jak płaszcz. 

- Pozdrawia cię, Tokono. Pisze też, że mają na celu jakieś mieszkanie w mieście. Byleby nie sprawiali kłopotów. - Odpowiedział blondyn spokojnie. - Ale widzę też ciekawsze rzeczy.

    Tokono przechylił głowę na bok, będąc ciekaw nowych informacji. Od wielu dni byli w terenie starając się natrafić na jakiś ślad dotyczący parę osób. - O co chodzi Nidi?

- Azale napisał, że skonfrontował się z Hatoitą.

    Białowłosy młodzieniec otworzył usta, lecz szybko je zamknął, nie chcąc przerywać. 

- Nawet jeśli umarł, jego dusza nie mogła opuścić ciała. 

   Tokono wyciągnął dłoń w stronę Nidiego, by położyć ją na jego głowie. Przyjaciel dowiadując się o tym musiał czuć się strasznie, dlatego młodzieniec poczuł chęć pocieszenia go. Uśmiech blondyna nie załamał się jednak ani na chwilę. Wyminął palce Tokono i przeszedł na jego drugi bok. Wtedy sam wyciągnął rękę i poklepał czubek białej głowy. - Ostatecznie śpi głęboko. To oznacza, że mamy na razie czas by to zakończyć.

   Młodzieniec chciał przybrać smutny wyraz twarzy, ale dotyk drugiego był łagodny. Ostatecznie przymknął powieki z lekkim uśmiechem. 

   Nidi westchnął. “Prawdziwego zwierzaka otrzymałem” - Pomyślał, nie przestając gładzić Tokono po głowie. 

- Musisz… Bardzo za nim tęsknić. - Powiedział w końcu Nidi.

   Tokono uchylił powieki. - To mój przyjaciel, ale nie mogłem iść za nim. Ty jesteś dla mnie najważniejszy. - Oznajmił szczerym, czystym głosem. 

   Blondyn zaśmiał się lekko, zabierając dłoń. - Tak, tak. Ty też.

   Białowłosy poczuł małe ukłucie bólu, ale nie przejął się tym. Martwił się tylko Nidim. Jak zawsze zaśmiał się i szybko wycofał jakby był to tylko żart. Lub coś niebezpiecznego. Na Razie młodzieniec postanowił to zaakceptować. Od tej pory nie opuści jego boku, więc powoli nad tym popracuje. A z wiedzą, którą zdobył od zakochanych przyjaciół, możliwe, że odkryje nie tylko tajemnice blondyna ale też nazwie w końcu swoje po mieszane uczucia.

- Myślę, że za nim nie poszedłeś, ponieważ przy Azale jest Mitis.

   Tokono zmarszczył nos. Tak, to mógł być jeden z powodów. Demon snów był zbyt… morderczy dla innych. Wtedy od razu pewna myśl wleciała do umysłu młodzieńca. - “W jaki sposób da radę mieszkać wśród innych ludzi?”

   Ostatecznie Tokono pokręcił głową, nie chcąc o tym myśleć. 

   Gdy wznowili swój marsz, Nidi zwrócił się w jego stronę.

- Coś nie tak?

Tokono odpowiedział dopiero po chwili. - Nie podoba mi się też imię tej Kobiety. 

- Lauren? Oh mój drogi, co masz to tego imienia? 

- Wydaje mi się takie… fałszywe. To tylko przeczucie. Czy zmieniamy nasz plan?

- Nie. - Zaprzeczył Nidi. - Nadal idziemy w kierunku naszego celu. Dla dobra wszystkich musimy zebrać te przeklęte kartki.

   Tokono zgodził się w stu procentach.

- A dla naszego dobra,, musimy załatwić sobie auto. - Dodał blondyn. 

Koniec.

Senna InkantacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz