twelve

2.2K 136 334
                                    

Wieczór naprawdę przepłynął w miłej atmosferze. Dobra gra i kolejna wygrana, niektórzy powiedzieliby że D&D to gra na dzieci i nikt w dwudziestym pierwszym wieku w nią nie gra, do czasu gdy pewnien nastolatek z małego miasteczka wygrzebał stare zakurzone pudełko z strychu rodzinnego domu. A chcąc się wyróżniać od współczesnego świata i panujących trendów postawił plansze ma stół zapraszajc do gry przyjaciół. W taki sposób powstał Hellfire Club, szkolnych śmiałków pragnących czegoś więcej niż monotonnego życia.

Przez starsze pokolenie nazywani diabłami i szatańskim kultem, ponieważ smoki i inne nadprzyrodzone rzeczy nie istnieją, a młodzież zamiast postradać zdrowe zmysły, powinna wziąć się za poważne sprawy i swoją przyszłość.

Wheeler nigdy nie myślał o swojej przyszłości. Dobra, może kilka razy, ale to tylko z dwutygodniowym wyprzedzeniem, spokojnie badając wody. Nie myślał o planach na poważną przyszłości, czwarty rok liceum to jeszcze nie koniec świata. Ma jeszcze cały rok, by zdecydować się gdzie chcę studiować i pracować. Co chcę osiągnąć w życiu i gdzie być.

A co do miejsca, gdzie teraz był. Drewniane, brudne i lekko połamane stopnie schodów przyczepny Munson, to raczej nie najlepszy pomysł na pierwszą mini randkę. Tak, Mike mógłby to nazwać pierwszym krokiem w stronę randki, ale Will już nie konieczne.

Odkąd zostali sami, Byers utrzymywał dystans co najmniej metra na prawo od Mike'a. Co jest kompletnie głupie ponieważ dwadzieścia minut temu domagał się uwagi Mike'a, a teraz nawet na niego nie spojrzy. I to nie tak, że nie chciał. Chciał, ale był przerażony swoim pragnieniem, bo co do cholery? Nie powinien lubić Wheeler'a w ten sposób, wiedział co robi i domyślał się, że jest dla niego miły tylko ze względu na listę, ale Will i tak to chłonął jak słowa z książki. Był głupcem, i oszalał.

W pewnym momencie chciał zadzwonić do Jonathan'a, by ten się pospieszył, albo wyjść mu na przód i spotkać go po drodze. Ale wizja ciemnego lasu, przyprawiła go o dreszcze. A jeśli naprawdę by uciekł, zawiódłby samego siebie, bo spędził cały poranek i popołudnie na przygotowaniach. Odkąd się obudził nie mógł przestać myśleć o tych głupich małych uśmiechach, czułych spojrzeniach, a przede wszystkim głupich czekoladowo sarnich oczach.

A teraz po prostu trzymał się z daleka, jak przestraszona mała dziewczynka, trzymając język za zębami, by nie palnąć jakąś głupotą. Najgorsze w tym zestawieniu to, to że Mike go obserwował, jakby domagał się jego uwagi. Przystojny i nieugięty, nie idzie w parze i zawsze musiałbyć jakiś haczyk, a w tym przypadku to Mike Wheeler.

— Hej — Mike wychodzi na przód. Pozbywa się metrowej przestrzeni czego nie mógł znieść, od kiedy zamknął drzwi przyczpy. Nawet gdyby chciał się trzymać z daleka nie mógł, Will go pociągał i było to całkiem jasne, że nie będzie trzymał dystansu z własnego wyboru — może... Nie wiem, może to głupie, ale skoro jesteśmy tu sami, a reszta niekoniecznie nam przeszkadza, może pogadamy?

Will od razu marszy brwi, a nastawienie się zmienia. Tak może pogadać to nic wielkiego, tylko zabicie czasu i nudy.

— Okej, mógłbym pogadać — zgadza się, co zaskakuje Mike'a. Nie spodziewał się, że pójdzie tak łatwo.

— Oh. Oh, tak, okej — drapie sie nerwowo w kark, płąta i gubi słowa — przepraszam, naprawdę nie jestem dobry w tych rzczych.

— W poznawaniu osób? — przechyla lekko głowę w bok, co działa na jego korzyść, ponieważ widzi jak oczy Mike'a śledzą jego ruch. Nagle poczuł się odważniejszy.

It's just sex |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz