five

2.7K 162 308
                                    

Nowy rok szkolny składa się z wielu czynników, niektórzy wolą zacząć od nowa. Kończą toksyczne relacje i przechodzą przeminę, z kolei inni utrzymują swoje dotychczasowe życie, ciesząc się i bawiąc, wykorzystają najlepsze lata młodego życia. Natomiast Mike, obiecał sobie wiele rzeczy, a te nigdy nie miały prawa się wydarzyć. Zero spóźnień, zero opuszczania lekcji. Stuprocentowa frekwencja i dobre oceny, by utrzymać stanowisko kapitana drużyny koszykarskiej. A przede wszystkim swoją doskonałą i nieskazitelną reputację.

Czwarty rok liceum wyróżnia się od pozostałych trzech, kończy się zabawa, a zaczynają poważniejsze decyzję. Czwarty rok to półmetek przez wyjazdem na studia i przyszłością. Pora dorosnąć, przestać zawracać sobie głowę bzdurami i przerwać niekończące się imprezowanie.

A jedynie czego Mike nigdy nie odpuści, to imprezy. Życie dziewiętnastoletniego chłopaka, w małym miasteczku jest czymś znacznie lepszym niż może się wydawać. Może ludzie gadają za plecami, rozpowiadają plotki, ale Mike się tym nie przejmował. Nie jeśli miał za sobą ojca z dobrymi wpływami w miasto i szefa policji. Przyjaźń z córką policjanta ma swoje zalety, których niejeden by pozazdrościł.

Jednym zdaniem. Mike kochał swoje życie. Szczególnie życie, bez konsekwencji.

Brunet odetchnął głęboko rześkim wrześniowym powietrzem gotowy na starcie z rzeczywistością. Może nie był zadowolony z faktu, że jest uwięziony na kilka godzin w szkolnych murach, ale początek września miał swoje plusy. Hawkins organizowało imprezy żegnające wakacje, a Mike nie byłby sobą gdyby z skorzystał z okazji upicia się do nieprzytomności, a następnie szybkiego seksu na tylnim siedzeniu swojego samochodu.

Nie był uzależniony, w żadnym wypadku. Po prostu lubił sprawiać sobie przyjemność.

Otworzył szkolne drzwi i natychmiast przywitał się z zatłoczonym korytarzem, oraz kiepskim zapachem. Po wczorajszym imprezowaniu, ból głowy nie ustępował, a lekkie mdłości przypominały o swoim istnieniu za każdym razem, gdy tylko spojrzał na jedzenie. Mike chętnie zostałby w domu, by odpocząć i nadrobić godziny snu, ale mieszkając pod jednym dachem z trzema kobietami, z czego dwie to jego siostry, nie było łatwe. O punkt siódmej, Nancy wpadła do pokoju, zrywając Mike'a z łóżka. I może zignorował jej pierwsze próby pobudki, ale poddał się gdy został siłą ściągnięty z łóżka. Nancy miała fioła na punkcie punktualności.

Wchodząc na stołówkę Mike cofnął się o krok w tył, gotowy do ucieczki z panującego smordu. Część drużyny nie wzięła prysznica po treningu, z czego Mike'a nie był zadowolony.

Niechętnie podszedł do bufetu, zgarniając tylko wodę na suchość w gardle. Już z daleka wiedział Troy'a i jego dłoń w górze, nawołując Mike'a by podszedł. Wheeler zrezygnował z poszukiwań paczki przyjaciół, na rzecz kilku znajomych.

— No Wheeler, powiesz w końcu gdzie się wczoraj podziewałeś? — Troy uśmiechnął się szeroko, rzucając w Mike'a papierkiem po czekoladowym batoniku — nigdy nie odpuścisz, prawda?

— Daj spokój, głowa mi pęka... — przetarł sennie twarz, opierając brodę na dłoniach. Tabletki na ból, jednak nie pomagały tak jak powinny.

— Czego ja się mogłem po tobie spodziewać. Ty i alkohol to jedność. Nie wspomnę o prochach — dodał ciszej kręcąc głową.

Mike spojrzał na Troy'a z czystą złością wymalowaną na twarzy. Walsh mógł zarzucić Mike'owi dużo rzeczy, których brunet się nie wypierał. Lubił imprezy, jak większość nastolatków w jego wieku, szczególnie w latach licealnych. A używki były czymś więcej. Używki były stanem ostatecznym, czymś pomiędzy granicą życia i śmierci, czego Mike'a posmakował nie tak dawno jak ponad rok temu.

It's just sex |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz