Rozdział 3

1.7K 41 0
                                    

******

Chelsea, nie chcąc myśleć o porannej sytuacji, wybrała się na krótki spacer. Miała na sobie lekką, zwiewną sukienkę do kolan i sandały na niewielkim słupku, na głowie miała słomkowy kapelusz. Cieszyła się promieniami słońca, padającymi na jej twarz. Na ulicach były tłumy. Większość to pewnie byli turyści, którzy również nie lubili spędzać świąt w zimie.

Przechadzając się ulicami Barbadosu, postanowiła wstąpić do sklepu po jakieś pamiątki. Może i jej matka była zaborcza i często kłóciła się z Chelsea, to jednak była jej matką, dlatego postanowiła kupić Oldze mały upominek. Nie zapomniała również o swoim rodzeństwie. Były tu nie tylko pamiątki, lecz również ubrania. Chelsea spędziła godziny na szukaniu odpowiednich prezentów dla swoich bliskich. Choć znała ich dobrze, wiedziała, że upominki musiały być w ich guście.

Przeglądając stoisko z ubraniami, Chelsea chwilowo tylko spojrzała w stronę wejścia. Jej oczy mało nie wyszły z orbit, kiedy dojrzała wśród czwórki ludzi wysokiego, przystojnego bruneta z kolczykiem w brwi.

Cholera, czy prześladuje mnie jakiś pech? Już prawie zapomniałam o tym, jaki jest seksowny i pociągający.

Chelsea mimo wszystko nie chciała się spotkać z Nolanem. Wystarczyło jej wrażeń z poranka. Nie wiedziała jednak, w którą stronę się udać, by móc się ukryć przed mężczyzną. Kiedy to brunet nagle wyrósł przed nią niczym słup. Niepewnie uniosła głowę do góry, uśmiechając się nieśmiało.


- Bardzo lubisz na mnie wpadać, co? - jego filuterny uśmiech wydawał się mówić, że zapomniał o tym, co się wydarzyło rano. - Teraz naprawdę wydajesz się być stalkerką. - dodał rozbawiony, zrobiwszy krok do przodu.

- Ja? - zdziwiła się Chelsea, czując się, jakby właśnie zapomniała języka w buzi. - Ja... byłam tu pierwsza. To ty za mną chodzisz. - cóż, to była jej chwila przewagi. - Najpierw na lotnisku, później w apartamencie i teraz tu. - skrzyżowała ręce na piersiach, ukazując swoją wyższość. Była pewna, że na to nie znalazłby żadnej odpowiedzi, a jednak stało się zupełnie inaczej.

- Nie muszę chodzić za kobietami. One same do mnie lgną. - odrzekł zarozumiale, jakby był święcie przekonany o tym, jakie pożądanie wzbudzał u płci przeciwnej.

Nolan zrobił kilka pewnych siebie kroków do przodu, a na jego ustach pojawił się arogancki uśmiech. Chelsea się cofnęła, chcąc się zdystansować, bo wiedziała, że przebywanie zbyt blisko tego faceta może się źle dla niej skończyć. Nie przewidziała tylko jednego: że mogłaby wpaść na stos wieszaków z ubraniami, które wcześniej przeglądała, znajdującymi się za nią. Była już gotowa na upadek, kiedy silna dłoń owinięta wokół jej talii mocno ją przytrzymała.

Świat wokół nich przestał istnieć. Byli tylko oni. Wpatrzeni w siebie niczym w obrazek. Nic więcej się nie liczyło. Mieli wrażenie, jakby minęła wieczność. Ich spojrzenia wzajemnie się przeplatały. Widzieli w sobie cały świat, jakby nie było nic więcej. Szalało w nich pożądanie i namiętność.

Dopóki ktoś postanowił nie przerwać tej chwili.


- Nolan, tu jesteś. - brunet natychmiast pomógł stanąć prosto Chelsea, usłyszawszy za sobą kobiecy głos.

- Nina, masz niezłe wyczucie czasu. - kobieta spojrzała z szerokim uśmiechem na Chelsea, która czuła się speszona.

- Nie przedstawisz mi swojej dziewczyny?

Święta z nieznajomymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz