Rozdział 18

1.2K 47 1
                                    

******

Oboje patrzyli w górę, jakby ten deszcz był teraz ich wybawieniem. Oboje się uśmiechali, jakby chcieli zapamiętać tę chwilę na wieki.

– Zatańczmy. – zaproponował Nolan, odrywając wzrok od kapiącej na nich wody.

– Co? Teraz? – zdziwiła się Chelsea, śmiejąc się przy tym.

– Czemu nie? – zapytał i bez ostrzeżenia wziął ją w objęcia.

– Bez muzyki?

– Czemu nie? – zadał ponownie to pytanie, zastanawiając się jednocześnie czemu Chelsea zawsze tak zwlekała z tańcem. Cóż, on też nie chciał powtórki sprzed pięciu lat, ale tym raz by nie uciekł.

– Już ustaliliśmy że nie umiem tańczyć. – zaczerwieniła się lekko, przyznając się do tego po raz drugi.

– Ustaliliśmy też, że jestem doskonałym tancerzem. – uśmiechnął się dumnie, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.

– Nawet bez muzyki? – dopytała Chelsea.

– Nawet bez muzyki. – Chelsea nie miała już żadnych wymówek, aby nie zatańczyć z Nolanem podczas tej pięknej nocy pomimo deszczu.

Chwilę później zapominając o jakichkolwiek zmartwieniach wirowali wśród spadających na nich kropel. Czuli się wolni i tacy szczęśliwi, jak jeszcze nigdy dotąd. Jakby problemy przestały istnieć. Jakby byli w alternatywnej rzeczywistości. Zapomnieli o całym świecie. Byli tylko oni i nic więcej.

Nolan wykonał ostatni obrót, a Chelsea ponownie trafiła w jego objęcia. Było dokładnie jak pięć lat temu. Byli tak blisko siebie. Złączeni ciałami. Ich serca biły w nieumiarkowany sposób. Uśmiechali się szczęśliwi. Wpatrywali się w siebie. Wszystko wokół nich nagle zniknęło. Były tylko ich zakochane spojrzenia.

Byli tak blisko. Ich usta już prawie miały się połączyć. Kiedy Chelsea nagle się odsunęła. Zrozumiała, że to co robili nie było właściwe. Nagle stchórzyła i wszystko się zmieniło.

– Powinniśmy wracać. Późno już.

Założyła kosmyk swoich włosów za ucho i odwróciła się na pięcie.

Nolan nie zaprotestował. Równie speszony ruszył tuż za Chelsea w stronę hotelu.

Cała droga minęła im w ciszy. Nawet w windzie wyczuwalna była napięta atmosfera. Nie patrzyli na siebie. Nie wiedzieli nawet, co powiedzieć. Znów zrobiło się między nimi niezręcznie.

Gdy winda się zatrzymała, oboje ruszyli korytarzem do swoich pokojów.

– Dlaczego wtedy zadzwoniłaś? – zapytał nagle Nolan, gdy każde z nich stanęło naprzeciwko drzwi do swoich apartamentów.

– Co? – zdziwiła się Chelsea, odwróciwszy się do Nolana.

5 lat wcześniej...
Byłam w czwartym miesiącu ciąży. Chodziłam w tę i z powrotem, trzymając w ręce swoją komórkę, którą kurczowo ściskałam.

– No dzwoń wreszcie. – pospieszyła mnie Tracy, siedząca na kanapie. – Już mi się w głowie kręci od tego twojego łażenia w kółko.

– A co, jeśli nie odbierze? Może zmienił numer? Albo już o mnie zapomniał?

Rozpaczasz jak stara panna. – skwitowała Tracy, wstając, po czym zabrała mi telefon  i sama wybrała numer Nolana. – Proszę. – oddała komórkę, a ja ze zdenerwowaniem czekałam, aż ktoś, ktokolwiek po drugiej stronie słuchawki się odezwie.

Święta z nieznajomymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz