Rozdział 24

1.2K 47 0
                                    

******

Cała trójka wybrała się na krótki spacer przez Plac Niepodległości na plażę Brownes, gdzie była restauracja, do której Nolan zabrał Chelsea pięć lat wcześniej.

Po rozmowie z Tracy Chelsea zastanawiała się nad jedną ważną rzeczą. Był trzydziesty pierwszy grudnia. Chelsea miała jutro wracać do Los Angeles. Nawet nie zdążyli o tym porozmawiać. Byli tak szczęśliwi ostatnimi wydarzeniami, że w ogóle zapomnieli o tym, że mieliby się rozstać.

– Jutro mam samolot.

Nie wiedziała, jak inaczej miała zacząć rozmowę z mężczyzną. Cieszyła się, że Daisy biegała gdzieś przed nimi i nie słyszała ich rozmowy. Dziewczynka prawdopodobnie również nie miała pojęcia, że czas tak szybko upłynął, bo już jutro miały wracać do LA.

– To już jutro? – zdziwił się Nolan.

 – Mhm... nawet o tym nie rozmawialiśmy.

– Rozmawiamy teraz. – uśmiechnął się. – Po prostu przedłuż urlop o tydzień.

W duszy miał nadzieję, że tydzień im wystarczy, bo miał dla nich jeszcze wielkie plany. Liczył oczywiście na to, że wszystko pójdzie zgodnie z  jego planem.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł. Jeszcze nigdy nie zostawiałam firmy na tak długo. –  odparła niepewnie.

– A czy coś się stało do tej pory? – uniósł brew w zapytaniu.

– Niee... Alfie ma wszystko pod kontrolę. – Nolan przewrócił wzrokiem na samo wspomnienie jego imienia. Może i Chelsea zapewniła go, że był gejem i jej asystentem, ale był cholernie o nią zazdrosny.

– I znów ten Alfie. – nie chciał, żeby to usłyszała, ale powiedział to głośniej, niż się spodziewał.

– Jesteś zazdrosny? – spojrzała na mężczyznę z rozbawieniem. Nolan złapał ją w talii i przybliżył ją do siebie. Blondynka zaśmiała się na ten niespodziewany atak.

– Jestem cholernie o ciebie zazdrosny. – jego usta dotknęły jej. Połączyły się w namiętnym, pełnym miłości pocałunku. Całowali się do momentu, aż między nimi nie stanęła Daisy.

– Co robicie? – zapytała nieświadomie. Uśmiechała się od ucha do ucha.

– Nic, skarbie, nic. – speszyła się Chelsea. Nolan zaśmiał się na jej reakcję, za co został zgromiony przez swoją dziewczynę, po czym trzymając się za ręce ponownie ruszyli na spacer.

–  Więc... wracając do poprzedniego tematu. – spojrzał na nią niepewnie.

– Zadzwonię do Alfreda i przedłużę urlop o tydzień. – uśmiechnęła się entuzjastycznie, ale coś jeszcze nie dawało jej spokoju. – A co później? – zapytała niepewnie. – Ty mieszkasz w Miami, ja w LA.

Spojrzała na niego, ale nim się zorientowała została porwana w ramiona mężczyzny. Obrócił się z nią o trzysta sześćdziesiąt stopni, a jego usta od razu odnalazły jej. Śmiejąc się odwzajemniła jego pocałunek. Oboje czuli się szczęśliwi, jakby mieli dopiero po dwadzieścia lat.

– Za tobą przeniósłbym się nawet na koniec świata. –  zapewnił ją, gładząc ją kciukiem po policzku. Wpatrywał się w nią naprawdę zakochanym wzrokiem. Ona również nie spuszczała wzroku z jego spojrzenia.

– A co z twoją firmą i rodziną? –  zaciekawiła się.

–  Pieniądze nie stanowią dla mnie problemu. Mogę założyć nową firmę w jakimkolwiek mieście na świecie. – to brzmiało jak obietnica czegoś wspaniałego, czegoś, co oboje mogli doświadczać już do końca życia. 

Święta z nieznajomymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz