19. Waiting for a miracle..

271 22 1
                                    

Wszystko trwało wieczności. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Czas płynął i płynął, a o Evie dalej nic nie było wiadomo.


- A może, może jej tutaj już nie było... - powiedział Liam z nadzieją w głosie. Może miał rację, na chwilę poczułem względny spokój.


- Musiała tutaj być. W hotelu jej nie ma. – powiedział Paul, który właśnie dotarł pod halę. Patrzył na wszystko z przerażeniem w oczach i nie krył łez. Bałem się najgorszego. Z każdą sekundą mój strach, że straciłem Evę już na zawsze rosła.


- Dajcie nosze, natychmiast!!! – krzyknął ktoś ze środka budynku. Po chwili przez główne wejście wybiegł strażak z Evą na rękach i biegiem zaniósł ją do karetki.


- Eva!!! – krzyknąłem i rzuciłem się w szaleńczy bieg do karetki. Harry ruszył za mną. Eva leżała na noszach, była cała ubrudzona, ręce i twarz miała mocno pocięte, byłą też mocno poparzona. Ratownicy uwijali się najszybciej jak tylko mogli. Co chwilę z ich ust wylatywały różne zwroty, które nic mi nie mówiły.


- Co z nią? Błagam, mówicie! – krzyknąłem i chwyciłem jednego z ratowników za rękę. Zapadła cisza.


- Jest w stanie krytycznym. Ciężko jest mi cokolwiek w tej chwili więcej powiedzieć. Musi jak najszybciej trafić do szpitala. Proszę mnie puścić. Muszę ratować jej życie. – powiedział urzędowym tonem ratownik i wrócił do opatrywania jej ran.


- Eva! Jestem przy Tobie! – krzyknąłem, gdy ratownicy zamykali drzwi od karetki, po czym ruszyli z piskiem opon.


- Jedziemy do szpitala! – rzucił Harry i pociągnął mnie w stronę samochodu.


- Jedziecie do hotelu, odpoczywacie, a jutro koncert w Brighton! – rzucił wrogo Paul. Miałem wrażenie, że nie wytrzymam i rzucę się na niego z pięściami. Lou położył mi dłoń na ramieniu, próbując mnie uspokoić. Spokojnym krokiem podszedłem do Paul'a i  spojrzałem mu głęboko w oczy.


- Mam gdzieś ten koncert! Eva walczy o życie, a ja mam odpoczywać?! Nie zostawię jej teraz. Możesz mnie zawiesić, wyrzucić.. Mam to gdzieś! – powiedziałem stanowczo i szybkim krokiem ruszyłem w stronę samochodu.


- Zayn! Zayn! – krzyczał za mną Paul, ale ja tylko pokazałem mu środkowy palec i zatrzasnąłem drzwi. Za raz po mnie do środka weszli Liam, Lou, Niall i Harry.


- Jedziemy z Tobą. Eva to nasza przyjaciółka. Nie może być teraz sama. – powiedział Liam. Uśmiechnąłem się do niego ledwo. Nasz kierowca z piskiem opon ruszył z parkingu i przekraczając wszystkie możliwe przepisy ruchu drogowego, popędził do szpitala. Dojechaliśmy tam w 20 minut. Gdy weszliśmy do Izby Przyjęć całkowicie zdębiałem. Nie wiedziałem gdzie się ruszyć, do kogo się zwrócić o pomoc. Wszyscy na nas patrzyli, co chwilę mijali nas lekarze, pielęgniarki.


- Zayn! Chodź. Jest na OIOM'ie. – rzucił Harry. Całą 5 wsiedliśmy do windy. OIOM znajdował się na 4 piętrze tego ogromnego szpitala. Gdy wysiedliśmy dookoła było cicho. Słychać było tylko odgłosy maszyn utrzymujących ludzi przy życiu.

Broken promises - Z.M||H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz