01. Say hello to past.

664 31 2
                                    

  5:00 rano.. Dookoła ciemno, puste ulice jeszcze oświetlone ciepłym światłem ulicznych latarni. Londyn powoli budził się ze snu. Siedziałam w dużym busie przygnieciona pudłami pełnymi ubrań, butów, pasków i innych dodatków. Otaczały mnie wieszaki i pokrowce na garnitury, wszyscy w busie, oczywiście poza kierowcą spali. Jechaliśmy do studia nagraniowego pod Londynem. Tam mieliśmy spotkać się z zespołem, ustalić stylizacje i zacząć kręcić teledysk. Szczerze mówiąc nie miałam zielonego pojęcia dla jakiego zespołu pracujemy. Byłam zbyt zapracowana, by śledzić nowinki w świecie muzyki. Wiedziałam tylko, że to jeden z największych obecnie zespołów na świecie, robiący zatrważająco szybką karierę.

   Patrzyłam bezwiednie przed siebie słuchając muzyki. Nawet nie zauważyłam, gdy krajobraz za oknem zmienił się. Wieżowce przerodziły się w niskie, ceglane domki, a zieleń zastąpiła ruchliwe drogi i samochody pędzące po nich w niewiadomym kierunku. Słońce pojawiło się na horyzoncie, gdy dotarliśmy do studia i zaczęliśmy rozpakowywać pudła z ubraniami. Punkt 7, do środka wpadła nasza szefowa. I słowo "wpadła" nie jest użyte przypadkowe. Zawsze, gdy pojawiała się w naszej "siedzibie" robiła koło siebie mnóstwo zamieszania. Elena, bo tak miała na imię, była 40 letnią rozwódką, o długich, lecz sztucznych blond włosy, chodziła na nienormalnie wysokich obcasach, zawsze ubierała skórzane spodnie do których dobierała białe bluzki o różnym kroju. Szczerze mówiąc, nie rozumiałam czemu uważano ją za tak genialną stylistkę, ale miała mnóstwo znajomych w świecie mody, więc nie było się czemu dziwić.

- Pchły, zbiórka! - krzyknęła swym ochrypłym od papierosów głosem. Cała nasza szóstka szybko otoczyła szefową.

- O  11 zjawi się tutaj menadżer wraz z zespołem. Wszystko ma być wyprasowane, buty wypastowane, dodatki rozłożone. I żadnych pisków i krzyków, gdy chłopaki się pojawią. - mówiła urzędowym tonem.

- Niby dlaczego miałabym piszczeć.. - stwierdziłam, jak mi się wydawało, szeptem.

- Eva... Widzę, że jesteś bardzo chętna do pomocy. Więc wyprasujesz wszystkie koszule i garnitury. Jest ich 8 kompletów, a chłopaków 5. - stwierdziła z triumfem patrząc mi głęboko w oczy. Poczułam jakby ktoś przejechał mnie czołgiem, ale nie mogłam się sprzeciwić, musiałam czym prędzej wziąć się do pracy. W dużym pokoju stało 5 długich, stojących wieszaków, każdy z nich podpisany: H.S., L.P., N. H., L.T. i Z.M. Inicjały z ostatniego wieszaka przypomniały mi o moim dawnym przyjacielu z czasów dzieciństwa, gdy mieszkałam w Baildon.

- Ciekawe co u niego słychać.. - pomyślałam i uśmiechnęłam się w duchu.

Podłączyłam żelazko i zaczęłam dokładnie prasować każdy centymetr materiałów. Z każdym kolejnym pokrowcem byłam coraz bardziej przerażona kompletami, które moja szefowa stworzyła. Oddzielnie - super, razem - dramat. Ale ja nie mam tu nic do gadania.

  Dosłownie 5 minut przed przybyciem zespołu udało mi się wszystko poskładać i odwiesić na wieszaki. Już nie mogłam doczekać się początku zdjęć. Byłam bardzo podekscytowana tym, że mogę na żywo zobaczyć pracę przy taki przedsięwzięciu.

- Eleno, miło Cię widzieć. - rzucił miłym głosem menadżer.

- Witaj mój drogi. Co u Simona? - odpowiedziała Elena.

W tym momencie do środka weszło 4 chłopaków: blondyn z urzekającym, szczerym uśmiechem, brunet z grzywką przez twarz, brunet z burzą niesfornych loków i chyba najstarszy z nich, także brunet z ciekawymi, niebieskimi oczami. Moje koleżanki ledwo trzymały się na nogach i zaciskały usta by nie pisnąć. Patrząc na nie, nie mogłam powstrzymać śmiechu.

          - Zaraz.. przecież miało ich być 5... - pomyślałam.

          - Naszego ciastka z kremem nie ma, bo oczywiście zaspał, ale już jedzie. Możemy zacząć przymiarki bez niego, będzie szybciej. - powiedział spokojnie      .

Nic nie zapowiadało burzy, która rozpętała się krótką chwilę później, gdy chłopcy zniknęli w specjalnie przygotowanych dla nich przebieralniach.

          - Nigdy w życiu się w tym nie pokażę! - rzucił Liam. ( dość szybko udało mi się zapamiętać ich imiona)

          - To są jakieś żarty! Wyglądam jak listonosz. - krzyknął Niall.

Harry wypadł z przebieralni jak oparzony, o mało nie zrywając zasłonę przebieralni.

          - Nie! Kto to wymyślił?! Przecież fani nas wyśmieją. - mówił chodząc w koło.

Miał racje: żółta marynarka, granatowe spodnie i różowa koszula. Wyglądał strasznie, ale oczywiście Elena nie widziała, żadnego problemu. Widząc ten istny dramat, postanowiłam zaryzykować swoją posadę i zareagować.

          - Yyyy, tutaj jest świetna szara marynarka i wiśniowy golf. Idealnie by pasował do tych spodni. Londyński styl. - powiedziałam nieśmiało. Zapadła złowroga cisza. Harry uśmiechał się z lekkim niedowierzaniem. Liam, Niall i Louis wyszli z przebieralni. Wyglądali jak bohaterowie kreskówki. Spojrzałam na Elenę, mordowała mnie wzrokiem.

         - Mhm, ciekawa propozycja. A co wybrałabyś dla reszty chłopaków?

         - Przepraszam za spóźnienie... - rzucił zdyszany czarnowłosy chłopak, o mało nie wywracając się o pudła z butami.

Gdy zobaczyłam jego twarz, zamarłam.

Broken promises - Z.M||H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz