Rozdział 6

1.3K 41 5
                                    

<***>

     Musiałam przyznać, że teściowa miała rozmach.

     I to całkiem niezły.

     Nie wiedziałam, skąd ona w ogóle wytrzasnęła to miejsce, ale musiałam niechętnie ukłonić się kobiecie. Zamek – albo pałac – robił wrażenie już na samym wstępie swoją wiktoriańską budową. Byłam bardzo zaskoczona, gdy zobaczyłam taką budowlę i to wcale nie tak daleko od naszej kamienicy. Lisa naprawdę chciała się popisać i pokazać wszystkim ludziom, że bogactwo nadal miało się świetnie w rodzinie Hayesów. Dałam się prowadzić Loganowi pod rękę, bo oszołomienie cudownością otoczenia mnie przytłoczyło. Ocknęłam się dopiero, gdy weszliśmy do ogrodów, gdzie wszystko zostało ustawione pod linijkę teściowej.

     Poczułam się tak, jakbym była na weselu, kiedy stałam z mężem i przyjmowałam gratulacje gości – dam sobie rękę uciąć, że większość była fałszem – i odbierałam drobne podarunki. Nie potrafiłam pojąć, że dla nich druga rocznica ślubu była aż taka ważna. Dziesiąta, piętnasta czy dwudziesta piąta miałaby sens – druga? Niekoniecznie. Przywitanie zaproszonych i przyjęcie powinszowań zajęło nam dokładnie czterdzieści minut. Po tym czasie od razu uderzyłam do szwedzkiego stołu i wzięłam do rąk alkohol.

     Na trzeźwo się nie dało przejść tego widowiska.

     Gdy tylko pojadłam i popiłam, odnalazłam Betsy. Podeszłam do kobiet, wdając się z nimi w rozmowę o przyjęciu. Obie były zachwycone pomysłem mojej teściowej i jednogłośnie stwierdzały, że umiała wyrządzić imprezkę z pompą. Betsy była moją ulubienicą, wspominałam?

     — Świętowałaś już z Loganem waszą rocznicę? — spytała zaczepnym głosem, gdy szukała w torebce papierośnicy.

     Uniosłam brwi, przyglądając się przyjaciółce ze zdziwieniem. Z lekkim opóźnieniem przypomniałam sobie, że Andrea nie wiedziała o łączącym mnie z mężem układzie.

     — Nie było okazji — odparłam z uśmiechem.

     — Sukienka mu się podoba?

     — Był nią zachwycony. Zwłaszcza idealnie wyeksponowanym biustem, nagimi plecami i rozcięciem na nodze.

     — Więcej odkrywasz niż zakrywasz — powiedziała Andrea z rozbawieniem. — Gdybyś była moją dziewczyną, nie dałabym ci wyjść z mieszkania bez wcześniejszego macanka.

     — Popieram! — krzyknęła Betsy i wsunęła papierosa między usta, którego od razu podpaliła.

     — Weźcie się i idźcie leczyć. — Pokręciłam głową. — Niewyżyte seksualnie baby.

     — Jesteśmy w okresie, gdy nasze libido jest największe, droga pani Hayes. Seks jest podstawą w związku.

     — A myślałam, że zaufanie.

     — Ono też — poparła mnie Andrea. — Ale seks, to seks. Nie ma nic lepszego niż to.

     Zaśmiałam się na komentarz kobiety. Betsy wypuściła dym i pocałowała swoją ukochaną. Przyglądałam im się z lekkim uczuciem zazdrości w trzewiach. Też chciałam mieć kogoś takiego.

     — Znajdzie sobie kącik — rzuciłam wesoło.

     — Chyba tak zrobimy — wyszeptała Andrea pomiędzy pocałunkami.

     — Spadam! — oznajmiłam im głośno.

     Oddaliłam się od kobiet i poszłam się przejść po ogrodzie. Upał popołudniu zelżał, ale nadal było niesamowicie ciepło. Wdawałam się w króciutkie rozmowy z gośćmi, dziękowałam za przybycie i grałam perfekcyjną panią Hayes. W końcu znalazł mnie Logan.

Beznadziejnie Zakochana [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz