Rozdział 33

1.4K 37 10
                                    

<***>

     Wysiadłam z samolotu na zatłoczonym lotnisku w Krakowie. Niestety zostaliśmy zmuszeni do wybrania lotu do Polski, ponieważ możliwości bardzo nas ograniczały, a z Krakowa do Strateny było najbliżej. Nocny lot z Bostonu w pierwszej klasie był naprawdę przyjemnym, ponieważ większość zdołałam przespać.

     Dobrze, bo czekało nas prawie dwieście kilometrów do przejechania.

     — Po jakiemu oni mówią? — spytał zaintrygowany Logan.

     Spojrzałam na niego. Patrzył na dwóch mężczyzn ubranych w zwykłe dżinsy, trapery i zimowe kurtki, którzy coś wrzeszczeli do telefonu. Uśmiechnęłam się, słysząc doskonale znane wszystkim Słowakom ulubione słowo Polaków.

     — Po polsku — odparłam. — Przeklinają na kogoś w telefonie.

     — Mówią podobnie do ciebie. — Nadstawił ucho, nasłuchując słów, choć pewnie nie rozumiał ani jednego.

     — Polski i słowacki są bardzo do siebie podobnymi językami, ponieważ oba są nazywane językami słowiańskimi, kochanie. — Uśmiechnęłam się, widząc jego zaintrygowane spojrzenie. — Powiem ci, że prawdopodobnie zrozumiałabym, o czym mówią.

     — Umiesz polski? — Wysunął ramię, które ujęłam.

     W drugim ręku trzymał smycz z Daisy. Uśmiechnęłam się na wspomnienie, jak narobił rabanu, że nie po to płacił majątek za bilet w pierwszej klasie, żeby jego ukochany pies musiał cały lot siedzieć w luku bagażowym w specjalnej klatce. Uparł się na swoje, aż w końcu bezsilna załoga skapitulowała, choć zapewne nas znienawidziała.

     — Wystarczy, że kojarzę słowa. Aktualnie debatują nad tym, że ktoś nie załatwił im transportu. — Pociągnęłam go za sobą. — Chodź. Przejdziemy odprawę, a potem musimy znaleźć nasz samochód.

     — Dobrze. Koniecznie musisz opowiedzieć mi więcej.

     Zapomniałam, że Logan ani razu nie był w Polsce czy na Słowacji. Moi rodzice przylatywali do nas, ponieważ Hayes z początku rzadko kiedy mógł sobie zrobić tak długie wolne. Fascynacja Logana tym wszystkim był urocza. Jakby rzeczywiście cieszył się pobytem w Europie.

     Po załatwieniu formalności, odszukaliśmy faceta z firmy wynajmującej samochody i uregulowaliśmy płatność. Przedrażaliśmy, ale nie mieliśmy wyboru. Poza tym, jak to Logan mi łaskawie przypomniał, kiedy robiłam mu wyrzuty, byliśmy miliarderami, więc dla nas to praktycznie kropla w morzu pieniędzy. Pożegnaliśmy się z gościem.

     — Wsiadaj na miejsce pasażera — oznajmiłam, pakując torby do bagażnika.

     — Ty prowadzisz? — Logan wyglądał na przerażonego, gdy przyczepiał Daisy do klamry pasa na tylnym siedzeniu.

     — Owszem. — Rozpięłam grubą kurtkę i rzuciłam ją na walizki. — Lepiej będzie, jeśli się rozbierzesz.

     — Czemu ty masz prowadzić?

     — Ponieważ wiem, jak dojechać na Słowację, a stamtąd do domu.

     — Mogłabyś mnie nawigować.

     — Tak będzie lepiej. Zaufaj mi. Wsiadaj.

     Wyjechanie z terenu lotniska zajęło nam trochę czasu, ale gdy w końcu wjechaliśmy na autostradę, wdepnęłam pedał do podłogi. Pogoda była idealna do jazdy. Pochmurnie, ale nie padało. Widząc naburmuszony, ale ciekawski wzrok męża, wskazałam mu na swoje lewo.

Beznadziejnie Zakochana [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz