Rozdział 39

1.4K 39 0
                                    

<***>

     Powrót do Bostonu był czymś, czego się od początku bałam. W Nowy Rok nie poruszaliśmy więcej tematu naszych nowoodkrytych emocji, bo musieliśmy się spakować na wieczorny lot do Ameryki i jeszcze dojechać do Krakowa na lotnisko.

     Gdy się przebudziłam, Logana nie było przy mnie, ale słyszałam dochodzące zza ściany głosy. Rodziców. Zaczerwieniłam się i wystrzeliłam z łóżka, w ostatniej chwili opanowując się na tyle, aby nie wybiec do nich bez majtek. Niepotrzebnie panikowałam, bo wszystkie elementy naszej wspólnej garderoby zostały uprzątnięte z podłogi, a zadowolony z siebie Logan siedział na blacie szafki, popijając kawę.

     Poczułam gorąc sunący po szyi. Pamiętałam, co mu powiedziałam, ale wiedziałam, że nie odważyłabym się do niego podejść i zaproponować pójścia do łóżka, bym mogła się odwdzięczyć. Po prostu wciąż byłam oszołomiona tym wszystkim i szczerze, pomimo porannych aktywności, wciąż nie dowierzałam, że Logan Hayes mógł mnie pragnąć.

     Przywitałam się krótko z rodzicami, a potem zawróciłam. Znów musiałam wziąć prysznic, bo czułam się lepka. W legginsach, topie i swetrze powoli pakowałam nasze rzeczy. Logan przyszedł i mi pomógł.

     Chyba widział, że czułam się z tym wszystkim niekomfortowo, ponieważ nie próbował mnie nigdzie zaciągnąć, ale kilkukrotnie wsunął dłoń pod kurtynę moich włosów, aby złączyć nasze usta. Odsuwał się z lekkim uśmiechem, jednak zanim odchodził, przesuwał kciukiem po mojej dolnej wardze.

     Po obiedzie pożegnaliśmy się z moją rodziną i obiecaliśmy sobie, że zobaczymy się na wiosnę i tym razem oni przylecą do Ameryki, choć ja chętniej wybrałabym się na Słowację, aby pochodzić po górach. Miałam również świadomość, że czeka nas – Logana i mnie – poważna rozmowa.

     Taka, która nie zakładała jego języka w moich ustach ani moich palców w jego włosach.

     — Po powrocie musimy porozmawiać — oznajmiłam.

     Jechaliśmy już w stronę Krakowa. Niedziela po sylwestrze owocowała w puste drogi, a to przekładało się na szybkość jazdy.

     — Nie możemy teraz? — dopytywał.

     — Nie. Mamy jeszcze trzy dni wolnego i musimy porozmawiać. Nie możemy przejść z tym wszystkim do porządku dziennego bez słowa wyjaśnień.

     — Co chcesz wyjaśniać?

     — Wszystko, Loganie. — Zacisnęłam dłonie na kierownicy. — Choćby to, co zamierzamy zrobić dalej i jaką przyszłość dla siebie widzimy. Skąd mogę mieść pewność, że pewnego dnia ci się nie odmieni i nie zechcesz wrócić do Maxa?

     — Millie.

     — Nie. Nie teraz. Po powrocie. Pozwólmy sobie przez chwilę na spokój.

     — Dobrze. — Wysunął dłoń i położył ją na moim udzie. — Kocham cię.

     — Ja też cię kocham.

*

     Boston powitaliśmy krótko przed północą tutejszego czasu. Mimo lotu pierwszą klasą, byłam zmęczona i marzyłam o łóżku, śnie, spokoju. Po załatwieniu wszystkich formalności opuściliśmy teren lotniska, a następnie zapakowaliśmy do naszego auta. Tym razem prowadził Logan.

     Do kamienicy dotarliśmy o wpół do pierwszej. Nie chcąc robić szumu na klatce schodowej, zostawiliśmy wszystko w aucie. Gdy Daisy zobaczyła znane okolice, zamerdała ogonem, obwąchując ściany, schody i słupki.

Beznadziejnie Zakochana [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz