cześć wam!
dzisiaj na wstępie wypadałoby się odnieść do sytuacji z poprzednim "rozdziałem" o Letters For Santa.
otóż to jak mnie (niektórzy) potraktowaliście było poniżej jakichkolwiek standardów rozmowy. myślałam, że ucieszycie się, że będziecie mieć książkę świąteczną, kalendarz adwentowy, a okazało się, że zgnoiliscie mnie, bo przez 10 DNI nie dostaliście rozdziału TDDUP. dziesięć dni.
to było mega słabe i zrobiło mi się po prostu przykro...
z bardziej ekstremalnymi komentarzami, które mnie doslownie wyzywały, wyjaśniałam to na priv. ale te wszystkie "żałosne" "beznadzieja" "nie robi się tak" zostawiłam tam w spokoju, żeby sobie wisiały.
Bo macie rację. Żałosne, beznadzieja, ale z waszej strony. Tak się nie robi.
w każdym razie, proszę. obiecany rozdział.
pamiętajcie o hasztagu #tilldeathsoe na tt.
i mimo wszystko zapraszam na swiateczna książkę, kto jeszcze nie czytal, bo będzie dostępna tylko zimową porą.
(pamiętajcie że o północy znika Souvenir)
co złego to nie ja
....A.
Spryciula: Zostanę na noc u Maisie.
Przeczytałem to, czując okropny zawód w sercu.
Ja: Jesteś zła?
Odpisała mi od razu.
Spryciula: Nie. Nie martw się. Muszę pozbierać myśli.
Ja: W porządku. Uważaj na siebie.
W rzeczywistości nie było w porządku. Nie umiałem już bez niej funkcjonować i to mnie przerażało.
Byłem w niej beznadziejnie zakochany i chyba nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wielki jest to bałagan. Ona jest moją żoną, ma zostać moją dziewczyną... Do tego Harry i wszystko między nami co zawisło na włosku, cała sprawa z deportacją i...
Chloe.
Przetarłem twarz dłońmi, próbując się pozbierać.
Zapowiada się nieprzespana noc.
*
Podciągałem skarpetki, które mi się odsunęły, gdy trener wypowiadał do nas ostatnie słów przed meczem.
Graliśmy w dużej Sali przyszkolnej, która otoczona była trybunami. Wielka tablica wynikowa wyzerowała się, gotowa do rozpoczęcia meczu.
Zerknąłem na zegarek. Jeszcze parę minut.
– Hej, Deneveu? – zapytał kolega z drużyny. – Twoja żonka nie przyjdzie? – Uniósł brew. – Stęskniłem się za nią.
– Źle się czuje – odparłem tylko ponuro.
– O rany, będą małe francuziki? – zaśmiał się, a ja posłałem mu krótkie spojrzenie. Poklepał mnie po ramieniu. – No już, już.
Odwróciłem się, szukając Harrego, który właśnie pił wodę. Już miałem ruszyć w jego stronę, ale wtedy ją zobaczyłem i niemalże od razu poczułem jak moje serce opuszcza to okropne napięcie.
Zignorowałem drużynę, mijając ich i idąc wprost do niej. Zwolniła, widząc mnie i posłała mi nieśmiały uśmiech. Wyglądała tak pięknie w wysoko upiętym kucyki, dużej wkładanej bluzie i dresach.
CZYTASZ
TILL DEATH DO US PART [+18]
RomanceOna jest wedding planerką. On się żeni i potrzebuje pomocy. Równanie matematyczne brzmi zatem tak: facet, który potrzebuje żony + kobieta, która pragnie wyjść za mąż = ...DOPÓKI ŚMIERĆ NAS NIE ROZŁĄCZY