czternaście

65.5K 3.3K 3.6K
                                    

wiecie już co robić #tilldeathsoe

co złego to nie ja

...

B.

Mieszałam kawę, wpatrując się w to, jak wirowała szybko w kubku, topiąc wszystkie kawałki posypki czekoladowej.

– Ty nas w ogóle nie słuchasz – zauważyła Aurora, więc uniosłam na nią spojrzenie. Przechyliłam głowę w bok, zakrywając to uśmiechem.

– Coś się stało? – zapytała Hailey, ale pokręciłam od razu głową.

– A właściwie to tak. Stało się – dodałam, prostując się na krześle. – Harry wciąż nie daje mi o sobie zapomnieć. Mam wrażenie, że on dosłownie mieszka z nami. Pojawia się nagle, znikąd... – urwałam, wzdychając ciężko.

Dziewczyny patrzyły na mnie w ciszy, wiedząc, że jeszcze nie skończyłam.

– Dał mi dwa bilety na The Losing Game jednego dnia, bo tak bardzo chciałam na to pójść, a drugiego przychodzi z różami.

– Nie znosisz róż – rzuciła Hailey, na co skinęłam głową.

– No właśnie – mruknęłam. – Ale to nie wszystko. On nie rozumie, że nie chcę dawać mu drugiej szansy.

– I dobrze, nikt nie będzie grzebał w śmieciach, które już raz były wyniesione – podsumowała Aurora, na co parsknęłam śmiechem.

– Nawet jeśli się zmieni? – spytała Hailey. – Wiecie, ja jestem zdania, że każdy zasługuje na drugą szansę.

– On się nie zmieni, Hails – mruknęłam. – A nawet jeśli, już na to za późno. Ja... Wiecie, nie tęsknię za nim. Nie myślę o nim, a jeśli to robię to tylko w kontekście tego jak jego zdrada napierdoliła mi w głowie. Jak sprawiła, że wątpię w to czy w ogóle istnieje ktoś, kto będzie chciał spędzić ze mną resztę życia i dla kogo będę wystarczająca. Kto będzie mi wierny, nieważne co się stanie.

– Myślę, że istnieje więcej niż jeden ktoś – odpowiedziała Rory. – Ten Frankenstein? Hot jak cholera. Szkoda, że jesteś mężatką.

– Warren jest tylko kolegą.

– Och, wiem. Ale hot kolegą – mruknęła. – No i nie jestem ślepa. Raczej żaden koleś nie organizuje urodzinowej imprezy niespodziankowej i nie liczy na nic w zamian.

– Adrien na nic nie liczy – odpowiedziałam, na co Rory prychnęła. – Jest miły, bo mu pomogłam. Właściwie to uratowałam mu tyłek.

– Przyjaźni się z Harrym od zawsze, to by było... dziwne – zauważyła Hailey.

– Nic w tym dziwnego – rzuciła od razu Rory. – On mógł sobie pieprzyć laski dookoła, więc Blair może przerżnąć jego bestie.

– Jezu – mruknęłam pod nosem, przewracając na nią oczami. – Nie chcę komplikować tego, co jest między mną a Adrienem.

– A więc coś jest – zauważyła Hailey, na co wzruszyłam ramionami.

– Nie – odparłam, zabierając papierowy kubek i wzdychając. – Muszę już lecieć. Kiedy się widzimy?

– Lecę z Davidem do Miami na urlop, więc za jakieś dwa tygodnie – rzuciła Hailey.

– U la la, czyżby to coś poważnego? – zagruchała Aurora.

– Nie wiem. Mam nadzieję. Chciałbym się już uwolnić od dupków i zbudować coś stabilnego.

– Ale to ty ze wszystkimi do tej pory zrywałaś – rzuciła pod nosem Rory, a ja posłałam jej karcące spojrzenie.

TILL DEATH DO US PART [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz