Odkąd w piątkowy wieczór wysiadłem z samochodu przed moim rodzinnym domem mam ochotę drzeć się na całe gardło z radości. Ćwicząc silną wolę powstrzymuję się od pojechania pod inny adres i spotkania się z osobami, za którymi tęskniłem najbardziej, ale wiem, że muszę to rozegrać inaczej.
Wszystko mam zaplanowane.
Chyba nigdy nie byłem taki szczęśliwy i podekscytowany. Chociaż najlepiej byłoby, gdybym podszedł do niektórych rzeczy na chłodno emocje brały górę.
W końcu ją zobaczę!!!!
Dzisiaj miałem zacząć swój pierwszy dzień na uczelni, mimo że rok akademicki zaczął się tydzień temu. Istniało spore prawdopodobieństwo, że będę najstarszy na roku, ale odkładając studia o dwa lat nic w tym dziwnego. Doskonale pamiętałem, na którą uczelnię chciał pójść Nick i jak ogromna była moja radość, gdy pół roku temu okazało się, że mają także kierunek, który mnie interesuje.
Wszystko szło zgodnie z planem.
Najpierw chciałem zobaczyć się z moim przyjacielem, a dopiero później z jego siostrą. Dziewczyna od zawsze mówiła, że chce iść na drugi uniwersytet, który znajdował się w naszym mieście, w dodatku po drugiej jego stronie. Więc byłem pewny, że tutaj jej nie spotkam.
Dwa razy okrążyłem parking wcale nie po to, aby znaleźć wolne miejsce, ale znajome auto. Wiedziałem, że go nie zmienił, zbyt kochał tego złomka. Zaparkowałem obok czarnego Dodge'a Chargera z tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego roku, jego właściciel stał oparty o maskę i... palił papierosa? Zdziwiło mnie to, zawsze odmawiał nikotyny. Był sportowcem i nie chciał popaść w uzależnienie.
- Cześć Moore! - powiedziałem stając naprzeciwko niego.
Chłopak zerknął na mnie kiwając głową, po chwili zesztywniał i tym razem spojrzał na mnie z uwagą. Jego brązowe tęczówki mierzyły moją sylwetkę z szokiem i niedowierzaniem. Wykorzystując sytuację ja także mu się przyjrzałem.
Nadal był przerażająco wysoki, a przy tym zbyt szczupły. Jego szczęka była mocno zarysowana, tak samo, jak u jego ojca i siostry, jasnobrązowe włosy dosyć krótko ścięte z opadającą na czoło grzywką obciętą pod skosem, co dodawało mu uroku. Wydoroślał, ale to żadne odkrycie, ostatni raz widziałem go w czwartej klasie liceum, teraz był studentem drugiego roku.
- Matthew Harris? To naprawdę ty? - zapytał ze słyszalnym niedowierzaniem w głosie. Nie usłyszałem w jego tonie złości czy smutku. Dało mi to nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- We własnej osobie. - zaśmiałem się.
- Muszę cię uściskać. - stwierdził odpychając się od karoserii. Podszedł do mnie i zamknął mnie w męskim uścisku, który odwzajemniłem.
- Przypakowałeś. - zauważył.
Cóż, w miejscu, w którym byłem nie miałem zbyt wielu ciekawych rzeczy do roboty, więc zagospodarowałem go na siłowni. Skutkowało to umięśnionym ciałem. Doskonale pamiętałem również, że mojej dziewczynie od zawsze podobali się umięśnieni mężczyźni, to była dodatkowa motywacja.
- Miałem dużo czasu. - wzruszyłem ramionami.
- Co tutaj robisz? Odwiedziny? - znów oparł się o maskę.
- Nie, wróciłem na stałe. Patrzysz właśnie na pierwszoroczniaka z psychologii.
Na moje słowa wybuchnął głośnym szczerym śmiechem. Boże, jak mi brakowało tego dźwięku, w ogóle całego mi go brakowało. Był najlepszym z najlepszych przyjaciół na całym świecie. Nawet teraz, po dwóch latach bez kontaktu, nie był dla mnie oschły, nie wydawał się nawet zły. Rozmawiał ze mną jakbyśmy widzieli się niedawno, a ja nie zniknąłem bez słowa z dnia na dzień.
CZYTASZ
Od nowa
Teen FictionWiększość z nas zna tę dwójkę ludzi, która zdaje się być ze sobą od zawsze. Para idealna, w której jedno nie istnieje bez drugiego. Taką parą byli właśnie Lavender i Matt. Zakochani, szczęśliwi, beztroscy... jednak nie wszystko było takie, na jakie...