6.

541 36 0
                                    

Moja wena naprawdę umiera, więc z góry przepraszam bo rozdziały mogą zacząć pojawiać się nieregularnie.

Perspektywa Tonego

Muzyka ucichła, wyjrzałem za okno. Ciemność. Nagle usłyszałem głos mojej sztucznej inteligencji.

– Panna Potts kazała powiadomić Pana o tym, by Pan szedł już spać - wywróciłem oczami na te słowa. Traktowała mnie jak dziecko, nie byłem dzieckiem. Byłem geniuszem.

Nawet się nie zorientowałem kiedy przestałem siedzieć przy swoim biurku a stałem przy szklanej ścianie patrząc na panoramę miasta.
Nowy York nocą był piękny, pięknie zabójczy.

Postanowiłem lekko się przelecieć nad miastem, dla oczyszczenia głowy i myśli.

Ostatni raz rzuciłem okiem na niebo na którym rzadko co widziałem gwiazdy. Ubrałem szybko swoją najnowszą zbroję, potrzebowała jeszcze parę poprawek a tak to mógłbym ją teraz przetestować.

Odpaliłem silniki, wyszedłem na taras i wzbiłem się w powietrze. Zacząłem lecieć powoli nad miastem co parę chwil przyspieszając. 

Po chwili moim oczom ukazał się znak niebezpieczeństwa błyszczący na czerwono. Szybko zacząłem ładować. Parę metrów nad dachem budynku rozbiłem się upadając. Przeklnąłem cicho pod nosem.

Moim oczom ukazał się mały chłopiec siedzący na tym dachu, na którym się rozbiłem. Nawet na mnie nie patrzył. Kazałem Friday schować zbroje do mojego zegarka w którym zamontowałem ją dzięki nanotechnologii. Potrzedłem do dzieciaka kładąc dłoń na jego barku myśląc, że to mogła być jakaś halucynacja spowodowana moim wypadkiem.

– Niech mnie pan nie dotyka - odezwał się chłopiec, rozpoznałem ten głos. Poza tym, jak to? Strój Spidermana.
Spider-Man bez maski, nawet nie próbuje uciec. – Panie Stark? Co pan tu robi? - zapytał mnie z tą dziecięcą niewinnością w głosie.

Zupełnie nie mogłem w nim rozpoznać tego bohatera który uciekł mi gdy chciałem go złapać.
To jakaś pułapka?
Pomyślałem marszcząc brwi, usiadłem obok chłopaka. Kazałem cicho przeskanować jego twarz Friday. Będę wiedział kim jest, następnie oddam go Furyemu i będę miał święty spokój.

Milczałem, patrząc na jego twarz starając się zapamiętać jak najwięcej by później móc go rozpoznać.
Chłopak spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami
– Nie jest pan bohaterem - oznajmił nastolatek. Tymi słowami byłem zaskoczony. On bez zbroi, bez maski. Całkowicie bezbronny śmie mówić mi takie coś prosto w twarz? Ten dzieciak mnie zaskakuje.

– Przepraszam, co? - spytałem będąc zbity z tropu.
– Pański upadek nie był zbyt bohaterski- zaczął, milczał chwilę i dodał – Niech pan się nie oszukuje. Nigdy nie był pan bohaterem. Jesteś tylko zadufanym w sobie miliarderem udającym przed kamerami kogoś ważnego - powiedział spokojnie piorunując mnie wzrokiem.

– Nie sądzę, byśmy przeszli na Ty. - Powiedziałem ignorując jego wzrok.
– Muszę cię stąd zabrać dzieciaku, Fury cię chcę złapać. - powiedziałem wstając z krawędzi

– Pan również - powiedział cicho
– Co? - zapytałem
– Pan również. Nie oszukujmy się- on również wstał. Spojrzałem w jego oczy, on w moje. – Jest pan potworem - wyszeptał z jadem w głosie. Wziął swój czerwony plecak i zeskoczył z dachu.

Znów mi uciekł. Znowu to samo. Dlaczego on potrafi aż tak odwrócić moje wrażenie, że mi ucieka? A może, to ja go nie chcę złapać pomyślałem ale od razu skarciłem się za takie przemyślenia. Chcę go złapać. Muszę go złapać.

O boże, to jest takie gówno. Lecz potrzebne gówno. Wybaczcie mi, ale nie chciałem zostawić was z niczym.
Poza tym, potrzebowałem czymś zapchać fabułę.
Postaram się jeszcze jutro coś wstawić, coś dłuższego i ważniejszego dla ogólnej fabuły.

Miłego wieczoru/dnia <33

make me be again | irondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz