9.

484 35 2
                                    

Postaram się wstawiać rozdziały co jakoś tak 2/3 dni.

Perspektywa Tonego

Widziałem jego wzrok przesiąknięty nienawiścią a jednak zafascynowaniem. Nie miałem pojęcia o czym ten dzieciak mógł pomyśleć. Ale jeżeli ma być zagrożeniem dla ludzkości, to lepiej trzymać go blisko siebie.
Tak blisko by nikt nie mógł go dopaść. A szczególnie pewien Afroamerykanin bez oka.

Nie wiedziałem co los przyszykuje. Ale może losu nie ma? Może to nie los decyduje co się stanie? Może to ten dzieciak. To może będę ja. Nie wiem co się stanie, lecz wiem, że nie będę mógł pozwolić temu dzieciakowi uciec ani tym bardziej dać mu dyrygować w tej grze. Grze którą on chce dla nas naszykować. Naszykować by złamać Avengers. Skłócić i podzielić.

Nie wiem jakie on ma zamiary, lecz wiem, że na pewno nie mogę mu pozwolić by spełnił swój cel.
Bo Peter to Spiderman.
A Spiderman to Peter.
Do tego Deadpool. On przyprowadził Petera.
Mógłbym podejrzewać, że pajęczak mógłby być złoczyńcą.
A te podejrzewania by tylko się sprawdziły, przez to, że Pajęczak i Deadpool coś razem knują.
Ale coś mnie od tej myśli odciąga. Coś sprawia, że nie mogę myśleć, że w Peterze jest coś złego. Nie mogę uwierzyć, że ktoś taki jak on mógłby kraść albo co gorsza zabijać.
Coś jest naprawdę nie tak.
Peter coś ukrywa.
A ja dowiem się, co to

Pepper była conajmniej zachwycona sytuacją i moim wyborem.
Była zachwycona, że pomimo wszystkiego będzie mogła stworzyć normalną rodzinę.
Ona będzie kochającą i zaradną matką.
Mnie zmusi, bym nie zażywał alkoholu i starał się być ojcem dla tego dzieciaka.
A Petera, od niego oczekiwać będzie prawdy i bezwarunkowej miłości.
Bo wiem, ona nie chcę czekać aż wszyscy sobie zaufamy. Ona oczekuje pozostania rodziną od razu. Oczekuje od nas tego, że się przystosujemy i będziemy się kochać i tulić. Ona chciała by, byśmy byli idealną rodziną jak z obrazka. Lecz czymże może być układanka bez paru puzzli?

Sam nigdy nie czułem, że mam ojca. Więc jak mam być ojcem dla kogoś kto tego nawet nie chcę? Nie widziałem w tym żadnej logiki.

Gdy Peter poszedł się pakować spojrzałem wymownie na dalej oczarowaną kobietę. Złapałem ją lekko za dłoń i pociągnąłem na korytarz mimo wszystko uważając by nie zrobić jej krzywdy. Zdenerwowało mnie to, że chciała by Peter już dzisiaj pojechał do nas.
Ba! Ona nawet nie wiedziała, że to on jest młodym bohaterem. Ale ja to wiedziałem.
Ja i cała reszta drużyny.
Jestem niemal pewien, że jak tylko drużyna zobaczy chłopaka od razu zawołają do wieży Furyego i każą zabrać dzieciaka.

Lecz nie mogę im na to pozwolić.
Nie mogę, bo dostrzegam coś czego oni nie widzą. Gniew zaślepia im umysły.
Nie dostrzegają tego, że to tylko dziecko.
Dziecko które nawet nie jest złoczyńcą. To tylko zagubiony nastolatek. Powinni zrozumieć, że każdy bohater miał trudną przeszłość. On również.

Te dziecko tylko ucieka od swoich problemów papierosami, nałogiem który ma zagłuszyć jego myśli. Nie kto inny a Avengers powinni to zrozumieć.
I postaram się, by to zrozumieli.
Zapewnie temu dzieciakowi dom.

Spojrzałem na pepper która oczekiwała jakichkolwiek moich słów, dlaczego ją pociągnąłem na korytarz.
Westchnąłem ciężko.
– Wiesz, że to może być trudne dla niego? Dopiero co tu trafił. - mówiłem powoli by nie zabrzmieć jak ktoś, który nagle się rozmyślił z wcześniej podjętej decyzji.
Jak ktoś, kto chce oddać już swoje dziecko jak nic nie wartego psa.
Bo przecież, nie chcę go porzucić, nie chcę by ten nastolatek cierpiał.
Ale również nie chcę, by ciągle musiał czuć się jak puzzel który nie pasuje do układanki. By nie czuł się, jakby nie pasował do środowiska bohaterów i Avengers tower.

– A czy ty nie sądzisz, że może już nie chcę czekać aż go gdzieś zaakceptują? Może już on ma dość siedzenia w tym obskurwiałym miejscu? - spojrzałem zaskoczony na kobietę a ta spuściła wzrok na swoje buty. – Chcę by mógł mieć rodzinę na którą zasługuje. Dobrze wiesz, że każde z tych dzieci chce znaleźć dom - powiedziała już nieco ciszej i mniej agresywnie.

Zacząłem ją powoli rozumieć, lecz nie przyznam się do tego.
Chciałem jej odpowiedzieć ale usłyszałem kroki, pepper najwyraźniej też bo oboje odwróciliśmy się w stronę osoby która do nas podeszła.
Tą osobą okazał się Peter który kurczowo trzymał w dłoniach czarną materiałową torbę a na ramieniu miał zawieszony czerwony plecak.

Widziałem ten jego strach jak i pewność w oczach. Te uczucia się w sobie mieszały. Biedny mały peter, powoli przestaje wiedzieć co odczuwać. Powoli przestaje wierzyć w to co czuje. Nie wie już komu wierzyć, czy sercu czy zdrowemu rozsądkowi? Jego postawa dosłownie przedstawiała i przerażenie i niechęć do mnie. Natomiast twarz, i ta jego nienawiść w oczach. To zupełnie co innego.

Za to, pepper zdawała się zupełnie tego nie widzieć. Patrzyła na nastolatka jak na swoje dziecko, jakby zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego. Że on to robi z jakiegoś powodu.
Że mógł się zgodzić z jakiegoś powodu, powodu który jest całkowicie zbędny do ujawnienia.
Od tego, czy ten powód wyjdzie na światło dzienne, zależy moje jak i Petera życie.
Właśnie teraz, zaczynamy nie wyrównaną walkę o władzę.
Władze, potęgę a co najważniejsze, zaufanie.
Zaufanie ludzi, którzy znają prawdę.

make me be again | irondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz