Szybko spojrzałem w stronę nieznanego głosu. Okazało się, że sam na budynku nie byłem.
Ujrzałem prawdziwych Avengers'ów.
AVENGERS'ÓW!
Nie mogłem w to uwierzyć, tak samo jak w to, że dalej nie miałem na sobie maski.Szybko zgasiłem papierosa i założyłem swoją maskę na twarz.
Spiąłem swoję mięśnie.
Była cała oryginalna szóstka, ale czemu cała? I dlaczego akurat tutaj!Wziąłem głęboki wdech przymykając oczy. – czego chcecie?- spytałem udając nie zainteresowanego tym, że Bohaterzy których podziwiam są na tym samym budynku co ja.
Tony Stark który chwilę stał cicho w końcu postanowił przełamać pierwsze lody. Wyszedł z swojej zbroi. Założył czarne okulary przeciwsłoneczne na nos, mimo, że było ciemno. Zrobił to, by mi pokazać, że nie powinienem się do niego tak odzywać. Że jest kimś ważniejszym niż ja. Znałem ludzi, a oni nie znali mnie. Dobrze wiedziałem, co zamierzał zrobić bohater
– A wiesz, my tak tylko po autograf i zdjęcie. - powiedział sarkastycznie miliarder podchodząc do mnie.
Obrzuciłem resztę jego drużyny spojrzeniem ale szybko wzrokiem wróciłem do geniusza.– do rzeczy.- syknąłem.
Pan Stark zmarszczył brwi.
– zostawcie nas samych. - powiedział do drużyny która dziwnie posłusznie wykonała jego polecenie.– czego chcecie? - spytałem patrząc na niego z góry.
– a czego moglibyśmy chcieć?Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc jego odpowiedzi.
– myślałem, że Avengers to grupa zamknięta. Lecz pojawiłeś się ty. - powiedział miliarder – maska, dzieciaku. -
Na początku nie zrozumiałem jego słów.
Po chwili dotarło do mnie ich znaczenie, natychmiastowo się od niego odsunąłem
–nie mogę - powiedziałem od razu niemal krzycząc.– och! Nie marudź, i tak cię widziałem bez niej. Ty wiesz kim jestem, ale ja nie wiem kto się skrywa za maską Spidermana. - zauważyłem ten jego uśmieszek. Uśmieszek sugerujący mi z góry, że to on jest na wygranej pozycji. Uśmiech który jest tylko maską. Może i on jest starszy, ma większe doświadczenie. Ale widzi świat jako zagadkę. Ja za to czytam z niego jak z otwartej księgi.
Odwzajemniłem ten uśmiech czego miliarder najwyraźniej się nie spodziewał.Widziałem te nagłe jego zdezorientowane które szybko zostało zastąpione dumą i pewnością siebie. Oczywiście, że sztuczną.
– kogo pan próbuje oszukać? - spytałem po chwili namysłu. Przerwałem tą panującą i w pewnym sensie przyjemną ciszę
– Co?
Nie odpowiadam. Wpatruje się w horyzont z uśmieszkiem. Chcę mu zasugerować, że wygrałem. Bo wygrałem. Prawda?
– drużyna, zbieramy się. - powiedział najwyraźniej do słuchawki. Przykładając dwa palce do lewego ucha. Przerzuciłem na niego wzrok. Zrobiłem coś czego nikt nie mógłby się spodziewać. Zabrałem mu słuchawkę i zmiażdżyłem pod swoim butem.
Spojrzałem jeszcze raz na twarz miliardera która wyrażała zaszokowanie.– Nie wiem, po co się tu pojawiliście. Nie jestem zagrożeniem. Nigdy nim nie byłem i nie będę. Nie dowiecie się kim jestem. Bo w bazie danych dosłownie nie istnieje. Powodzenia z szukaniem- przymknąłem oczy. Mój organizm potrzebuje papierosów. Tego uczucia kontroli. Dłonie zaczęły mi drżeć. – Widziałem ten uśmiech, nie ma pan nade mną władzy. To pana znikome uczucie. Jeżeli mi wczepiliście jakiś nadajnik, i tak go zniszczę lub Spale. Możliwe, że nawet przypadkiem - uśmiechnąłem się chytrze – mam nadzieję, że się już więcej nie zobaczymy. - spojrzałem na niego z pogardą czego on zauważyć nie mógł przez maskę na mojej twarzy. Odszedłem od niego parę kroków. Byłem już tylko krok od krawędzi. Na dachu nagle pojawiła się reszta drużyna najwyraźniej zdziwiona tym, że stracili kontakt z jednym z ich drużyny. Byłem z siebie dumny, lecz czułem, że nie byłem sobą. Szybko zaskoczyłem z budynku bujając się na pajęczynach w tylko sobie znaną stronę.
~~~
Za niedługo święta 😍
CZYTASZ
make me be again | irondad
FanficPoczułem zimny podmuch wiatru na swojej twarzy. Nie zniechęciło mnie to. Byłł grudniowy wieczór. Słońce już zaszło pomimo godziny osiemnastej. Zacząłem się przechadzać po okolicy mojego nowego miejsca zamieszkania. pod ubraniem miałem strój bohater...