5

947 51 9
                                    

Hunter

Siedząc w kuchni o drugiej w nocy myśli zaczynają kierować się w stronę, w którą nie powinny. Serce zaczyna się głupio odzywać, a rozum na to pozwala. W moim przypadku nie było inaczej, tylko że starałem się to ograniczyć do minimum. Nie mogłem spać, a powodem tego była Blair. Miała rację, byłem dupkiem w stosunku do niej, w szczególności w momencie, w którym ją okłamałem chcąc, żebyśmy zamieszkali u mnie. To jednak było dość uzasadnione, ponieważ w moim mieszkaniu było bezpieczniej niż w jej. W szczególności, że do tego budynku było się ciężej dostać. Poza tym miałem tu więcej miejsca, nie było ciasno i mogłem się cieszyć własną sypialnią. Mimo samych plusów tej sytuacji sumienie nie dawało mi spokoju, co całkowicie nie było do mnie podobne. W końcu dlaczego miałbym się przejmować faktem, że skłamałem? Jakie to miało znaczenie skoro się zgodziła bez wykłócania na cały mój plan? Zgarnięcie jej rzeczy było bezproblemowe, tym bardziej, że o wszystkim powiadomiłem Marcela, a on mnie poparł. W razie co mogłem uznać, że to też był jego pomysł jako Alfy.
Męcząc się z własnymi myślami jednocześnie nasłuchiwałem czy Blair śpi spokojnie, co jeszcze bardziej sprawiało, że miałem dość samego siebie. Chyba całkowicie popierdoliło mi się w głowie.

– Nie, proszę, nie – mówiła przez sen, co od razu zdradziło, że nawiedził ją jakiś koszmar.

Nie miałem zamiaru się w to mieszać, to tylko sen. Przynajmniej tak sobie wmawiałem słysząc jej bicie serca, które waliło jakby miało zaraz wyrwać się z klatki piersiowej.
Zacisnąłem zęby słysząc jak drżał jej głos. Nie chciałem jej jednak budzić, nie miałem zamiaru wchodzić w jej prywatną strefę, którą naruszyłem kilka razy stojąc zbyt blisko.
Nagle jednak jej serce ledwo było słyszalne, żeby po chwili walić jak oszalałe, a oddech całkowicie ucichł.
Co to miało być do kurwy? Momentalnie znalazłem się przy drzwiach wchodząc do jej pokoju. Siedziała na łóżku przerażona starając się złapać oddech. Miała dłoń na klatce piersiowej będąc blada jak ściana. Usiadłem na łóżku na przeciwko niej.

– Blair, wdech i wydech. – pokazałem jej jak ma to zrobić licząc, że to cokolwiek pomoże.

Zdałem sobie sprawę, że ma atak paniki. Jej tętno było wręcz szalone, serce kołatało, a ona była przerażona, przy czym odnosiłem wrażenie, że zatraciła się w jakimś odrealnionym świecie.

– Blair, wdech i wydech. – złapałem ją za policzki chcąc skupić jej uwagę.

– Ja nie.. – nie dokończyła zaczynając się dusić własnym oddechem, który ledwo łapała.

– Spokojnie, popatrz na mnie, wszystko jest dobrze. Na raz bierzesz powoli wdech, a na dwa wypuszczasz powietrze.

– Ja nie mogę wrócić do domu. – powiedziała bliska płaczu.

– Nie mogę.

– Blair, raz i dwa.

Patrząc w jej oczy oraz gładząc policzki powtarzałem czynność licząc, że atak paniki minie. Nie wiem ile razy to powtarzałem zanim dziewczyna się uspokoiła. Nie odsunąłem się od razu, właściwie nawet nie miałem zamiaru. To było cholernie niewłaściwie być tak blisko niej. Tym bardziej, że jej cudowny zapach, który od specjalnego zderzenia się z nią tamtej nocy mieszał mi w głowie, teraz był połączony z moim żelem pod prysznic. Miałem ochotę zatracić się w tym połączeniu, które całkowicie pobudzało moje zmysły. Czułem się tak jakby ktoś podawał mi na tacy coś czego nie mogę mieć, a okropnie chcę.

– Przepraszam – szepnęła.

Zmarszczyłem brwi na jej słowa. Za co mnie przepraszała? Niechętnie zabrałem dłonie z jej twarzy nie odrywając kontaktu wzrokowego nawet na moment. Przez co widziałem jak w dalszym ciągu czuje się zagubiona.

Pod Błękitem NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz