21

541 47 7
                                    


Hunter

Bycie samemu w mieszkaniu było torturą. Spanie bez niej kręcącej się po łóżku, dopóki nie przyciągnąłem jej do siebie na nowo przytulając, było dziwne. Nie słyszenie jej głosu od trzech dni również powodowało, że nie czułem się z tym wszystkim dobrze.
Właściwie moje życie przewróciło się do góry nogami wraz z jej pojawieniem się w nim, a teraz odczuwałem tego skutki.
Niecierpliwie czekałem aż dostanę telefon, że się wybudziła z tej durnej śpiączki. Miałem też nadzieję, że zrobi to gdy będę siedział obok, więc w ten sposób kolejny dzień spędziłem nic nie robiąc.

Ponownie wlewałem w siebie kolejną szklankę alkoholu patrząc przez okno w salonie. Nie wiem, która była godzina, ale nie mogłem spać, więc nawet nie próbowałem. Patrzyłem na księżyc, który unosił się wysoko na niebie otaczając się gwiazdami.
Przynajmniej on nie był samotny.
Pokręciłem głową dopijając resztę zawartości ze szklanki, po czym odstawiłem ją na bok.
Chciałem przestać myśleć, ale ani trochę mi to nie wychodziło.
Westchnąłem zbierając się w końcu w sobie i idąc pod prysznic.

Następnego dnia rano ponownie siedziałem obok Blair. Wszedłem tu mając w nosie gadanie Gabriela, że powinienem się wziąć w garść i żyć dalej. Zająć się obowiązkami czy coś innego co mi doradzał. Tylko nie potrafił zrozumieć, że nie umiem.
Nie kiedy ona wygląda jakby uchodziło z niej życie.

– No i co ty sobie myślisz, co owieczko? – złapałem jej chłodną dłoń w swoją. – Że zostawisz złego wilka na pastwę losu?

Nie oczekiwałem jakiejkolwiek odpowiedzi, a mimo to jej brak wydawał się szpilką wbitą w serce.
Ponownie się jej przyjrzałem dostrzegając na nowo jej piękno, które zachwycało mnie za każdym razem gdy na nią patrzyłem.
Wtedy usłyszałem, że ktoś wchodzi do pomieszczenia.

– Wyglądasz gorzej niż ona. – głos Marie dotarł do moich uszu, ale nawet nie fatygowałem się, żeby się do niej odwrócić.

– Dzięki, to chciałem usłyszeć. – odparłem prawdopodobnie zbyt złośliwym tonem, przez co kobieta zamilkła na dłuższy czas.

– Jadłeś coś dzisiaj? – zapytała stając obok i patrząc na mnie. – Oczywiście, że nie. – odpowiedziała sobie sama.

– Nie jestem głodny.

Prawda była taka, że nie potrafiłem nic przełknąć z nerwów oraz zmęczenia, które mnie wykańczało.
Chciałem wypocząć zasypiając na długie godziny, ale za każdym razem kończyło się to tylko jedną, więc odpuściłem sen.

– Dobra, rusz swój zacny tyłek i pojedziemy coś zjeść. Wyglądasz jak trup, więc w tym stanie na pewno jej nie pomożesz, jeśli się obudzi.

Podniosłem na nią wzrok od razu zauważając, że jest po prostu zmartwiona. Nie spodziewałem się tego, więc nie miałem zamiaru protestować. Tym bardziej, że miała rację, w tym stanie nikomu się nie przydam.
Niechętnie podniosłem się z mojego siedzenia, po czym ostatni raz spojrzałem na Blair i podążyłem za Marie do jej auta.
Niedługo później byliśmy w jakiejś kanapkowni gdzie zamówiłem sobie śniadanie oraz kawę.

– Co cię łączy z Gabrielem? – zadałem to pytanie wprost, co spotkało się z jej zaskoczeniem i delikatnie zakrztusiła się swoją herbatą.

Na szczęście odkaszlnęła dwa razy i było po wszystkim. Popatrzyła na mnie nie będąc pewna czy chce odpowiadać, ale ostatecznie to zrobiła.

– Teraz? Już nic. Kawał z niego dupka. Liczyłam, że więcej go nie zobaczę, a tu niespodzianka. – uciekła spojrzeniem, po czym westchnęła ciężko. – Kiedyś sypialiśmy ze sobą i zmierzało to w kierunku czegoś więcej, ale on się nagle wycofał zostawiając mnie z dnia na dzień ze złamanym sercem.

Pod Błękitem NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz