7

701 48 2
                                    

Blair

Minął tydzień od tamtej sytuacji z Hunterem. Prawdę mówiąc nie szło nam za dobrze dogadywanie się. Mężczyzna był bardziej złośliwy, a ja odpłacałam mu się tym samym, więc zataczaliśmy błędne koło. Ja chodziłam do pracy biorąc dodatkowe godziny, miałam styczność z różnymi wampirami, zmiennymi i innymi wścibskimi istotami. Każdy szukał śnieżnobiałego pasma, dlatego prostym rozwiązaniem okazało się wiązanie włosów w kucyk, żeby od razu odrzucić podejrzenia od siebie.
On, kiedy ja tak zahartowałam siebie w barze, brał swojego laptopa siedząc gdzieś z boku i coś na nim robiąc. Niejednokrotnie widziałam go również z jakimiś papierami, które czytał skupiony. Dzwonił gdzieś lub odbierał telefony, które powodowały jego nerwowość. Wydawał się jak chodząca tykająca bomba. Ja również nie byłam spokojna. Denerwowało mnie wiele rzeczy, między innymi właśnie on. Sprzeczki słowne jeszcze mogłam przeżyć, właściwie nie przeszkadzały mi one, ale napięta atmosfera między nami była nieznośna. Żałowałam, że tamtego dnia się z nim nie pokłóciłam, tylko ze względu na fakt, że wtedy emocje z nas oboje zeszłyby odchodząc w niepamięć.

– Kurwa jego mać! – usłyszałam z kuchni kiedy ubierałam na siebie bluzę.

Obudziłam się może godzinę temu, ale nie miałam zamiaru od razu wstawać. Byłam po nocnej zmianie, po raz kolejny, więc chciałam się wyleżeć w łóżku mając dwa dni wolnego. Kiedy w końcu zwlekłam się postanowiłam się ogarnąć, a ostatnim krokiem było ubranie czegoś na siebie, żeby było mi cieplej. Dlatego chwilę później poszłam do pomieszczenia, w którym był on.
Nie tego się spodziewałam. Raczej myślałam, że coś przypalił lub zalał robiąc śniadanie dla siebie i dlatego wykrzyczał swoją frustrację. Zobaczyłam jednak jak siedzi na krześle mając na sobie tylko dżinsy, ponieważ koszulkę miał przewieszoną przez oparcie. Na jego brzuchu w dalszym ciągu było widoczne zaśniaczenie, które powiększyło się, a kolor był ciemniejszy niż ostatnio. W dodatku zdecydowanie teraz zdałam sobie sprawę, że jest ono wyżej niż myślałam. Na żebrach i ani trochę mi się to nie podobało, że przechodziło tak w stronę brzucha tworząc wielką fioletową plamę.

– Mogłabyś mi pomóc do cholery, a nie stać i patrzeć? – zapytał rozzłoszczony.

– Nie, dzięki. – podeszłam do lodówki otwierając ją w poszukiwaniu czegoś dla siebie.

Gdyby zapytał normalnie, prawdopodobnie podeszłabym, po czym moglibyśmy zacząć inaczej ten dzień. On wybrał swoją opcję, więc proszę bardzo. Wyciągnęłam sobie z lodówki jajka mając zamiar je ugotować, żeby zjeść z nimi kanapkę. Tak więc zrobiłam. Kiedy po kilku minutach były gotowe zalałam je zimną wodą. Jednocześnie widziałam jak mężczyzna męczy się ledwo potrafiąc z bólu zawinąć sobie wokół szeroki bandaż usztywniający.

– Pierdolę to. – wściekły odrzucił od siebie bandaż, ale zrobił to zbyt gwałtownie krzywiąc się później.

– Gdybyś nie był takim dupkiem to bym Ci pomogła.

– Zostaw te swoje komentarze dla siebie. – spojrzał na mnie.

– Bo co? Wielki, zły wilk mnie ugryzie? – przewróciłam oczami. – Ledwo możesz się szybciej ruszyć, więc nie mam się czego obawiać.

Zacisnął zęby patrząc na mnie w dalszym ciągu. Ja również przeniosłam wzrok na niego, więc teraz patrzyliśmy sobie prosto w oczy czekając, które jako pierwsze odpuści.
Ja nie miałam nawet takiego zamiaru.

– Musiałaś się zwalić każdemu na głowę, co? Laurentowie najwidoczniej tak właśnie robią. Wpierdalają się gdzieś gdzie ich nie potrzeba.

– Odezwał się pan potrzebny. Wcale nie musisz mnie pilnować, radziłam sobie bez ciebie i będę sobie radzić dalej. Prędzej to ty powinieneś mieć nianię, która nauczyłaby cię dobrych manier, przynajmniej każdy miałby z tego pożytek.

Pod Błękitem NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz