17

680 48 2
                                    

Hunter

Powinienem zrobić wiele rzeczy.
Powinienem zostawić przeszłość za sobą idąc do przodu.
Powinienem potrafić odciąć się od zamieszań związanych z byciem prawą ręką Marcela.
Powinienem być bardziej konsekwentny w swoich wyborach.
Jednak nic z tego mi nie wychodziło najlepiej.
Powinienem też być szczery w stosunku do Blair, a mimo to nie byłem. Błędne koło zataczało się wraz ze mną.

- A ta ? - usłyszałem jej głos, zaraz po tym przekroczyła próg salonu.

Podniosłem wzrok na nią mierząc ją w kolejnej sukience, którą przymierzała na wieczór z przyjaciółką. Za każdym razem wyglądała cholernie dobrze, taka właśnie była prawda. Byłem gotowy siedzieć na tym narożniku oceniając w co jest ubrana brunetka, tylko po to, żeby cieszyć oko jej widokiem.

To była czwarta sukienka. Zdecydowanie najlepiej wpasowywała się na ten wypad urodzinowy. Tym bardziej, że miał być z Marie, która z pewnością ubierze na siebie coś zwracającego uwagę mężczyzn.

- Chyba już wiem, pójdę jeszcze czegoś poszukać. - pokręciła zrezygnowana głową.

- Nie, ta pasuje.

Spojrzała na mnie niepewnie licząc na kontynuację mojej wypowiedzi.
Rozsiadłem się wygodniej czując się nagle obciążony jej spojrzeniem.
Te piękne karmelowe tęczówki z ciemną obwódką powodowały, że czułem się dziwnie niespokojny.

Chciałem powiedzieć, że wygląda jak seksowna diablica, którą z resztą była.
Czerwona sukienka jedynie to podkreśliła wraz z jej cudownym, kształtnym ciałem. Po raz kolejny zlustrowałem ją wzrokiem nie mogąc się powstrzymać. Uśmiechnąłem się pod nosem do samego siebie wyobrażając sobie rzeczy, o których lepiej na głos nie wspominać.

- Nie pójdziesz sama. - dodałem.

To było wystarczające. Znała mnie na tyle, że zdawała sobie sprawę co to oznaczało. Nie chodziło tylko o to, że oczywiście musiałem się nią opiekować, ale też o to, że wyglądała niezwykle dobrze, a ja byłbym zazdrosny.
Ponieważ byłem zazdrosny. Byłem zazdrosny o cały pieprzony świat, który z pewnością postara mi się ją zabrać, podczas gdy w praktyce nawet nie była moja.

Przewróciła tylko oczami na moje słowa, żeby następnie udać się do swojej sypialni. Do wyjścia zostały dwie godziny, więc zakładałem, że poszła się przebrać w coś wygodniejszego. Jak się okazało, nie myliłem się. Usiadła na narożniku wyciągając wygodnie nogi, a ja załączyłem sobie telewizor.
Kobieta otworzyła dziennik swojej rodzicielki i zaczęła go czytać.

Nie robiła tego odkąd wróciliśmy od jej babci. Zdecydowanie wymagało to od niej zbyt wiele, tym bardziej po ostatnim zarządzeniu w kierunku Alf.
Na szczęście nie musiała się martwić Marcelem, który w żadnym momencie nie miał zamiaru jej wydawać. Tylko, że ona nie znała jego powodu, a ja tak i co gorsza milczałem. Jak tchórz bojący się, że odwróci się ode mnie całkowicie tracąc zaufanie, które w jakimś stopniu zbudowaliśmy.

Prawda była o wiele bardziej złożona niż mogło się wydawać.
Jako przyszywany brat głowy stada wiedziałem o niemal wszystkim, co się działo na tym terenie. Miał swoje wtyki, więc odkąd w mieście pojawiła się Blair kontrolował sytuację.
Nie można puścić informacji o jednym z Laurentów mimo uszu, więc ktoś trzymał rękę na pulsie przyglądając się jej. Na szczęście to nie byłem ja, ponieważ zwariowałbym musząc siedzieć, czekać oraz patrzeć jak żyje, gdzie żyje, co robi, z kim się kontaktuje.
Dopiero kiedy okazało się, że jej rodzina zaczyna się nią interesować w mieście pojawiłem się z Marcelem. Wpadając na nią od razu poznałem, że to TA Blair Laurent, która zmieniła nazwisko. Zdradził ją przepiękny oraz nietypowy zapach, jak i białe pasmo, którego nie ukrywała.

Pod Błękitem NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz