26

411 34 3
                                    

Blair

Obudziłam się w środku nocy czując jak niemiłosiernie zaschło mi w gardle. Okropnie zaspana niechętnie wstałam z łóżka, żeby następnie wyjść z pokoju i powoli zejść na dół. Kiedy tylko przekroczyłam próg kuchni o mały włos nie dostałam zawału widząc w pomieszczeniu Gabriela.

– Dlaczego nie śpisz? – zapytałam sięgając do szafki ze szklankami i wyciągając jedną.

– Dopiero wróciłem do domu. – spojrzał na mnie posyłając słaby uśmiech.

Nalałam wody oraz zrobiłam kilka większych łyków przyglądając się mojemu bratu. Wyglądał na zmęczonego i przygnębionego. Ani trochę mnie to nie dziwiło. Ostatnie dwa miesiące były dla nas strasznie ciężkie. Choroba taty odbijała swoje piętno na nas każdego dnia. Zatracaliśmy się w goryczy nad losem, który przyszedł do nas niespodziewanie.

– Blair, błagam nie rób tej miny. – podszedł do mnie, odłożył szklankę z mojej dłoni, po czym przytulił mnie do siebie. – Poradzimy sobie.

Poczułam napływające łzy do oczu, żeby następnie zanieść się szlochem. Nie potrafiłam nie płakać doskonale wiedząc, że mój kochany tata umrze.
Ta świadomość zabijała mnie każdego dnia. Cząstka po cząstce, rozrywając serce kawałek po kawałku, żeby je skleić i na nowo roztargać.

– Nie chcę sobie radzić bez niego.

Gabriel przyciągnął mnie do siebie mocniej opierając głowę o moją. Poczułam jak jego klatka piersiowa zaczyna drżeć i od razu wiedziałam, że on również sobie z tym nie radzi. Wtuliłam się w niego mocniej nie hamując łez. Dopiero po dłuższym czasie się uspokoiłam, po czym odsunęłam się wycierając policzki dłońmi.

– Co to za wrzaski w nocy do jasnej cholery? – usłyszałam głos swojej matki, która w tym momencie przekroczyła próg kuchni.

– Nie wrzaski tylko...– nie zdążyłam dokończyć, ponieważ poczułam pieczenie na policzku.

– Jak śmiesz tak do mnie mówić, gówniaro. Jeszcze po tym jak mnie obudziłaś tym swoim wyciem.

Złapałam się za policzek dotykając go zimną dłonią.
Nie miałam już ochoty się odzywać. Po pierwsze, bolało jak diabli. Po drugie, miałam łzy na nowo pod powiekami. A po trzecie, to nie miało najmniejszego sensu.

– Co ty kurwa odpierdalasz? – mój brat stanął pomiędzy mną, a kobietą zasłaniając mnie własnym ciałem.

Nie pierwszy i nie ostatni raz to zrobił. Był jak mój mur ochronny, ale niestety nie miał na nią żadnego wpływu.
Pierwszy raz jednak zwrócił się do niej w taki sposób.
Nie spodobało się jej to. Wyglądała na wściekłą.

– Jak śmiesz jej bronić, nie jest nawet tego warta. Równie dobrze mogłaby wyjść i więcej nie wrócić.
Mam to gdzieś.

Co ja takiego jej zrobiłam do cholery? Dlaczego tak bardzo byłam jej obojętna?
Pokręciłam głową mając zamiar szybko się stamtąd ewakuować, ale gdy tylko ją minęłam złapała mnie za nadgarstek. Zbyt mocno.

– Puść ją. – głos Gabriela rozszedł się po mojej głowie jak echo gdy patrzyłam w zimne oczy swojej matki.

– Jak dla mnie mogłabyś umrzeć. – oznajmiła wbijając mi po raz kolejny gwóźdź w serce.

Gwóźdź, ponieważ szpilka to niewielki ból w porównaniu do tego, który teraz odczuwałam.
Puściła moją rękę, więc pospiesznym krokiem uciekłam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz.

Pod Błękitem NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz