II. Zemścijmy się

726 51 37
                                    

twitter - #ruleno1watt

***

W środku nocy obudziło ją tłuczone szkło. Westchnęła jedynie, obracając się na drugi bok i usilnie starając się zasnąć. Tak, czy inaczej, jutro sama będzie musiała to posprzątać.

Leżała kolejną godzinę, zanim zorientowała się, że i tak już nie zaśnie. Sięgnęła po telefon, który wcześniej wyciszyła i zaczęła sprawdzać powiadomienia. Zmarszczyła brwi na widok wiadomości od nieznanego numeru.

Nieznany: pomyśl o tym i daj mi znać, co zdecydowałaś

  Nieznany: tylko postaraj się nie myśleć zbyt długo. Widzimy się w szkole, Marfori.

Przeklęła pod nosem, odrzucając na bok kołdrę i podchodząc do szafy.

Skąd on w ogóle miał jej numer? Specjalnie nigdy mu go nie podawała, wystarczająco denerwował ją w szkole.

— Pieprzony dupek — warknęła, wyciągając dresy z szafy.

Była czwarta trzydzieści, a więc zostało jej półtorej godziny, zanim będzie mogła wyjść z pokoju. Zgarnęła z biurka paczkę czerwonych Marlboro i otworzyła okno, wyskakując przez nie. Codziennie była wdzięczna za to, że to cholerne mieszkanie znajdowało się na parterze.

Na dworze panował mróz, ale średnio się tym przejmowała. Zarzuciła na siebie kurtkę, idąc przed siebie. Pewnie znowu nie zdąży na autobus.

Nirvana: odpierdol się

Nirvana: i nie pisz do mnie więcej

Zablokowała telefon, siadając na ławce i odchyliła głowę do tyłu, przyciągając do piersi kolana. Wolała siedzieć na mrozie. niż w domu.

Kiedy wróciła do mieszkania, było już puste.

***

— Może zacznę po ciebie przyjeżdzać? — mruknął w jej stronę Blaise, kiedy spóźniona usiadła obok niego w ławce. Kręcił długopisem między palcami. — To chyba byłoby lepsze, niż żebyś codziennie się spóźniała, nie uważasz?

Odgarnęła ze zirytowaniem kosmyk wilgotnych włosów i spojrzała na niego, wyciągając zeszyt.

— Daje radę. To przez to, że mamy na siódmą trzydzieści. Nawet nie zdążyłam wysuszyć włosów.

— Wiesz, proszenie o pomóc nie sprawi, że ktoś pomyśli, że jesteś słaba.

Słaba.

— Przestań — westchnęła, skupiając wzrok na tablicy. — Nie potrzebuję pomocy.

— Jasne. — Skinął głową, przegryzając policzek. — Skoro tak mówisz.

Blondynka oparła się na krześle, rozglądając się po klasie. Navarro nie było, tak samo jak Meave. Złapała za to wzrok Jasona oraz Avelin i skinęła im głową na powitanie. Avelin uśmiechnęła się do niej szeroko i machnęła szybko w jej stronę dłonią.

  — Gdzie oni są? — spytała Blaise'a.

  — U dyrektora. — Wzruszył ramionami. — Meave chciała wyrwać się gdzieś na lunch. Chcesz?

  Przegryzła wargę, poprawiając krawat od mundurku szkolnego.

  — Pewnie — odpowiedziała niezobowiązująco. — Po co są u dyrektora?

Rule no. 1: don't fall in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz