XVII. Powiedz cokolwiek, a zostanę.

583 52 246
                                    


matko, ale lecicie z tymi wyświetleniami. dziękuję <33

chciałam was zaprosić przede wszystkim na twittera, bo dodaję tam dużo spojlerów, informuję o rozdziałach i chętnie poczytam wasze spostrzeżenia na temat rozdziałów, także zapraszam, jeśli jesteście chętni
twitter - #ruleno1watt, waflociagg
tik tok, instagram - ciggsasex

powoli zbliżamy się do końca, miłego czytania!!

***

Wszystko zaczęło się psuć nad ranem.

Prawda była taka, że Nirvana była przerażona tym, co się między nimi działo. To nie tak, że czegokolwiek żałowała. Może nie chciała się do tego przyznać, ale nie żałowała niczego, co było związane z Kadenem.

  Z drugiej strony jednak... ona naprawdę nie chciała kochać. Kogokolwiek; nieważne, czy byłby to Kaden, czy ktoś inny. Miłość nie zawsze była wystarczająca, a ona miała wrażenie, że za każdym razem i tak wierzyła w to, że jednak to starczy, ale tak nie było.

  Ponieważ ludzie, których obdarzyła swoją miłością, zawsze odchodzili od niej, kiedy tylko nadarzyła się taka okazja. Jakby od niej uciekali. Jakby jej miłość była dla nich czymś uciążliwym. Nigdy nie zostawali na dłużej.

  Upewnił ją w tym jej ojciec, brat, Rafael, czy nawet Maddox. I gdyby pozwoliła sobie pokochać Kadena, on też by to zrobił, a ona nie mogła sobie na to teraz pozwolić.

  Poza tym, przecież udawali. Nie mogła być pewna, czy Kaden kiedykolwiek poczułby to samo, co ona.

  Więc kiedy wpatrywała się w śpiąca twarz Kadena, jedyne o czym mogła myśleć, to była ucieczka. Tyle, że nie potrafiła tego zrobić, bo nie wiedziała, jak by się z tego powodu poczuł. Ludzie mogli od niej uciekać, ale ona nie potrafiła od nich uciec.

  Kaden drgnął, budząc się, a ona oparła głowę o swoje ramię, mimowolnie unosząc kącik ust. Otworzył oczy, a kiedy ją zobaczył na jego twarz wpłynął zaskoczony uśmiech.

  — Dzień dobry — wymamrotała, a on założył kosmyk jej włosów za ucho, po czym objął ją ramieniem. — Długo spałeś, to do ciebie niepodobne.

Kaden zerknął na wyświetlacz telefonu, było już trochę po dwunastej.

— Dzień dobry — odpowiedział, wpatrując się w nią. — Pierwszy raz od dłuższego czasu spałem spokojnie, więc nic dziwnego. Swoją drogą, to twoja wina.

— Co masz na myśli? Źle sypiasz?

Wzruszył ramieniem.

— Wyspałaś się? — zapytał, zamiast odpowiedzi. — Długo nie śpisz?

  — Chwilę — odpowiedziała, przysuwając się bliżej niego. — I dobrze spałam.

  Zapadła komfortowa cisza. Kaden zaczął bawić się jej włosami, przymykając powieki.

  To powinno było trwać, powinni byli tak zostać, a ona nie powinna była nic mówić, żeby tego nie zepsuć.

  Ale Nirvana Marfori chyba nie potrafiła nie zepsuć czegoś, na czym jej zależało.

  Więc zadała to cholerne pytanie, które miało to zepsuć.

— Co zrobimy kiedy to się skończy? — wypaliła, przegryzając policzek.

Kaden zmarszczył brwi, spoglądając na nią.

— Co masz na myśli? Co się skończy?

— No... my — wymamrotała. — Przecież kiedyś będziemy musieli to skończyć. I przestać udawać.

Rule no. 1: don't fall in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz