XIX. Listy.

481 40 202
                                    


twitter - #ruleno1watt, waflociagg
tik tok, instagram - ciggsasex

4,4k słów, miłego czytania!!

***

Marzec mijał jej naprawdę szybko, chociaż trochę tchórzliwie.

Miała zamiar iść po resztę swoich rzeczy, zanim nie zostały wyrzucone, ale nie miała na to odwagi. Wizja spojrzenia jej matce w oczy była przerażająca. Co prawda, kłóciły się tysiące razy, dwa razy tyle jej matka ją okłamywała, a jeszcze więcej razy ignorowała słowa lub czyny Ryle'a, jednak nigdy nie skończyło się to w taki sposób, jak tym razem.

Marudziła przez ostatnie dwa tygodnie i za każdym razem, kiedy padało w jej stronę pytanie, dlaczego po prostu w końcu po te rzeczy nie pójdzie, wymyślała raczej marne wymówki. Skończyło się na tym, że Blaise zaciągnął ją siłą do samochodu Kadena, w którym on już na nią czekał i powiedział, że dopóki tego nie załatwi, ma mu się nie pokazywać na oczy.

Więc pojechała do mieszkania jej matki. Razem z Kadenem Navarro, który znowu zrobił się dziwnie milczący. Chociaż może był taki tylko w jej obecności? Nie była do końca pewna, bo raczej nie była zbyt dobra w rozmowach, więc zwyczajnie wolała nie pytać.

Z drugiej strony ich przyjaźń rozwijała się dosyć powolnie, ale raczej satysfakcjonująco. Nirvana zauważyła, że pomimo tego, jak drastycznie i raczej na lepsze ich relacja na początku się zmieniała, to tak, czy inaczej, nie wiedziała o nim zbyt wiele. On pytał o jej ulubione rzeczy częściej, niż ona jego. Kaden był bardziej zainteresowany. Dlatego, kiedy ona dopiero poznawała jego ulubione rzeczy, kolory, jedzenie, czy cokolwiek innego, on niektóre z tych jej upodobnień już znał. To sprawiało, że czuła się trochę głupio.

— I co? — spytał w końcu, kiedy po raz setny uniosła dłoń do klamki od drzwi jego samochodu, po czym ją opuściła. — Będziemy tutaj tak stali przez następne trzy lata?

— Z czym masz problem?

Przewrócił oczami, stukając palcami o kierownicę.

— Z niczym, Marfori — powiedział ze znudzeniem. — Po prostu nie chcę spędzić tutaj całego wieczoru.

— Spierdalaj — wymamrotała pod nosem. — Ja wcale nie kazałam ci mnie tutaj przywozić. Wiń za to Blaise'a.

— Nikogo za nic nie winię i nie zamierzam tego robić. Nie przeszkadza mi pomaganie ci w takiej sytuacji, ale...

— Ale co? — sarknęła ostrzej w jego stronę. — Ja wcale nie potrzebuję twojej pomocy, więc zaraz wysiądę, a ty możesz wrócić do swoich spraw.

Uniósł brew na jej ton.

— Gdybyś chociaż raz dała mi skończyć, zanim zaczniesz na mnie naskakiwać, nasze rozmowy byłyby o wiele łatwiejsze.

Zmrużyła oczy i prychnęła.

— Jesteś denerwujący.

— A ty zbyt nerwowa. Weź głęboki oddech i przestań być tak w stosunku do mnie tak protekcjonalna.

— Sam jesteś protekcjonalny, dupku — wycedziła, łapiąc za klamkę i w końcu wysiadając z auta. — Masz tutaj czekać.

— Świetnie.

— Świetnie — wymamrotała, trzaskając drzwiami.

Boże, jak on jej działał na nerwy. Już lepsza była ta dziwna, niezręczna sytuacja między nimi, która powstała po tym, jak przespali się ze sobą po tym cholernym meczu. Jeśli przyjaźń z nim tak wyglądała, to Nirvana naprawdę współczuła ludziom, z którymi się przyjaźnił. Zakładając, że on w ogóle był z kimkolwiek w przyjaznych stosunkach, bo w tym momencie dziewczyna zaczynała w to wątpić.

Rule no. 1: don't fall in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz