8.

208 21 0
                                    

– Czy to się już kiedyś zdarzyło? – zapytała Skye, kiedy skończyły się zajęcia z parapsychologii. – Mam na myśli, komuś innemu?

Adam spakował torbę i zawiesił ją sobie na ramieniu. Grzebali się; bliźniaki już opuściły salę.

– Nie wiem – odpowiedział. – Nie pytałem go o to.

Wyszli na korytarz otaczający kwadratowy, zaniedbany dziedziniec jako ostatni. Adam widział przez witraże nieprzystrzyżony trawnik, gęste zarośla oraz marmurowe posągi: smutne białe twarze, opadające ku ziemi skrzydła, wyłupiaste oczy. Niektóre nie miały rąk, inne głów.

Wpadające do środka światło mieniło się różnymi barwami. Kolory przemieszczały się po twarzy Skye. Igrały w brokacie na jej powiekach, pomalowanych błyszczykiem ustach i zaniepokojonych oczach. Wyglądała nierzeczywiście. Jak postać ze snów.

Wyczuła jego spojrzenie, uśmiechnęła się milutko. Adam odwzajemnił uśmiech.

– To naprawdę straszne – uznała Skye, poważniejąc. W jej głosie dźwięczała nutka paniki. – Na twoim miejscu byłabym przerażona. Po co oni w ogóle trzymają tu ten obraz? Takie rzeczy powinny...

– Jeśli gdzieś składować nawiedzone obrazy, to chyba tylko tutaj – przerwał jej. – Natomiast nie rozumiem, czemu lepiej go nie zabezpieczyli.

– Być może nie wiedzieli, że może w ten sposób na niektórych działać. – Wyciągnęła spod peleryny długie włosy i odrzuciła je do tyłu. – Może jesteś...

– Wyjątkowo wrażliwy? – dokończył z przekąsem Adam. – Tak, słyszałem to już.

– Nie, chciałam powiedzieć: medium. Murdoch o tym mówił na zajęciach, pamiętasz?

Adam nie znał dokładnej definicji tego słowa, jednak kojarzyło mu się z osobami, które potrafiły panować nad duchami i energią. On natomiast po prostu się jej poddawał. Duchy robiły z nim, co tylko chciały. Nie miał nad tym żadnej kontroli.

Wyszli na słoneczny, obsypany opadniętymi liśćmi dziedziniec, gdzie przy fontannie czekały na nich bliźniaki. Na tle wieży zegarowej przeleciało parę kraczących wron. Subtelne pluskanie wody działało na Adama uspokajająco.

– Rozmawialiśmy z Kate o tym, co będziemy robić w Samhain – obwieścił Gabriel, odpalając papierosa. Wolną ręką objął Skye w talii. – Macie jakieś pomysły?

Kate zabrała mu papierosa i zaciągnęła się. Gabriel zmierzył ją nieprzychylnym spojrzeniem. Zerwał się wiatr, unosząc z szelestem liście. Kropelki wody z fontanny osiadły na twarzy i mundurku Adama.

Stanął parę kroków dalej, żeby uniknąć kolejnego prysznica.

– Ostatnio trafiłam w lesie na taką opuszczoną świątynię – poinformowała Kate, wymachując ręką z papierosem w taki sposób, żeby Gabriel nie mógł go dosięgnąć. – Możemy tam przywołać ducha albo coś w tym stylu.

Gabriel zaniechał prób. Wyjął z wymiętej paczki nowego papierosa.

– Mówiłem ci już, to nie jest dobry pomysł. Ja myślałem bardziej o czymś w rodzaju wyjścia na piwo – uściślił, zwracając się do Adama i Skye.

– Ale to nudne – uznała Kate, strzepując popiół na buty. – Odprawmy jakiś rytuał. Słyszałam, że ci z trzeciego roku coś planują, możemy się do nich dołączyć...

– Skye, Adam? – Głos Gabriela był miły i władczy. – Co wy wolicie robić?

– Mi to obojętne – rzekła Skye, której wiatr ciągle zawiewał włosy na twarz. Broniła się przed nim, jak mogła, ale średnio jej to wychodziło. Kręciła się tak bardzo, że Gabriel był zmuszony zabrać rękę z jej talii.

ciemna strona historii [fantasy/romans]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz