Wieczorem Adam poszedł do biblioteki. W pokoju nie mógł się skupić. Wilgotne powietrze podziemi łaskotało go w gardło, a szczur raz przebiegł mu po stopie. To nie były warunki do nauki. Dopił kawę, którą przyniósł w papierowym kubku z kawiarni, wsadził materiały do torby i wyszedł z pokoju.
Kręcił się chwilę po bibliotece, próbując znaleźć sobie miejsce wśród starych ksiąg i manuskryptów, poukładanych według kategorii w przeszklonych gablotach. Tylko kilku studentów pochylało się nad stolikami, czytając lektury i odrabiając prace domowe w ciepłym świetle zielonych lamp. Było cicho jak makiem zasiał, dało się słyszeć tylko szelest kartek, skrobanie piór i okazyjne spłoszone szepty.
W pewnym momencie stanął jak wryty – zobaczył Gabriela, siedzącego samotnie przy dwuosobowym stoliku. Nie zauważył Adama – bądź też, co bardziej prawdopodobne – udawał, że go nie widzi.
Wahał się przez chwilę. W końcu postanowił zaryzykować. Sprawdzić, jak się sprawy mają.
– Mogę się dosiąść? – burknął Adam, czując się głupio.
– Oczywiście – odparł lodowato Gabriel, nie unosząc wzroku znad artykułu, który czytał.
Adam odsunął z przeszywającym zgrzytem krzesło. Skrzywił się i rozejrzał dookoła, ale nikogo to nie zbulwersowało. Uspokojony, rozsiadł się na krześle. Pociągnął złoty sznureczek lampy. Zmrużył oczy, kiedy poraziła go nagła jasność.
– Chciałem pogadać – wymamrotał pod nosem, wyjmując plik papierów z torby. – O tym, co powiedziałeś na zajęciach.
– Darujmy to sobie, błagam – odparł Gabriel, nie przerywając lektury leżącego przed nim tekstu. W dłoni trzymał turkusowy marker, którym zakreślał ważne fragmenty. Czyli, sądząc z ilości kolorowych linii, prawie cały artykuł.
– Jak możesz go oskarżać o coś takiego? – nie wytrzymał Adam. – Bez żadnych dowodów? To jest jakiś absurd, Gabriel.
– On kazał ci ze mną pogadać? – zapytał, łypiąc podejrzliwie znad artykułu.
– Że co, proszę?
– We wszystkim każe ci się wyręczać, mam rację?
Adam zamarł. Gapił się na niego z niedowierzaniem.
– Co ty w ogóle insynuujesz? – wykrztusił.
Przez chwilę milczeli. Gabriel jakby się zbierał, aby coś powiedzieć.
– Wiesz, co jest strasznie dziwne? – szepnął wreszcie. – Że trafiłeś na ciało w takim wielkim lesie, jeszcze podczas śnieżycy.
Adam zaśmiał się nerwowo, kompletnie oszołomiony. Serce mocno waliło mu w piersi.
– Pewnie przyciągnęła mnie jego energia – odparł.
– Jasne – parsknął Gabriel, agresywnie przewracając kartkę.
– Gabriel, ty tak na poważnie? – Adam przełknął ślinę. – Poważnie sądzisz, że on go zamordował, a ja... a ja co? Pomogłem mu w tym?
Gabriel spojrzał na niego spod wysoko uniesionych brwi, jakby zdegustowany histerycznymi pytaniami Adama, a może jego drżącym głosem. A potem przerzucił kartkę w artykule i zaczął znów zakreślać fragmenty.
– Nie ignoruj mnie – powiedział nerwowo Adam. – Pogadajmy, proszę cię.
– Dla twojej wiadomości, nie tylko ja cię podejrzewam. Powiedziałbym nawet, że to dość popularna wersja wydarzeń.
– A według tej wersji, co konkretnie stało się w tym lesie?
Nie odpowiedział.
– No? – ponaglił go Adam. – O co konkretnie mnie oskarżasz? Pewnie sądzisz, że to ja coś dosypałem do tego wina?
CZYTASZ
ciemna strona historii [fantasy/romans]
FantasyMglista wyspa i miasteczko, nad którym góruje ponury zamek, siedziba Uniwersytetu w Kirmouth. Dwóch chłopaków: Adam, nękany koszmarami z jaskinią w roli głównej, i Theo, ogarnięty obsesją na punkcie odnalezienia legendarnego grobowca.